Anne Fadiman "Ex libris..."

Anne Fadiman „Ex libris…”

No nareszcie, pomyślał Charlie gdy przeczytał gdzieś krótką recenzję książki pani Fadiman. Książka o książkach i ich wielbicielach. Charlie w swej pysze pomyślał, że on również  jest takim wielbicielem książek i z pewnością lektura „Ex libris…” podnieci go intelektualnie do granic możliwości i wyniesie na Parnas. I tak było! Och, jakież rozkoszne umysłowe rozrywki zapodała mi pani Fadiman w swoich siedemnastu esejach o książkach w jej życiu. Czułem jak moja głowa puchnie od tych wszystkich wysublimowanych smaczków. Te perełki delikatnej ironii skrzące się pomiędzy literkami w rządku grzecznie stojącymi. Te hausty elokwencji jakie można wciągać wprost ze stronic książeczki. Sto osiemdziesiąt stron czystej niemal erotycznej i perwersyjnej fascynacji słowem pisanym. Szał spoconych okładek po prostu!

Mam nadzieję, że nie przesadziłem z sarkazmem czy tam ironią. Powiem krótko nie dostałem tego czego się spodziewałem i troszkę byłem zawiedziony. Autorka naprawdę w bardzo interesujący i zabawny sposób opisuje wiele sytuacji i wspomnień związanych z książkami w JEJ życiu. I to chyba powód dlaczego ta książka nie trafiła do mnie. JEJ (znaczy się autorki) wspomnienia z dzieciństwa i młodości kompletnie się różnią od moich. Córka małżeństwa pisarzy, dorastała w domu gdzie książki były obecne zawsze, i młoda Anne nasiąknęła nimi do szpiku kości. U mnie w domu rodzice książek nie czytali. Czytałem tylko ja. Autorka gromadziła swój księgozbiór od lat najmłodszych, ja tak na dobrą sprawę zacząłem kupować książki na studiach (a i tak może ich było z kilka – wtedy raczej inne priorytety były :D ). To tak od strony formalnej wyjaśnienie dlaczego książka nie powaliła mnie na kolana. Żeby zająć się stroną narracyjną Charlie przyjmie pozę napuszonego krytyka i powie, że książka jest przeintelektualizowana, ciężko strawna dla przeciętnego polskiego czytelnika, zawiera mnóstwo odniesień do mało znanych w Polsce książek i pisarzy, którzy dawno wyginęli. Kontekst kulturowy jest wyraźnie amerykański i gdyby nie przypisy na końcu każdego eseju wiele rzeczy nie byłoby zrozumiałych. Niektórzy czytelnicy mogą odnieść wrażenie, że autorka chełpi się swoim pochodzeniem i tym, że miała takie cudowne dzieciństwo. (Charlie krytyk po części tak myśli). Inni czytelnicy rozsądnie powiedzą, że jeśli ktoś był ze swojego dzieciństwa zadowolony, nawet jeśli było zupełnie inne od dzieciństwa autorki nie ma czego zazdrościć (Z tymi czytelnikami zgadza się prawdziwy Charlie). Książka broni się stylem pisarskim, który trochę ociepla wizerunek autorki jako feministycznej, wszystko wiedzącej i przemądrzałej suki. (To Charlie krytyk tak pisze, prawdziwy Charlie nic do samic psów nie ma). Wiele zabawnych i śmiesznych fragmentów wzbudza szczerą radość. Kilka esejów to naprawdę piękne przykłady pisarstwa i dają wiele powodów do zadowolenia. Dodatkowym atutem jest fakt, że książkę czyta się szybko, więc nie zdąży zmęczyć czytelnika. Eseje, które Charlie krytyk uważa za dobre a nawet piękne i przecudowne to esej „Moja Specjalna Półka” opowieść o półce autorki, na której trzyma ona książki o tematyce polarnej. Naprawdę esej porusza w człowieku struny, o których istnieniu nie miał pojęcia oraz esej „Psoty wieloczłonowców” interesująca tematyka eseju pobudza intelektualnie.

Charlie krytyk zastanawia się czy polecić książkę czytelnikom, można a nawet warto przeczytać. Choćby dla zapoznania się z zapatrywaniami pani Fadiman na temat książek. Poza tym książka naprawdę poszerza horyzonty i skłania do pewnych działań, o których być może dowiedzą się czytelnicy wkrótce.

P. S. W eseju „Psoty wieloczłonowców” autorka porusza temat erudycji i przytacza tekst jakiegoś kolesia z lat dwudziestych, z którego nie zrozumiała dwudziestu dwóch słów. Oto one: monofizyta, mefityczny, calineries, diapazon, grimorie, adapertile, retromingent, perllan, kupelacja, adyton, sipaj, subadar, paludalny, apozemiczny, camorra, ityfalliczny, alkad, aspergilium, agathodemon, kakodemon, geotyczny, opoponaks.

Esej polegał na tym, że autorka dzwoniła po znajomych i sprawdzała ich stan erudycji po ilości rozpoznanych słów. Nie chwaląc się Charlie znał znaczenie dziesięciu słów a dwóch się domyślał. Podbudowało to dumę Charliego, że oto bibliotekarz z Polski erudytą lepszym jest od uznanej pani pisarki. (Po chwili euforii Charlie uświadomił sobie jak ulotnym i mało znaczącym jest jego triumf i zwiesił głowę smutno).

A wy? Ile potraficie rozpoznać lub przynajmniej skojarzyć słów? Bez oszukiwania i podpowiedzi!

Comments (3)

  1. Odpowiedz

    Znam znaczenia aż dwóch z wymienionych słów:).

    „Ex libris” wypożyczyłam sobie w ubiegłym tygodniu z biblioteki, ale trochę boję się do tej książki zajrzeć. Czytałam mnóstwo entuzjastycznych recenzji, więc ewentualne rozczarowanie mogłoby być zbyt duże.

    • charliethelibrarian

      Odpowiedz

      Jakie to słowa? Jeśli można wiedzieć?

      Rozczarowaniem moim zdaniem nie powinnaś się przejmować – książka nie jest zła jest dobra, po prostu zupełnie nie trafiła w mój gust.

      Jedno jest pewne – poszerza trochę horyzonty!

      A jeśli nie przeczytasz książki – nie będziesz wiedzieć czy będzie to miłość czy rozczarowanie :)

      • Odpowiedz

        Można wiedzieć:). Te najprostsze: camorra i sipaj. Domyślałam się też, co znaczy ityfalliczny.

        Przeczytam tę książkę na pewno. Nie chcę się jakoś do niej źle nastawiać, ale chyba już się nastawiłam:). Chełpliwości nie znoszę.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.