Nie wiem czy to plakat czy cuś, ale znalezione na tumblrze. https://www.tumblr.com/tagged/rosemary's-baby

Nie wiem czy to plakat czy cuś, ale znalezione na tumblrze. https://www.tumblr.com/tagged/rosemary’s-baby

Ahoj! Moi wierni czytelnicy, których opuściłem, aby pracować, pracować i jeszcze raz pracować (zaiste powiadam Wam lenistwo Charliego jako cecha wrodzona powoli odchodzi w niebyt). Przyznaję się, że zaniedbałem ostatnio pisanie o książkach, ale nie ich czytanie. Dlatego pojedziemy klasykiem horroru obyczajowego (innego określenia na książkę Levina nie znajduję).

Zacznę od tego, że najpierw widziałem film Polańskiego, a dopiero znacznie później dowiedziałem się o tym, że ten horror (który w latach mej młodości podobał się mnie bardzo) został nakręcony na podstawie książki.

A tutaj gif z Mią Farrow. Źródło: https://www.tumblr.com/tagged/rosemary's-baby

Naprawdę najpierw obejrzałeś film?. Źródło: https://www.tumblr.com/tagged/rosemary’s-baby

Czy historia młodego małżeństwa, które zostaje oplątane siecią intryg snutych przez sąsiadów z owianego złą sławą budynku w Nowym Jorku wciąż ma tę moc, która pozwoliła okrzyknąć Dziecko Rosemary klasyką gatunku? Jeśli mam być szczery to osobiście atmosfery grozy nie odczułem. Nawet ewidentnie złe postacie wzbudzały mój uśmiech i szczerą sympatię. Odnoszę wrażenie, że Levin igrał sobie z czytelnikiem i chociaż w książce jest sporo momentów smutnych i mających pobudzić serce do żywszego bicia to całość jest interesującą, ale nie porywającą historią o tym jak można wykorzystać naiwność, prostotę charakteru oraz nadużyć zaufanie ukochanej osoby. Bardzo dziwiła mnie ta łatwowierność Rosemary, która poddawała się dobrym radom męża i starszego małżeństwa (sąsiedzi), które przeczyły (owe rady) zdrowemu rozsądkowi.

I znów gif:)

I znów gif:)

Główna bohaterka powoli pogrąża się w paranoicznym świecie, gdzie każdy z sąsiadów, przyjaciół męża, doktorów czyha na jej niewinną duszyczkę i pragnie ją wykorzystać jako surogatkę dla DZIECKA SZATANA PANA CIEMNOŚCI I WSZELKIEGO PLUGASTWA!

Tutaj macie trailer filmu Polańskiego.

Przyznaję, że Levin przy pomocy wartkiej narracji i prostego stylu stworzył opowieść, którą dobrze i przyjemnie czyta. Strasznie dużo jednak w tej książce jest opisów urządzania mieszkania, malowania, przestawiania mebli, zakupów zastawy stołowej i tym podobnych czynności, które nijak mają się do samej akcji. No chyba, że mają tworzyć drobnomieszczańską atmosferę swojskości i bezpieczeństwa i przez to wzmocnić gęstniejącą atmosferę grozy (której nie odczułem). Gdybym był mniej leniwy to przejrzałbym ponownie książkę i sprawdził ile procentowo tych opisów jest. A śmiem podejrzewać, że stanowiłyby całkiem sporą część książki, ale to nie jest broń Cię Panie Szatanie żaden zarzut, ot refleksja.

Jaki Szatan tacy szataniści.

Jaki Szatan tacy szataniści.

Zakończenie książki jest mistrzowskie i autentycznie rozbawiło mnie bardzo swą zamierzoną czy też niezamierzoną (tego raczej się nie dowiem, mogę się jedynie domyślać) groteskowością. Pokazało czym jest prawdziwa matczyna miłość, i że ta miłość zwycięży wszystko i pokona wszelkie bariery nawet takie jak CZELUŚCI PIEKIELNE, OTCHŁANIE CHAOSU I PLUGASTWA oraz grupkę zramolałych satanistów, którzy po prostu chcą patrzeć jak świat staje w płomieniach, a PAN CIEMNOŚCI OBEJMUJE WŁADANIE NAD TYM PADOŁEM ŁEZ LUDZKICH BY GO UCZYNIĆ JESZCZE BARDZIEJ ZAŁZAWIONYM.

A tu jeden z pierwszych filmów o diable, WIELKIM KUSICIELU. Z 1902 roku.

Dziecko Rosemary to dobra książka, czytało się ją przyjemnie, ale mnie osobiście ciężko jest zaliczyć ją do klasyki horroru, ewentualnie łatkę mogę przypiąć lekkiej, obyczajowej grozy. Czuć ciężar pięćdziesięciu lat – sporo się zmieniło i coś co kiedyś mogło szokować (satanistyczna tematyka) zostało już tak przemielone i przetrawione przez literaturę i kino (Egzorcysta, Omen i wiele, wiele innych), że nawet mając świadomość pewnego pionierstwa Levina, to ciężko jest (przynajmniej mi) interpretować tę książkę na świeżo. Ale nie zrażajcie się moi drodzy. Polecam gorąco, bo przy prozie Levina można bardzo miło spędzić czas. A jeśli nie widzieliście filmu Polańskiego – obejrzyjcie sobie – wydaje mi się, że w nim atmosfera jest znacznie gęstsza i bardziej przejmuje grozą.

Kiki wyraźnie chce mi przekazać, że za te zdjęcia sczeznę w płomieniach piekielnych. Ona już tego dopilnuje.

Kiki wyraźnie chce mi przekazać, że za te zdjęcia sczeznę w płomieniach piekielnych. Ona już tego dopilnuje.

Comments (7)

  1. Odpowiedz

    Nie wim jak książka, ale film wygrywa – poza oczywiście rewelacyjnie gęstą atmosferą – idealnym utrzymaniem dwuznaczności między zapisem postępującej histerycznej paranoi a faktycznym horrorem satanistycznym. Kropką nad „i” jest dziecko szatana, którego w sumie Roman nie pokazał. Można ten film odbierać zatem dwutorowo i obie interpretacje (w uproszczeniu – psychiatryczna i gatunkowa) są uprawnione.

  2. Odpowiedz

    Jeśli chodzi o filmu, to oglądam ich jak na lekarstwo, ale akurat „Dziecko Rosemary” obejrzałem i ten obraz niezwykle mi się podobał – szczególnie z uwagi na tę atmosferę grozy, niepewności, nerwowego oczekiwania i napięcia. Wspaniałe szafowanie uczuciami widza! Odkąd dowiedziałem się, że dzieło Polańskiego powstało w oparciu o powieść Levin, cały czas obiecuję sobie sięgnąć po tę książkę :)

    • Odpowiedz

      Ja sobie obiecałem, że film odświeżę. I zobaczę czy wciąż będzie sprawiał takie mocne wrażenie jak dawniej. Książkę polecam jak najbardziej, jednak fajerwerków nie obiecuję:)

  3. Odpowiedz

    Książka rzeczywiście nie jest tak niepokojąca, jak film Polańskiego. Ba, nie można jej nawet nazwać straszną! W filmie na koniec człowiek się zastanawia, czy to naprawdę ma miejsce, czy Rosemary może jest niespełna rozumu. Powieść takiego pola do interpretacji już nie daje. Nie można się nie zgodzić, iż pełno w niej opisów mebli, firanek i urządzania mieszkania. Na szczęście to nie razi. Ciekawa jestem kontynuacji – „Syna Rosemary”, niestety, nigdy nie wyszła po polsku.

    • Odpowiedz

      Masz rację i film ma ten nimb tajemniczości, a autor książki poszedł w innym kierunku. Może kiedyś skombinuję sobie „Syna Rosemary” na szczęście coś tam po angielsku jestem w stanie przeczytać:) Chociaż szkoda, że nie przetłumaczyli książki.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.