Ahoj! Moi wierni czytelnicy, których opuściłem, aby pracować, pracować i jeszcze raz pracować (zaiste powiadam Wam lenistwo Charliego jako cecha wrodzona powoli odchodzi w niebyt). Przyznaję się, że zaniedbałem ostatnio pisanie o książkach, ale nie ich czytanie. Dlatego pojedziemy klasykiem horroru obyczajowego (innego określenia na książkę Levina nie znajduję).
Zacznę od tego, że najpierw widziałem film Polańskiego, a dopiero znacznie później dowiedziałem się o tym, że ten horror (który w latach mej młodości podobał się mnie bardzo) został nakręcony na podstawie książki.
Czy historia młodego małżeństwa, które zostaje oplątane siecią intryg snutych przez sąsiadów z owianego złą sławą budynku w Nowym Jorku wciąż ma tę moc, która pozwoliła okrzyknąć Dziecko Rosemary klasyką gatunku? Jeśli mam być szczery to osobiście atmosfery grozy nie odczułem. Nawet ewidentnie złe postacie wzbudzały mój uśmiech i szczerą sympatię. Odnoszę wrażenie, że Levin igrał sobie z czytelnikiem i chociaż w książce jest sporo momentów smutnych i mających pobudzić serce do żywszego bicia to całość jest interesującą, ale nie porywającą historią o tym jak można wykorzystać naiwność, prostotę charakteru oraz nadużyć zaufanie ukochanej osoby. Bardzo dziwiła mnie ta łatwowierność Rosemary, która poddawała się dobrym radom męża i starszego małżeństwa (sąsiedzi), które przeczyły (owe rady) zdrowemu rozsądkowi.
Główna bohaterka powoli pogrąża się w paranoicznym świecie, gdzie każdy z sąsiadów, przyjaciół męża, doktorów czyha na jej niewinną duszyczkę i pragnie ją wykorzystać jako surogatkę dla DZIECKA SZATANA PANA CIEMNOŚCI I WSZELKIEGO PLUGASTWA!
Tutaj macie trailer filmu Polańskiego.
Przyznaję, że Levin przy pomocy wartkiej narracji i prostego stylu stworzył opowieść, którą dobrze i przyjemnie czyta. Strasznie dużo jednak w tej książce jest opisów urządzania mieszkania, malowania, przestawiania mebli, zakupów zastawy stołowej i tym podobnych czynności, które nijak mają się do samej akcji. No chyba, że mają tworzyć drobnomieszczańską atmosferę swojskości i bezpieczeństwa i przez to wzmocnić gęstniejącą atmosferę grozy (której nie odczułem). Gdybym był mniej leniwy to przejrzałbym ponownie książkę i sprawdził ile procentowo tych opisów jest. A śmiem podejrzewać, że stanowiłyby całkiem sporą część książki, ale to nie jest broń Cię Panie Szatanie żaden zarzut, ot refleksja.
Zakończenie książki jest mistrzowskie i autentycznie rozbawiło mnie bardzo swą zamierzoną czy też niezamierzoną (tego raczej się nie dowiem, mogę się jedynie domyślać) groteskowością. Pokazało czym jest prawdziwa matczyna miłość, i że ta miłość zwycięży wszystko i pokona wszelkie bariery nawet takie jak CZELUŚCI PIEKIELNE, OTCHŁANIE CHAOSU I PLUGASTWA oraz grupkę zramolałych satanistów, którzy po prostu chcą patrzeć jak świat staje w płomieniach, a PAN CIEMNOŚCI OBEJMUJE WŁADANIE NAD TYM PADOŁEM ŁEZ LUDZKICH BY GO UCZYNIĆ JESZCZE BARDZIEJ ZAŁZAWIONYM.
A tu jeden z pierwszych filmów o diable, WIELKIM KUSICIELU. Z 1902 roku.
Dziecko Rosemary to dobra książka, czytało się ją przyjemnie, ale mnie osobiście ciężko jest zaliczyć ją do klasyki horroru, ewentualnie łatkę mogę przypiąć lekkiej, obyczajowej grozy. Czuć ciężar pięćdziesięciu lat – sporo się zmieniło i coś co kiedyś mogło szokować (satanistyczna tematyka) zostało już tak przemielone i przetrawione przez literaturę i kino (Egzorcysta, Omen i wiele, wiele innych), że nawet mając świadomość pewnego pionierstwa Levina, to ciężko jest (przynajmniej mi) interpretować tę książkę na świeżo. Ale nie zrażajcie się moi drodzy. Polecam gorąco, bo przy prozie Levina można bardzo miło spędzić czas. A jeśli nie widzieliście filmu Polańskiego – obejrzyjcie sobie – wydaje mi się, że w nim atmosfera jest znacznie gęstsza i bardziej przejmuje grozą.
Michal Stanek
charliethelibrarian
Michal Stanek
Ambrose
charliethelibrarian
Intueri
charliethelibrarian