Uff.. dawno mnie tu nie było ale ostatnio jakoś tak nie mogę zebrać się by coś wysmażyć. Pewnikiem blokada psychiczna mię dopadła i trzyma. Niestety nie mam pojęcia cóż to może być? Osobiście postawiłbym na to, że już coraz mniej szarych komórek zostało pod czaszką. A te które cudem jeszcze się tam znajdują są zbyt zajęte utrzymywaniem całego organizmu przy życiu by mieć czas takie ekstrawagancje jak pisanie wpisów do bloga.
No ale w końcu jakoś znalazły pewne rezerwy i coś tam się urodziło pod kopułą. Ostatni weekend był mega sympatyczny! Prawdziwie wakacyjny i chilloutowy. Nie będę się rozwodził nad szczegółami, bo zbyt dużo się działo.
Powiem tylko krótko: Zielone Wzgórza nad Soliną, whisky na żaglówce, przyjaciele i szanty (chociaż za te ostatnie to raczej żadnej nagrody byśmy nie wygrali ale liczą się przecież chęci) :)
I choć Charlie do pływania i żeglowania podobno jest zbyt słabo foremny to chyba dałem radę!
Uwielbiam Bieszczady, to naprawdę moje ulubione polskie góry. Mógłbym chyba tam spędzić jakiś kawałek mojego życia. Niósłbym kaganek oświaty wśród Biesów i Czadów albo dzikich punków. Szkoda, że prawdziwych dzikich punków coraz mniej na tym świecie.
Troszku fotografii, które udało się ustrzelić, mam nadzieję, że oddadzą tzw. magię chwili :)
Pingback: Zielone wzgórza nad Soliną i forfiter… « Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Zielone wzgórza nad Soliną i forfiter… | Blog Charliego Bibliotekarza