Zauważyłem ostatnio u siebie niepokojące zjawisko – otóż ciągle przyłapuję się na tym, że mam silnie zaciśnięte szczęki. Nie są to tylko ot tak zęby przy zębach ale naprawdę mocno, mocno zaciskam zęby. I nie rozumiem dlaczego. Nie zaciskam ich żeby mocniej i wydajniej pracować. Nie zaciskam ich też dlatego, że muszę przełknąć jakąś zniewagę. Tak naprawdę nie mam ani mniejszych ani większych powodów do zaciskania zębów. Jakoś się żyje, zdrowie na razie dopisuje, od rozstania z narzeczoną minęło już kilka ładnych miesięcy, a mnie jakoś nie ogarniały ani nie ogarniają myśli samobójcze. Więc teoretycznie nie mam powodów do nadmiernego zaciskania zębów.
Jak zwykle z pomocą przyszedł internet :D
Okazuje się, że istnieje coś takiego jak bruksizm.
Bruksizm (zgrzytanie zębami) to nadmierna, mimowolna aktywność mięśni żwaczy prowadząca do mocnego zaciskania zębów i tarcia nimi o siebie. Najczęściej występuje w czasie snu (sleep bruxism) i jest zaliczany do tzw. parasomnii, czyli podgrupy zaburzeń snu. Podobne zjawisko, być może odrębne od bruksizmu nocnego, może jednak występować także w dzień. (via http://online.synapsis.pl/Slowniczek/Bruksizm.html).
Ja jeszcze zębami nie zgrzytam i podczas snu raczej nie mam zaciśniętych zębów ale to chyba nie wróży dobrze na przyszłość. Przekształcę się pewnie w małego, łysego, zgrzytającego bibliotekarza, który w czytelni nie daje spokojnie się uczyć (brrrrrr….).Przerażająca wizja. Nie jestem hipochondrykiem ale może trzeba będzie się przejść do jakiegoś konowała. Póki co to nie jest problem, na razie tylko poczyniłem obserwację.
P. S. Mały, łysy to już jestem :D
Asia
charliethelibrarian