Tak naprawdę to powinien chyba być jakiś vol. 25, no ale po poprzednich nigdy jakoś nie miałem sił aby się zebrać. To był naprawdę GRUBY weekend. Dużo się działo – człowiek odwiedził dawno nie widzianych znajomych, polało się morze wódki, posypało się setki opowieści co tam słychać, co nowego itd.
Ogólnie bardzo sympatycznie chociaż zupełnie bez umiaru spędzony weekend. Na szczęście nie było żadnych negatywnych hardkorów (no może niedzielne papieskie krówki rozdawane przez sympatyczne dziewczyny na Rynku Głównym), ale to raczej nie był negatywny hardkor.
Dopiero dziś jakoś moja wątroba przerobiła wszystki toksyny w organizmie tak, że w miarę jestem do życia. A jutro dzień nauczyciela :) Mój pierwszy dzień nauczyciela :) Trza by to jakoś uczcić :) Zobaczy się
Pingback: Irvine Welsh „Sekrety sypialni mistrzów kuchni” « Blog Charliego Bibliotekarza