Wychodząc na przeciw życzeniom czytelnika tegoż bloga (WOW!) coś tam skrobnę!
I stało się – te 3 tygodnie minęły jak z bicza strzelił i już jestem w domu! Ten czas był naprawdę fantastyczny – poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi z całego świata! I polubiłem Monachium – to wspaniałe miasto.
Może trochę suchych faktów o Monachium – to trzecie co do wielkości miasto w Niemczech ponad milion trzysta tysięcy mieszkańców – jednak nie daje się tego odczuć. Podczas mojego pobytu w Monachium nie odczuwałem klimatu wielkiej metropolii już Kraków wydaje mi się bardziej zatłoczonym, zabieganym miastem. To tyle chyba wystarczy, suchych liczb.
We wcześniejszym wpisie napisałem, że gdy byłem chłopczykiem dwie rzeczy utkwiły mi w pamięci z Monachium – rowery mnóstwo rowerów i stare nudystki. Na szczęście podczas tego pobytu oszczędzony mi został widok nagich kobiet po 60 wylegujących się nad brzegiem rzeki. Za to rowerów były setki o ile nie tysiące!!!!!!!! No po prostu wszędzie, na Marienplatz (coś ala krakowski Rynek Główny), poprzypinane, poprzewracane. Moje serce często krwawiło bo wiele z nich było porzuconych. Ach jakże chciałbym przygarnąć taki rowerek, zaopiekować się nim. Ale chociaż ewidentnie porzucony to jednak przypięty :( I nie do ruszenia. Tak jak już wspomniałem rowery były wszędzie, rowerzystów także bardzo wielu – znacznie więcej niż w Krakowie. Zresztą w ścisłym centrum mnóstwo ścieżek rowerowych więc jeździ się pewnie i bez problemów!
Żeby zilustrować zjawisko kilka fotek:
Naprawdę marnowało się wiele zajebistych dwuśladów. Ech…
laondeto
charliethelibrarian