Dzień dobry! Moi ckliwi i kochani czytelnicy! Czytujecie romanse? Wzruszacie się przy historiach miłosnych? Sagach rodzinnych? Nie możecie znieść myśli, gdy główni bohaterowie są przez los naznaczeni i wciąż spotykają ich nieszczęścia? Cieszycie się kiedy koniec końców miłość i tak zwycięża? Jeśli lubicie to dobrze. Każdy lubi to co lubi. A na zdjęciu wyżej macie ogon Kostka, który też czyta romanse, tylko że kocie.
Bo ja moi drodzy przeczytałem romans! Ale jaki to było romans! Litewska autorka swoim kunsztem pisarskim przeniosła mnie do siedemnastowiecznej Litwy i opowiedziała losy jednego rodu i ludzi, którzy z tym rodem mieli coś wspólnego. I jeszcze opisała miasto Wilno (w którym nie byłem, ale to nadrobię na pewno) w taki sposób jakby to był żywy twór, konglomerat budynków, ludzi i zwierząt, który w zależności od czasów przeżywa albo rozkwit, albo upadek, ale zawsze się odradza.
Słuchajcie jakie to było dobre! Napisane z rozmachem, cudownym językiem (kłaniam się Pani Izabeli Korybut – Daszkiewicz, która książkę tłumaczyła, bo odwaliła kawał cudnej roboty). Napisałem, że przeczytałem romans, bo tak było, ale ta powieść historyczna miała w sobie tyle wątków, tyle się w niej działo, że padłem po prostu zachwycony. I wcale mi nie przeszkadzało momentami trochę magiczne podejście do znaków i symboli, ot autorka świetnie oddała siedemnastowieczne podejście do zabobonów i wiary w nie.
Piękna to historia, pełna prawdziwych osób skreślonych ręką pani Kristiny. Rodzina Narwojszów to typowa polska tudzież litewska rodzina szlachecka, która dzięki zdolnościom ojca nie cierpi biedy. To historia iście w barokowym stylu – wszak dzieje się u schyłku tej epoki. Co dziwne zupełnie mi ten przepych i rozmach nie przeszkadzał. A baroku nie lubię. Nie trawię barokowych świątyń, tych złotych aniołków, mnóstwa zawijasów kapiących od złota i kiczowatych kolorów.
Ja wiem, że to zabrzmi jak banał, ale losy pojedynczych ludzi splatają się tutaj z wielką historia – z wojnami, rewoltami, zamieszkami. Śmierć, miłość, seks, namiętności, zazdrość i chciwość, mądrość i głupota. Nienawiść i zwykła ludzka przyzwoitość. Tak dobrze przygotowanego tyglu ludzkich charakterów i dziejów dawno nie czytałem. Jestem oczarowany i zachwycony. Polecam gorąco każdemu!
Nie rozpisywałem się bardzo, bo książka ta bardziej do mnie przemawia na poziomie emocjonalnym, stylistycznym i uczuciowym (tak wiem jak to brzmi) niż na zastanawianiu się czy autorka wiernie oddała realia panujące na Litwie – choć śmiem twierdzić, że udało jej się to znakomicie.
P. S. I w książce nie ma dialogów!!!!! A zupełnie człowiek tego nie zauważa…
Pingback: Kristina Sabaliauskaite "Silva Rerum II" | Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Kristina Sabaliauskaite „Silva Rerum III” – Blog Charliego Bibliotekarza