Trzecia z kolei książka japońskiego pisarza przeczytana przeze mnie i chyba ostatnia. O dwóch poprzednich pisałem tu i tu.
Cóż mogę napisać o tej książce? Książce, gdzie głównym bohaterem i zarazem narratorem jest 29 – letni mieszkaniec Tokio. Jest on współwłaścicielem dobrze prosperującej agencji reklamowej. Nie jest jednak szczęśliwy. Odchodzi od niego żona, a on sam nie czuje się spełniony zawodowo. I nawet dziewczyna o przepięknych uszach nie jest w stanie ogrzać jego zimnego, pustego serca.
Jak to chyba u Murakamiego bywa – bohater jest samotny, tak przerażająco samotny, że gorzej już samotnym nie można być. Nawet pojedyncza bakteria na dnie oceanu, wśród absolutnych ciemności ma szansę podzielić się na dwie bakteryje i mieć towarzysza. Nasz bohater tak nie potrafi i nawet nie jest pewien czy gdyby miał taką możliwość toby z niej skorzystał. Nie jest pewien również czy pragnie poważnej odmiany w swoim życiu.
Ale ta odmiana nadchodzi i kolo dostaje zadanie odnalezienia owcy z fotografii, którą przysłał mu jego kolega. Kolega aktualnie przebywa w górach wyspy Hokkaido. Owca owa nie jest zwierzątkiem zwykłym. Albowiem potrafi ona zawładnąć duszą i rozumem człowieka. Potrafi całkowicie podporządkować sobie ludzkich osobników i używać ich do swoich owczych celów. Owca daje człowiekowi w zamian poczucie sensu i poczucie celu w życiu. Wyrusza więc nasz bohater z dziewczyną o niezwykłych uszach na poszukiwanie owcy. I co jest znamienne: NIE miewa żadnych przygód!
To prawda – książka wieje NUDĄ! Jest pozbawioną emocji kroniką śledztwa i zapiskami poszukiwań owcy. I choć miewa zabawniejsze i ciekawsze fragmenty: historia z kotem Szprotem, historia miasteczka na wsypie Hokkaido to nie zmienia to faktu, że jest nudna.
Widocznie nie dla mnie są książki z tak zwanym egzystencjalnym zacięciem. Jakoś nie interesuje mnie historia 29 latka, który jest tak smutny i samotny, że aż strach. Ból istnienia, poczucie bezsensu, brak celu o tym jest ta książka. Ja odniosłem wrażenie, że główny bohater wszystko widział, wszystko wie. Żarcie jest bezpłciowe i nudne, seks to ciągle ten sam rytuał uprawiany nie dla przyjemności a ze zwykłej biologicznej potrzeby. Czy wszyscy Japończycy tak mają? Czy tylko Murakami?
Obiecuję sobie, że przeczytam jakieś innych japońskich pisarzy. Bo do Murakamiego to będę podchodził jak pies do jeża. No może oprócz jego opowiadań. Bo z tych trzech pozycji zdecydowanie najbardziej podobały mi się jego opowiadania. Może dlatego, że krótkie były i nie zdążył rozwinąć skrzydeł (na szczęście).
Aha i jeszcze jedno: nie wiem czy to sprawa pisarza czy tłumacza. Co mnie zirytowało. Otóż koleś pisze tak: odbyliśmy stosunek płciowy. I non stop za każdym razem tak to określa. A jednocześnie o czynności oddawania moczu potocznie zwanym: odlewaniem się, pisze wysiusiać. Jaki 29 letni facet mówi, że się wysiusiał?! No jaki!
Jeden cytat, który mnie urzekł. Na temat starych, nieaktualnych książek i starych płyt:
„Muzyka nie wietrzeje tak jak filozofia”.
Coś w tym jest. Bo książka Murakamiego ukazała się w Japonii w 1982 roku, więc ja ją przeczytałem po prawie 30 latach. I dla mnie książka Murakamiego jest mocno zwietrzała.
Devin
Czytelnik