Czy każdy wpis w epoce pandemii będę zaczynał od tego, że dzieje się coraz gorzej? Czy może jest jednak już lepiej. Piszę te słowa 5 kwietnia. Nie wiem kiedy opublikuję wpis, ale niech wstęp będzie świadectwem czasów. Za oknem piękna słoneczna pogoda, choć jest jeszcze chłodno i trochę zawiewa. Dlatego jeszcze pomidorów nie wystawię na pseudo balkon (rzygownik tak zwany), który mamy w naszej klitce. Jest weekend przedświąteczny. I wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będą to najdziwniejsze święta w moim życiu. [Edit.] Jest poniedziałek świąteczny i faktycznie to dziwne święta – obfite w jedzenie, spotkania na videoczatach z rodzinką i duuużo spania, ale niestety bez możliwości wyjścia na spacer, a pogoda cudna].

Sztampowe rysunki rycerzów będą dzisiaj gościć na blogu. Źródło: https://flic.kr/p/od9kXa

A ja porządkuję przeczytane książki. I dziś będzie o zbiorze opowiadań (który jest którymś z kolei w serii i trochę mi to średnio pasuje, że się nie zorientowałem) o przygodach dwóch kompanów Cadrona i Holendyka, którzy włóczą się po fantastycznym świecie i miewają przygody. A niezwykli to kompani, bo jeden zdolność ma niesamowitą przybierania różnych postaci i idealnego ich odwzorowania. Toteż zdarza mu się wyręczać różnych wielmożów tego świata w ciężkich zadaniach.

Rycerzów i starców :) Źródło: https://flic.kr/p/ow69aH

Dawno nie sięgałem po fantasy, a do tego gatunku mi pasuje ten zbiór opowiadań. I szczerze mówiąc coraz ciężej jest mi odnaleźć się w tym całym sztafażu rycerzy, rzezimieszków, popasów, karczem, magii i miecza. Cały czas gdzieś z tyłu była taka myśl, że to wszystko wtórne, powtarzalne i schematyczne. Ale też inna myśl się odzywała (w mej głowie zostały dwie szare komórki i one są odpowiedzialne za te dwie myśli), że przecież właśnie to tak ma być – przewidywalna konstrukcja świata przedstawionego, wędrówka, kompania, przygoda i cel. Od czasu do czasu kufel pienistego piwa i ponętne pośladki dziewki z karczmy. I tu to wszystko jest. Ale czy jest na serio? czy tylko z przymrużeniem oka?

I może miejsce na jakiegoś astronoma się znajdzie. Źródło: https://flic.kr/p/od8Z9K

Krótko o opowiadaniach:

Wydrwiząb – czasem dzieje się tak, że ulubione zwierzę wielmoży zachoruje. I tutaj trzeba wcielić się w postać utalentowanej dziewki i odczarować zwierzę. Choć czarów to specjalnych nie wymaga. Przy tym opowiadaniu miałem takie dziwne odczucie, że zaburzony został związek przyczynowo – skutkowy i nie za bardzo wiedziałem dlaczego główni bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej. I to odczucie towarzyszyło mi przez resztę opowiadań.

Rycerz, śmierć i diabeł. Źródło: http://pauart.pl/app/artwork?id=BGR_000017

Fiollun cnotliwe, nieszczęśliwe – Jak dla mnie najlepsze opowiadnie z całego zbioru. Może dlatego, że odebrałem je jako najzabawniejsze. O biednej mieścinie tak praworządnej i porządnej, że nawet bąka nie można puścić. Ale też w wymiarze opowieści o karze i winie, o dobru i złu wbrew pozorom dość głębokie.

Król zwycięzca i pokonani, których dusze zabierają djabły. Źródło: http://pauart.pl/app/artwork?id=57d6ebcb0cf27c0051469fc0

Królewska roszada – Najdłuższe opowiadanie w zbiorze. O polityce, intrygach, wojnach i tak dalej i tak dalej. W sumie szczerze mówiąc nie wiem dlaczego było takie długie. I tu w całej rozciągłości pojawiało się to uczucie braku spójności.

Przerwany popas – I znów karczma, jakieś dawne miłości, jakieś zdrady i zaszłości. I jaki sens tego to ciężko mi powiedzieć. I kolejny raz dziwne przeskoki w fabule . Przynajmniej ja to tak odbieram.

„Gniew” z serii siedem grzechów głównych. Źródło:

Sen o wolności, sen o śmierci – Tutaj już jest grubiej i ciężej, Bo obu bohaterom grozi namacalna śmierć, za to, że postawili się jednemu watażce. Lądują w lochu, z którego ciężko będzie im się wydostać. Na szczęście ogarnięci są obydwaj…

Wszystkie lady Laisternady – Chyba takie niby urocze opowiadanko o tym, że być może przyjaciel przyjaciela wychędożył, ale jeden z przyjaciół był wtedy kobietą? I czy to się liczy? Tego nikt się nie dowie…. Ot komedia pomyłek.

Zmiennokształtny przyjaciel – Historia tego jak Holendyk (to ten zmiennokształtny) poznał Caldrona. Geneza ich przyjaźni, początek, zaczyn wszystkich przygód. Krótkie, acz treściwe.

Wejście panów Vroncourt, Tyllon i Marimont, z serii „Combat a la Barriere”. Źródło: http://pauart.pl/app/artwork?id=BGR_006256_3

Moi drodzy nie była to może najlepsza przygoda z literaturą w moim życiu, ale też najgorsza nie. Na pewno nie rechotałem ze śmiechu jak twierdzą z tyłu okładki recenzenci, ale też nie zżymałem się bardzo. Dla miłośników literatury drogi, męskiej przyjaźni, karczm, dziewek, kufli piwa jak najbardziej polecam.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.