A dzisiaj na tapecie moi drodzy znów klasyka, podoba mi się ta seria Wydawnicza Rebis coraz bardziej. I w sumie przeczytałem już wszystkie książki z niej („Aleję potępienia” znacznie wcześniej). A teraz ostatnio „Koniec dzieciństwa” Clarke’a. „Kwiaty…” czytałem, ale jako opowiadanie w antologii „Droga do science and fiction”. Teraz przyszedł czas na rozbudowaną wersję książkową.

Tak wyglądała okładka pierwszego wydania „Kwiatów…” Kto czytał ten wie o co chodzi. O niebo lepsza niż ta z Wydawnictwa Rebis.

Keyes popłynął. Ponad sześćdziesiąt lat temu napisał tekst o terapii, która pozwoli każdego zamienić w geniusza. Czyż nie jest to odwieczne marzenie wielu ludzi. Być mądrzejszym, inteligentniejszym móc umysłem ogarniać wiele złożonych problemów. Przez stulecia przetaczały się różne ruchy religijne, filozoficzne, które próbowały głosić swoją jedyną słuszną drogę do osiągnięcia doskonałości. A w momencie, gdy medycyna rozwijała się coraz bardziej pojawiały się kolejne szalone pomysły. I Keyes ten pomysł wykorzystał. A my przecież dzisiaj jesteśmy zalewani reklamami wszelkiego rodzaju środków, które są dobre na pamięć, na koncentrację, na wysiłek umysłowy. I dla nas to normalne.

Pomysł na tatuaż książkowy.Źródło: pinterest.com

Jest jeszcze ruch transhumanizmu, który bazuje na idei stworzenia lepszego człowieka wszelkimi dostępnymi środkami i metodami. Czy to chemia, czy to biotechnologia, czy cybernetyka, czy wirtualna i rozszerzona rzeczywistość. Jestem sympatykiem tego ruchu. Wszak wszystko co może sprawić, że będziemy mądrzejsi jest chyba dobre.

Ot jakaś artystyczna wizja. Źródło; www.pinterest.com

Keyes wziął na warsztat Charliego Gordona (ech te Charlesy), opóźnionego w rozwoju mężczyznę, który jest tuż po trzydziestce i pracuje jako pomoc w piekarni. I ten Charlie dostaje szansę od losu, aby stać się mądrzejszym.

Autor stworzył bardzo przejmujące, wciąż chwytające za serce studium rozwoju, wzrostu, rozkwitu możliwości intelektualnych (niekoniecznie emocjonalnych) niepełnosprawnego umysłowo człowieka, który błyskawicznie staje się geniuszem. A zabieg (tak prosty w swym pomyśle), który dodatkowo uwiarygadnia postępy Charliego to sposób w jaki zapisuje swoje myśli w dzienniku. Od pełnego kulfonów i błędów ortograficznych naiwnego bełkotu po chłodne, racjonalne relacje.

Ten motyw też jest bardzo ważny ważny w książce. Źródło:

Czy cena jaką zapłaci Charlie za wzniesienie się ponad przeciętność i za geniusz nie jest za wysoka? Najpierw zrozumienie, że nie ma przyjaciół, że wszyscy z niego drwią i traktują jako rozrywkę, później pogarda dla małości i głupoty ludzkiej po przerażenie nieuchronnym powrotem do stanu umysłowego otępienia.

To mocna książka, w której akcentem science and fiction jest eksperyment naukowy, poza tym to cudowna obyczajówka, po której lekturze człowiek zadaje sobie więcej pytań niż w trakcie. Czy zgodziłbym się na taki eksperyment? Czy podjąłbym ryzyko? Cena do zapłacenia spora, ale możliwości jakie się otwierają są ogromne.

A tu okładka niemieckiego wydania. Muszę przyznać, że z tym domem wydawniczym nie jest tak źle. Źródło: pinterest.com

Inną kwestią jest spojrzenie na pozostałych bohaterów książki (zwłaszcza naukowców) jako maluczkich ludzi rozgrywających swoje gierki o władzę, zaszczyty i pieniądze pod płaszczykiem dobra ludzkości. A w środku Charlie Gordon – imbecyl, półgłówek, którego tak na dobrą sprawę nie poinformowano o tym co może mu grozić. Tylko zrobiono z niego szczura laboratoryjnego jak Algernon. A gdy okazało się, że Charlie przerósł wszystkich swoich „twórców” ich małostkowość wyszła na jaw.

Keyes wciąż po sześćdziesięciu latach odciska piętno opisując traumatyczne dzieciństwo Charliego Gordona, jego problemy, jego emocjonalny stan, który dopiero gdy główny bohater i narrator zyska odpowiednie zdolności poznawcze będzie dla niego zrozumiały. To wciąż aktualna książka o granicach człowieka, o ludzkiej naturze, pysze, chciwości i przejmującej samotności. Tak to książka też o osamotnieniu. Polecam gorąco, bardzo gorąco.

P. S. Taka ciekawostka, gdy spojrzymy w Encyklopedii Fantastyki na dorobek pana Keyesa to aż tak płodnym pisarzem science and fiction to on nie był. Po raz kolejny widać, że liczy się jakość nie ilość.

Comments (7)

  1. Zorro

    Odpowiedz

    Karolu, po raz kolejny zachwycam się doborem ilustracji do felietonu 👌
    A opowiadanie jednak wcześniej chyba było opublikowane w Krokach w nieznane?
    Opowiadanko oczywiście mnie też rozwaliło, jakoś w latach 70. to było… Powieść też mam, ale pierwszy efekt był niezapomniany.
    Pozdrawiam 😊

  2. Zorro

    Odpowiedz

    Problemy? Są oczywiście, kiedyś czasopism dużo nie było. To jeszcze wychodzi?? Chyba nie? Mam też gdzieś w domu takie wydzierki sf z lat 70.-80. chyba. Kiedyś jakiś facet wywalał całe roczniki to wziąłem, wydarłem i gdzieś to mam.

  3. Ew

    Odpowiedz

    O książce nie słyszałam, ale już wiem, że jest zdecydowanie w moim klimacie. Trochę przeraziło mnie zdjęcie okładki najnowszego wydania (biedny szczur, sama mam szczury, więc wiem, jakie to wspaniałe są stworzenia), co zaś tyczy się okładki pierwszego wydania – nic mi ona nie mówi i w przeciwieństwie do Ciebie, wcale nie zachęca. :)

  4. Odpowiedz

    To bardzo dla mnie książka. Także zaczynałam od opowiadania, które wali obuchem w łeb. Trudno je zapomnieć, prawda? Powieść znakomita, choć dla miłośnika opowiadań może być przegadana.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.