Indemin walatschu! Czyli cześć po amharsku. Słuchajcie moi drodzy wreszcie ją przeczytałem byłem. I to właśnie dzięki dobrowolnej, społecznej izolacji. A wiecie kiedy ją zacząłem czytać? Przed moim wyjazdem do Etiopii! Czyli już prawie cztery lata temu!
I wiecie co Wam powiem. Szalenie żałuję, że nie przeczytałem jej własnie przed Etiopią. Ileż rzeczy bym wtedy wiedział lepiej. A jak bym mógł zabłysnąć wśród moich etiopskich znajomych wiedzą o historii ich państwa, która jest znaaaacznie dłuższa niż historia Polski. Wszak informacje o państwie Aksum pochodzą z I wieku naszej ery. I jakby tu powiedzieć – znacznie bogatsza. A Etiopczycy szczycą się tym, że są spadkobiercami dawnego Aksum.
Ten podręcznik momentami czyta się jak świetną powieść historyczną – walki o władzę, intrygi dworskie, skrytobójcy, heretycy, wojny religijne, wojny domowe, okrutne śmierci z wyroków cesarzy, zdrajcy i wierni tronowi cesarskiemu bohaterowie. Jednak jest to podręcznik, który zawiera mnóstwo dat, nazwisk, tytułów stanowisk, analizy sytuacji geopolitycznej i to jest jedyny mankament – zbyt duża liczba informacji.
Książka jest z roku 1987 roku i niestety kończy się w momencie upadku Cesarza Hajle Syllasje I. Zaledwie wspominając końcówkę lat 70-tych i rządy DERGU, zwane Czerwonym Terrorem, które zostały obalone mniej więcej w 1991 roku przez Etiopski Ludowo-Rewolucyjny Front Demokratyczny, dzierżący władzę do dzisiaj.
Jeszcze raz powiem Wam wielka szkoda, że nie spiąłem pośladów i nie przeczytałem tej książki przed wyjazdem do Etiopii. No ale nic straconego. Ja cały czas mam nadzieję tam wrócić, a tematykę będę zgłębiał i trzeba będzie poszukać czegoś bardziej aktualnego. Polecam dla miłośników historii tego państwa. Chociaż pewnie oni ją czytali.
Bazyl
charliethelibrarian