Mam nadzieję, że w momencie, gdy czytacie te słowa Ukraina skutecznie walczy z Rosją, a Putin dostał śmiertelnej sraczki.

Czytelnia New York Public Library. 1911. Źródło: https://www.flickr.com/photos/nypl/3109284711/in/album-72157610967541338/

A dzisiaj o książce, która ma już prawie 30 lat i to, dlaczego o tym wspominam jest bardzo ważne. I książce, która może i ma coś wspólnego z jedną z moich ulubionych książek, czyli „Zasadą Petera”, ale w mojej skromnej opinii jest książką sporo słabszą, albo takową się stała.

Komiksowe perypetie tytułowego Dilberta zna chyba cały świat. Przygody inżyniera zatrudnionego w wielkiej korporacji pojawiły się w polskiej prasie dość wcześnie – chyba to lata dziewięćdziesiąte były, a sam Dilbert po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 1989 roku. Książka, o której piszę ukazała się w Polsce w 1996 roku, dlatego wspominam o niemal trzydziestu latach.

Tajemniczy Pokój nr 100. New York Public Library. 1923. https://www.flickr.com/photos/nypl/3109284011/in/album-72157610967541338/

Ogólnie czytało mi się zadziwiająco powoli. Na pewno nie pochłonąłem tej lektury od razu. Odniosłem wrażenie, że paski komiksu zamiast przyspieszać czytanie – znacznie je spowalniały. I oczywiście nie o tempo czytania tutaj chodzi, a o wrażenia. Jednym słowem lektura tej książki mi się dłużyła, może nie aż tak jak jakieś nudne spotkanie zespołu kierowników wielkiej korporacji, ale się dłużyła.

Czytelnia Główna New York Public Library. 1924. https://flic.kr/p/5JKTF2

Cóż znalazłem w tej książce, ano odbicie amerykańskiego stylu pracy, wraz z kultem zapierdzielu i jednocześnie opierdzielania się. Adams ma trafne spostrzeżenia dotyczące funkcjonowania rynku pracy, korporacji, ogólnie każdej zhierarchizowanej organizacji. Łatwo to przełożyć na biblioteki, ale bez tak zwanych „zagródek” – to tłumaczenie chyba się nie przyjęło i pojęć takich jak zysk, marża, dodatni bilans handlowy.

Odkurzanie książek. New York Public Library 1913. https://flic.kr/p/5JKTu8

Nie powiem autor czasem błysnął humorem ciętym jak brzytwa (zwłaszcza, gdy chodziło o kadrę kierowniczą), ale często też jechał takim wujowym żartem, że szkoda gadać. Był to chyba raczej mocno męski świat i często ten humor mało lotny trafiał do mainstreamu. Szczerze – książka jak dla mnie źle się zestarzała i zupełnie do mnie nie przemówiła, a przecież jest sporo młodsza od wspomnianej „Zasady Petera”

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.