Kolejna książka Cory’ego Doctorowa za mną. Tym razem przeczytałem drugą część przygód Marcusa, który jest bohaterem “Małego brata”. Koniec mojego czytania zbiegł się z wydarzeniami z Paryża i tym co sie działo potem. Dlaczego do tego nawiązuję? Sprawdźcie.
Książka “Homeland” opowiada podobnie jak poprzedniczka o ludziach, którzy lubią nadużywać władzy, którzy pragną kontrolować wszystko i wszystkich, by móc tę wiedzę wykorzystać do zarabiania ogromnej ilości pieniędzy oraz posiadania coraz większej władzy, która pozwoli im… (i tak w koło Macieju). “Homeland” jest książką o technologii, o jej cudownych możliwościach, o pozytywnych zmianach jakie rozwój Internetu wnosi w cywilizację i w społeczeństwa różnorakie, ale jest też “Homeland” książką o złych osobnikach pragnących wykorzystywać Internet oraz Sieć do szpiegowania zwykłych i niezwykłych ludzi, do gromadzenia o nich WSZYSTKICH informacji i wykorzystywania przeciw nim.
Oś fabularna książki dotyczy losów Marcusa, który tym razem zostaje wplątany w aferę dotyczącą zbioru ogromnej liczby dokumentów ujawniających potężną korupcję, oszustwa finansowe, łamanie praw konstytucyjnych, torturowanie więźniów przez amerykańskie firmy najemników, które działające na zlecenie rządu USA. Chłopak podejmuje działania na rzecz ujawnienia tych dokumentów, za co grozi mu ogromne niebezpieczeństwo ze strony prywatnych firm, które nie cofną się przed niczym.
Stany Zjednoczone, w których żyje Marcus pogrążone są w potężnym kryzysie. Ludzie tracą pracę, domy, dobytek. W tym samym czasie amerykański rząd cały czas rozbudowywuje siły policyjne i wojskowe, by skuteczniej walczyć z wszelkimi objawami niepokoju. Najlepszy fragment książki dotyczy policyjnej pacyfikacji demonstracji setek tysięcy ludzi oraz nielegalnego zatrzymaniu Marcusa.
Książka podobnie jak “Mały brat” pełna jest technologicznych szczegółów, opisów działania różnorodnych urządzeń oraz sposobów na zachowanie prywatności, które można wdrożyć, ale dla mnie jest bardziej pesymistyczna w swojej wymowie niż „Mały…”. Wielcy tego świata czy nawet nie tacy wielcy, ale posiadający wpływy i pieniądze nigdy nie staną przed obliczem sprawiedliwości. Koniec kropka.
Doctorow serwuje tym razem znacznie bardziej paranoiczną wizję społeczeństwa inwigilowanego nie tylko przez państwo i służby, ale także wskazuje, że inwigilować może nas każdy kto posiada wiedzę i umiejętności by włamać się do naszego komputerka lub na nasze serwery lub serwery firm, którym powierzamy nasze dane. Przekonały się o tym niedawne różnego rodzaju gwiazdy i gwiazdki, których nagie zdjęcia i filmy zostały wykradzione i udostępnione całemu światu.
Ogólnie zadziwiająco mało jest o złych korporacjach nabijających sobie kiebzę kliknięciami szaraczków. “Homeland” jest mocniej osadzony w “naszej” internetowej rzeczywistości. Tor, Amazon, Google, Reddit, Android, Linuks i wiele, wiele innych stron internetowych, firm, które znamy przewija się przez karty (tfu!, ekran – czytałem na Kindlu) książki.
Dlaczego na początku wspomniałem o wydarzeniach z Paryża? Otóż już kilka dni po tym wydarzeniu przywódcy europejskich państw, którzy tak ładnie maszerowali w obronie wolności słowa mówią o zwiększeniu kontroli nad Internetem! Co ma kurwa piernik do wiatraka się pytam?! Służby pragną naszych rozmów, naszych wiadomości, naszych zdjęć, naszych maili. I tu nie chodzi o to, że uczciwy nie ma nic do ukrycia i niech sobie inwigilują, bo przecież ja nie jestem terrorystą. Tu chodzi o jakieś zasady! Kto będzie kontrolował kontrolujących? Hę?! Już teraz przechowywanie całej historii naszych rozmów, wiadomości i tym podobnych nie stanowi żadnego problemu technicznego. I parafrazując doktora House’a “Każdy ma coś do ukrycia”.
Władze będą ograniczać wolność, swobodę w imię bezpieczeństwa i wojny z terroryzmem. Pierwszy z brzegu link: http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-chca-pozwolic-sluzbom-na-podsluchiwanie-rozmow-w-sieci,nId,1588170
Ale zboczyłem z tematu. “Homeland” to dobra książka, która zdecydowanie celuje w młodego czytelnika, Doctorow pragnie pokazać świat, w którym zwykli ludzie dzięki Internetowi mogą się zjednoczyć i wspólnie zacząć działać dla dobra swojej społeczności. To książka o prywatności i tym, że prywatność to święta rzecz. Polecam wszystkim. Tylko uważajcie, bo możecie popaść w niezłą paranoję i zacząć zaklejać kamerki w laptopach (to nie jest głupi pomysł).
P. S. Książkę czytałem po angielskiemu. Można ją sobie ściągnąć sobie TUTAJ. Książka jest za darmo na licencjach Creative Commons.
Agnieszka
charliethelibrarian
Agnieszka
Agnes
charliethelibrarian