Po długich, jakże długich polowaniach na tę książeczkę udało mi się dorwać ją w swoje łapki. Określenie książeczkę pasuje idealnie bo nie jest to opasłe tomisko. I książeczka nie jest bynajmniej określeniem pejoratywnym – znaczy się w kontekście lekceważenia. „Forrest Gump” to mądra książka, nawet bardzo mądra. Ale mówiąc o książce nie obejdzie się bez porównań do filmu, który poznałem wcześniej niż książkę. Bez tych porównań się nie da. Moje ostrożne przypuszczenia są takie, że większość osób z mojego pokolenia nawet nie wie, że Zemeckis nakręcił film na podstawie książki. Film pana Roberta na trwale wpisał się złotymi głoskami w historię kina, popkultury, wrył się w świadomość wielu ludzi. A sceny z tego filmu stały się kultowe. Film Zemeckisa jest świetny, ale książka jest zdecydowanie lepsza. Po pierwsze jest prawdziwsza. Zemeckis postać Forresta wyidealizował, wiem jak to brzmi ale w filmie Forrest nie robi nic złego. Wszystko przytrafia mu się nie z jego winy. Jego historia jest ckliwa i wzruszająca – co spodobało się wielu milionom ludzi. W książce Forrest jest idiotą ale również geniuszem. Jest typem, którego lekarze określają idiota savant. Nawet w książce pojawia się to określenie. W skrócie chodzi o to, że debil (to nie żadne negatywne określenia ale medyczny termin), który nie potrafi sobie zawiązać sznurówek i ma problemy z zapamiętaniem kilku zdań równocześnie zna i rozumie! fizykę kwantową, a szachy ma w małym paluszku. Taki jest właśnie Forrest. Kretyn nie potrafiący zapamiętać kilku zagrań w „futbola”, jednocześnie jest matematycznym geniuszem. Facet, który gdy ma przemawiać publicznie jedyne co umie powiedzieć to „CHCE MI SIE SIKU”, wygrywa międzynarodowy turniej szachowy. Oto cały Forrest, w filmie łagodny jak baranek, grzeczniutki, niewinny. W książce już taki nie jest. Cała historia z Jenny, która była taka romantyczna w filmie, w książce jest również romantyczna ale jest również bardziej hmm… życiowa. Forrest i Jenny nie byli żadną platoniczną miłością bo jak nam opowiada Forrest: „wyprawialiśmy rzeczy o jakich nawet nie śniłem. Ale Jenny miała niesamowite pomysły! Pokazywała mi różne pozycje, co to bym sam na nie nigdy nie wpadł…”. Gdyby w filmie Zemeckis pokazał Forresta jak jara zielsko i pije wódę to raczej taki „normalny” to znaczy taki nie całkiem niewinny Forrest nie spodobałby się tak wielu ludziom (mam nadzieję, że ludzie, którzy nie palą zielska i nie piją wódy nie obrażą się, że uznałem te czynności za „normalne”). Po przeczytaniu książki znacznie bardziej wolę tego książkowego Forresta. Po pierwsze ma więcej przygód niż ten z filmu. Po drugie nie jest takim niewinnym cielęciem jak Tom Hanks i jak trzeba to potrafi przypierdolić komu trzeba, choć jego podejście do życia można określić jako „płyń z prądem”. Gump przyjmuje los i wszystkie wypadki ze stoickim spokojem, ale gdy trzeba potrafi zawalczyć o swoje. A wszystko to robi w prosty i nieskomplikowany sposób idioty. Forrest sam z siebie nie potrafi oszukiwać, robi to jedynie na życzenie innych osób co często wpędza go w kłopoty. Książka nie kończy się może klasycznym happy endem ale przesłanie jest proste – ważne jest by spojrzeć na swoje życie i tak jak Forrest powiedzieć „nie było nudne jak flaki z olejem”
Groom napisał książkę ironiczną i pouczającą. Postać Forresta pozwala spojrzeć na nas, tak zwanych „normalnych” ludzi z zupełnie innej perspektywy. Forrest to idiota i jako taki może sobie pozwolić na bardzo wiele w społeczeństwie. Ludzie przebaczają idiotom ich prawdomówność i szczerość biorąc je za przejaw debilizmu. Zresztą w książce jest kilka odniesień do literatury światowej i roli idioty czy też błazna w wielu dziełach literackich. A rolą tą jest właśnie obnażanie obłudy, hipokryzji czy też śmieszności ludzi. Jak wspomniałem na początku mądra bardzo mądra książka. Polecam, każdemu idealnie nadaje się na jakieś życiowe dołeczki czy też chwile zwątpienia. Postaram się kupić sobie egzemplarz coby książeczkę mieć pod ręką.
martylek
charliethelibrarian
J.
charliethelibrarian
J.
charliethelibrarian
J.
charliethelibrarian