Góðan daginn! Moi drodzy góðan daginn! To podobno dzień dobry po islandzku! Bo jeśli do tej pory nie zorientowaliście się, że mamy do czynienia z literaturą z kręgów mroźnej północy to teraz Wam to mówię, a raczej piszę. Dzisiaj będzie o książce, której ja nie wybrałem, została wybrana dla mnie i co z tego wynikło zapraszam niżej.

Mapa Islandii niejakiego Abrahama Orteliusa. Źródło:
https://www.flickr.com/photos/national_library_of_norway/24956061075/

Wynikła dość ciekawa, ale nie zachwycająca przygoda. Od razu mówię, że w opisach książki na lubimyczytac.pl, blogach czytelniczych i innych serwisach znajdziecie informację klasyfikujące książkę jaki science and fiction, postapokalipsę, dystopię, a nawet political fiction. Czy tak jest w istocie? W sumie wydaje mi się, że ta książka ma wszystkiego po trochu.

Viking tuż przed wyruszeniem na łupieżczą wyprawę. 1109 rok, niekoloryzowane. Źródlo: https://flic.kr/p/cLDu5C Miljöer-Nationalpark, Övrigt-Historiespel/Gestaltning

Zacznę od tego, że książka teoretycznie składa się z elementów, które powinny stworzyć fascynującą historię; mamy odciętą od świata, poprzez niewytłumaczone zjawisko, wyspę czyli Islandię, której mieszkańcy muszą stawić czoła bezprecedensowemu wyzwaniu – przetrwać bez pomocy z zewnątrz. Bez dostaw jedzenia, produktów, które raczej nie rosną na Islandii – na przykład bez kawy! A Skandynawowie uwielbiają kawę… Bez ropy, bez węgla, bez wielu rzeczy, o których nawet nie myślimy, że są niezbędne w utrzymaniu naszego stylu życia. Autorka opisuje proces tego jak może wyglądać rozpad demokratycznego społeczeństwa w obliczu końca świata.

Islandzki fiord. Źródło: https://flic.kr/p/E2RWMq

Będę z Wami szczery – niby książka ma wszystkie elementy, które powinny u mnie wywołać opad szczeny i zachwyt, ale coś nie zagrało. Wydaje mi się, że głównym powodem dlaczego nie padam na kolana przed skądinąd świetnym pomysłem to chyba styl w jakim napisana jest książka. Za cholerę nie mogłem poczuć jakiejkolwiek empatii do bohaterów, do mieszkańców Islandii, którzy stoją przed obliczem strasznej katastrofy. Wydawał mi się sztywny i nie był w stanie dotrzeć do mnie, poruszyć jakąkolwiek strunę w mej duszy.

W takiej islandzkiej kuchni spokojnie można przygotować pyszny posiłek, pozwalający przetrwać apokalipsę. Źródło: https://flic.kr/p/7WRDYh

A przecież autorka metodycznie pokazuje mechanizmy, które pojawiają się w momencie, gdy następuje reglamentacja dóbr. Paramilitarne bojówki, które siłą odbierają jedzenie, paliwo. Rząd, który wprowadza ostre prawo w imię ochrony społeczeństwa, a jednocześnie jego przedstawiciele opływają w „luksusy”, rozpadające się więzi rodzinne i społeczne, problem imigrantów i bezrobotnych (nagle okazuje się, że wiele zawodów jest bezużytecznych). Walka o przetrwanie i upadek norm moralnych. Jest też mocny akcent związany z imigrantami i przerażającym rozwiązaniu ich problemu.

A w takim islandzkim domu też można apokalipsą przetrwać. Źródło: https://flic.kr/p/8kzeDs

To książka, która może pozbawić złudzeń osoby wierzące, że ludzie z natury są dobrzy i chcą sobie pomagać. Gdy przyjdzie wybierać pomiędzy humanitaryzmem, obcym, który przyjechał do kraju, a przeżyciem to i tak większość ludzi przymknie oko na zło, które zostanie popełnione. W imię przetrwania swojego, rodziny, społeczności. To książka, która pokazuje też, że Islandia jeśli ograniczy populację, zrezygnuje z zachodniego stylu życia ma szansę stać się samowystarczalną wyspą. Tylko niech nie robi tego w sposób, który opisała autorka!

Stolica Islandii – Reykjavik około 1900 roku. Źródło: https://flic.kr/p/7WN3Ur

Ogólnie polecam – bo koncept, bo ciekawe spojrzenie, ale też ten chropawy styl mnie irytował. Wiem, że wielu ludkom się podoba i w sumie dobrze, bo to na pewno nie jest zła książka :)

Comments (4)

  1. Odpowiedz

    Dla mnie bomba. Pojmuję trochę, skąd u ciebie to chłodne przyjęcie – bo i napisana jest ta książka w chłodny sposób, trochę bezosobowo, tak jakby z dystansem. Ale to, co w środku, wynagrodziło mi to.

  2. Odpowiedz

    Mimo wszystko dam szansę, bo rzeczywiście wszystko tam brzmi zachęcająco, no i dodatkowo ten entuzjastyczny komentarz Agnes też mnie skusił. Najwyżej się zawiodę, no ale to nic nowego, bo ostatnio mało co mi się podoba. Starzejemy się, panie wójcie.

Skomentuj charliethelibrarian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.