Lato w pełni! Jest po prostu przecudownie i przewspaniale! Uwielbiam taką pogodę i chociaż wiem, że dla wielu jest ona nie do zniesienia nic na to nie poradzę. Dlatego mam nadzieję, że wszyscy (ludzie i zwierzęta) przetrwamy jakoś ten czas, ale póki co staram się czerpać pełnymi garściami!

Źródło: ów wyłączony Internet.

Moja pierwsza książka pana Mroza i pierwsze spotkanie z jego pełnowymiarową powieścią (wcześniej gdzieś tam czytałem jego opowiadania – głównie science and fiction). I cóż moi drodzy mogę Wam rzec?

Marudny Kot zawsze w punkt.

Najpierw plus – autor odrobił internetowe poletko i sypie jak z rękawa (znaczy się jego bohaterowie) terminami, które znają osoby siedzące w sieci trochę dłużej niż od ostatniego mema z Grumpy Catem (Requiescat In Pace). Pojawiają się motywy i motywiki, które sam kojarzę, a które raczej szerszej publiczności nie są znane. I to największy plus tej książki.

Czy zabójca urzekła Pana?

Niestety spotkanie z twórczością pana Mroza przebiegło w atmosferze mało wciągającej, wcale nie interesującej, a przede wszystkim miało otoczkę braku polotu, topornej i bezsensownej intrygi okraszonej często dziwnymi wstawkami i mało prawdopodobnymi sytuacjami. Za nic nie poczułem tej książki. Nie drgnęło me serduszko i nie pobudził się umysł chłonący niesamowite doznania z lektury. No może w przypadku, gdy język powieści kaleczył język polski (w sposób raczej niezamierzony – ot takie lapsusy językowe, które w dobrze zredagowanej książce nie powinny mieć miejsca).

Źródło: Internet

I choć dużo słyszałem o Chyłce i jestem pełen podziwu dla produktywności pana Remigiusza na razie nie zapowiada się na mój szybki powrót do jego książek. Dlatego też nie będę się zbytnio rozpisywał, bo w sumie nie ma za bardzo o czym.

P. S. Mi też w tym upale średnio chce się wspinać na wyżyny erudycji. A nazwisko pisarza w sam raz na ukojenie w ten piękny letni czas.

Comments (7)

  1. Odpowiedz

    Przeczytałam wszystkie wydane przez Mroza książki, tą także. I tak, są słabe, schematyczne i absurdalne. Z każdą kolejną zastanawiam się „czemu ja to sobie robię”, ale i tak siedzą i czytam dalej. Seria o Chyłce miała może 2-3 dobre tomy, potem to już pisanie dla kasy, ogólnie nie polecam. Ja sprawdzam tylko, jak daleko posunął sie autor – i gdy myślę, że już mnie niczym nie zaskoczy, wyjeżdża z nową książką, bezsensowną i bardziej niedorzeczną niż wszystkie inne, a jeśli jest to kolejny tom serii to zaprzecza on wszystkiemu co działo się w poprzednich. Panie Mrozie, niech pan już nie pisze.
    Właśnie wróciłam do pisania bloga po dość długiej przerwie. Jeśli masz czas i ochotę to zapraszam do siebie na podsumowanie pierwszej połowy roku: http://castleona-cloud.blogspot.com/2019/06/poowa-wyzwania-przeczytam-52-ksiazki-w.html

    • Odpowiedz

      YVAINE SEMPERE, skoro wszystkie dotychczas przeczytane przez Ciebie pozycje Mroza były słabe, schematyczne i absurdalne to po co w ogóle je czytasz? To jakaś forma literackiego masochizmu ;) ? Mnie byłoby szkoda marnować czas na coś, po czym nie spodziewam się niczego dobrego. Tyle jest książek do przeczytania, tyle intrygujących powieści czeka w kolejce, że ja takich ewidentnie słabych tytułów nawet nie biorę pod uwagę, przy wyborze kolejnej lektury. Wystarczy mi opinia zaufanego blogera, jak np. Charliego – podejrzewam, że niejednokrotnie lektura recenzji jest bardziej wartościowa niż lektura samego powieścidła ;)

      • Odpowiedz

        O dziękuję, dziękuję za zaufanie – mam podobnie do Ciebie Ambrose. Ale czyż w życiu nie trzeba mieć jednak jakiegoś punktu odniesienia – czasem przeczytać coś kiepskiego, żeby wiedzieć co jest dobre? Każdy ma swoje drobne przyjemności czy też grzeszki :) I w sumie każdemu może się podobać coś innego i w pewien sposób to jest piękne.

    • Odpowiedz

      Miałem się tak samo spytać – to chyba jakaś „grzeszna przyjemność” :) – ja na Mroza się nie zamykam – Chyłkę sobie wielu moich znajomych chwali, ale właśnie „Hastag” podobno jest jedną z wielu gorszych książek.

  2. Odpowiedz

    Charlie, tak, masz rację. Niekiedy warto jest sięgnąć po coś, co niekoniecznie lubimy, żeby przekonać się czy faktycznie jest bądź nie jest to w naszym guście. Ale do tego, żeby ocenić czy po drodze nam z danym pisarzem bądź pisarką wystarczą chyba 2 – 3 książki. Potem, przynajmniej wg mnie, to już tylko strata czasu.

    A jeśli mówimy o „dirty pleasures” to już inna bajka, chociaż do mnie trochę nie trafia idea takiego nazewnictwa. Skoro coś sprawia nam przyjemność, to po co się z tym krygować czy wstydzić się tego ;) ? Jedni czytają książki dla relaksu, inni szukają w nich prawd objawionych, znajdą się i tacy, którzy traktują je jako formę intelektualnej szarady – wydaje mi się, że najważniejsze, żeby lekturze towarzyszyły pozytywne emocje.

    • Odpowiedz

      Zgadzam się z Tobą odnośnie tego niepotrzebnego krygowania się… ale inni chyba nie biorąc pod uwagę reakcje moich znajomych na mój pulpit z niemal nagim Thanosem :D.

  3. Odpowiedz

    Skoro Charlie przeczytał już Mroza, to czas na panią Michalak! ;) A tak serio to czasem mam ochotę przeczytać coś Mroza, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście jest tak źle, jak wszyscy mówią, ale z drugiej strony czasu chyba mi trochę szkoda :) (choć w sumie obejrzenie „Zmierzchu” stratą czasu dla mnie nie było, w życiu się tak nie ubawiłam :D )

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.