No i powróciłem po bardzo ale to bardzo hucznej Wigilii w gronie przyjaciół.
W poniedziałek w pracy byłem jak to pani M. ujęła słowami Herberta:
„ściskany niewidzialnymi kleszczami
miażdżony innym czasem”
– to z wiersza „Pan Cogito obserwuje zmarłego przyjaciela”. Musiałem wyglądać naprawdę marnie. Ale to już minęło.
Dziś był ostatni dzionek w pracy. I choć pogoda za oknem w Krakowie nie nastraja za bardzo do świątecznych klimatów. (Nawet rowerem się nie za fajnie jeździło w taką pluchę.) I pani M. prawie zabiła mnie ciężkawymi tomami „Przeglądu Powszechnego”, to jednak przeciwieństwie do –Młodej Bibliotekarki nic do świąt nie mam.
No i czeka mnie jeszcze trzygodzinna podróż w rodzinne strony.
Nie wiem jak z netem w domu więc w razie czego życzę wszystkim po prostu WESOŁYCH i SPOKOJNYCH.
Pozdrawiam serdecznie!
P. S. Owa Młoda Bibliotekarka wspomniała mnie na swym blogu! Niesamowite :)