Zupełnie przypadkiem wpadła mi w rączki ta książka. Cóż mogę stwierdzić czasem przypadek wyjdzie nam na dobre. Kumpel kupił obydwa tomy bo kosztowały tylko 9 złotych za każdy. Zupełnie nie rozumiem tej polityki cenowej. Pewnie Fabryka Słów się przeliczyła i książka nie okazała się taka popularna, a teraz trzeba jakoś to sprzedać.
Fabuła – dosyć odległa przyszłość ludzkości – po wojnie nuklearnej Ziemia jest wrakiem ale jakoś tam powolutku daje sobie radę. Ludzkość mimo wojny nuklearnej jest zaawansowana technologicznie i sobie śmiga po Układzie Słonecznym. Niestety nie śmiga w pokoju – Ziemia walczy z dwiema swoimi koloniami – Marsem i Wenus. Walczy w sposób brudny, nikczemny i brzydki. Kiedy jednak wojna w końcu się kończy – żołnierze walczący na kosmicznych battleshipach okazują się zbędni. Władze Ziemi chcą się ich pozbyć, jak to bywa w przypadku władz Ziemi, w sposób brzydki i nikczemny. Jednak weterani nie dają się nabić w butelkę i podejmują rzuconą rękawicę. Mamy jeszcze po drodze obcych, mutantów, seks – ogólnie chyba wszystko co potrzebne w science – fiction a może nawet troszkę więcej.
Podczas czytania pierwszego tomu bawiłem się setnie. Kilka smaczków dla miłośników fantastyki, dobry humor. Eugeniusz Dębski całkiem fajnie to przetłumaczył. Ja osobiście w science fiction uwielbiam gdy autor w troszkę szerszy sposób opisuje rzeczywistość, świat w jakim przyszło żyć jego bohaterom. Tutaj mamy troszkę tego – opis wojny nuklearnej, świata po niej. Odczułem również lekkie naigrywanie się z naszej rzeczywistości. Otóż system rządów na Ziemi to kapitalizm ludowy :) Nie ma narodów, nie ma państw a Ziemia to korporacja, wszyscy jej mieszkańcy to akcjonariusze. Autor puszcza oczko do naszej współczesności – wszyscy są zadłużeni, już rodzą się z kredytami na które będą musieli pracować do końca żywota.
Drugi tom znacznie słabszy, jakby brakło tego rozpędu jaki miał pierwszy tom. Ale też czytało się dobrze.
Ogólnie polecam – lektura lekka, łatwa i przyjemna.
MR
charliethelibrarian