William Faulkner "Azyl"

William Faulkner "Azyl"

Będzie o książce amerykańskiego klasyka, laureata Nagrody Nobla. Reprezentant prozy modernistycznej lat 30 – tych i to dało się odczuć.

Troszkę o fabule powieści – młoda dziewczyna trafia z pewnym kolegą do meliny gdzie handluje się pędzonym bimbrem. (Akcja rozgrywa się w czasach prohibicji). Spędza tam noc, towarzystwo w melinie jest co najmniej dziwne i przerażające. Na następny dzień dziewczyna jest świadkiem morderstwa i zostaje również zgwałcona przez jednego z oprychów. Ten następnie porywa ją do Memphis i umieszcza w domu publicznym gdzie dziewczyna pogrąża się w obojętności i apatii oraz oparach alkoholu i w dziwnym układzie seksualnym ze swoim porywaczem. Jest jeszcze adwokat, który postanawia bronić niesłusznie oskarżonego o morderstwo innego mieszkańca meliny. Finału nie będę opowiadał ale nie jest on bynajmniej optymistyczny.

Hmm…. cóż nie wiem czy to był dobry wybór jeśli chodzi o poznanie Faulknera – książkę ogólnie czytało mi się w porządku. Ale nie wywarła na mnie jakiegoś głębszego wrażenia. Wszystko tam było takie jakieś rozmyte – dużo niedopowiedzeń jeśli chodzi o fabułę, ciągłość akcji. Tak jakby autor opowiadał nam niektóre fragmenty historii o innych zupełnie zapominając. W przypadku tej powieści mocno mnie to drażniło. Poza tym książka smutna, bez happy endu i choć główny oprych nie uniknął kary, to kara ta nie spotkała go za jego przewinienia tylko za coś zupełnie przypadkowego. Jeden z głównych bohaterów – adwokat, który chce bronić niewinnie oskarżonego zupełnie bezinteresownie, w oczach ludzi z miasteczka robi to tylko po to by bzyknąć kobietę oskarżonego. Zgwałcona dziewczyna podczas rozprawy nie wskazuje prawdziwego winnego. Wniosek z lektury jest taki – świat jest niesprawiedliwy i nic nie jest w stanie tego zmienić. Człowiek sam w pojedynkę to sobie może najwyżej dupę podetrzeć o ile wcześniej mu ktoś papieru nie zajebie. Społeczeństwo jest pełne obłudy, fałszu i hipokryzji. Ważniejsze dla ludzi jest to co inni powiedzą a nie własne zdanie. W sumie to nic się nie zmieniło od lat trzydziestych.

Ogólnie książka do przeczytania, ale bez jakiejś rewelacji –  trochę czasu upłynęło we wodach Missisipi i książka nie jest już taka interesująca.

Comments (3)

  1. Pingback: Erskine Caldwell „Poletko pana Boga” « Blog Charliego Bibliotekarza

  2. Pingback: Erskine Caldwell “Poletko pana Boga” | Blog Charliego Bibliotekarza

  3. Pingback: William Faulkner "Koniokrady" | Blog Charliego Bibliotekarza

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.