
Hej, ho! Nadszedł ten czas. Nadchodzi Wieczna Zima, która potrwa kilka stuleci. Ludzkość przyczai się niczym larwy robali w głębinach jaskiń, a na Helikonii władzę ponownie obejmą fagory!

Ostatnia część trylogii. Przynosi ukojenie w postaci tak upragnionego chłodu i tłustej śmierci – choroby, która zabija większość populacji, a tych którzy przetrwają przygotowuje do życia w nowej znacznie zimniejszej rzeczywistości. I ma bardzo makabryczny przebieg.
Aldiss nie zaskoczył znów (może tym, że historia jest w miarę linearna, a także dotyczy niewielkiego grona osób). Znów mamy opowieść tak naprawdę fantasy z domieszką science and fiction w postaci doniesień z Avernusa i Ziemi.

Przyjrzyjmy się Avernusowi – otóż populacja stacji się zdegenerowała, pogrążyła w hedonizmie, eksperymentach genetycznych, wewnętrznych konfliktach, które całkowicie zniszczyły załogę. Eksperymenty genetyczne to między innymi olbrzymie świadome waginy, które miały służyć orgiom, ale stały się narzędziami zniszczenia (tak było nie ściemniam) czy inne stwory mając służyć zboczonym i perwersyjnym zachciankom mieszkańców stacji.

Źródło: pinterest.com
Co do Ziemi to tutaj Aldiss roztacza wizję zupełnie odmienną – cywilizacja ludzi całkowicie odsunęła się od rozwoju technologicznego. Połączyła się mentalnie z Ziemią czyli Gają i ludzie wiodą żywot koczowniczy, ale nie prymitywny. Dodatkowo powstały nowe istoty – tak zwani geonauci, którzy są niczym wielkie bloki lodu wędrujące przez Ziemię. Z dawnych czasów zostały opowieści i legendy oraz przekaz z Helikonii, który wzburza żywe zainteresowanie Ziemian.

Jest kilka dobrych momentów w tej książce – tłusta śmierć i opis jej przebiegu świetnie nadawałby się do filmu o krwiożerczych kanibalach i ludożercach pożerających bliźnich niczym zombiaki. Wędrówka głównych bohaterów poprzez krainy Helikonii pogrążone w wojnie, ale też pełne rozkwitu i cywilizacyjnego rozwoju. Wielka szkoda, że wszytko to runie, a zima pogrąży i zniszczy wszystko.

https://ephemeralnewyork.wordpress.com/2012/03/05/how-the-great-white-hurricane-changed-new-york/
Ostatni tom czytało mi się chyba najlepiej – poza może strasznie dziwacznymi i idiotycznymi opisami upadku Avernusa (autor nieźle poszalał) to historia była spójna, w miarę klarowna i wciągająca. Chciałbym napisać, że Zima Helikonii to udane zwieńczenie przecudownego cyklu, ale nie będę Wam ściemniał – trylogia Helikonii mnie zmęczyła. Jestem zadowolony, że poznałem te książki, ale wynika to tylko z mojego skrzywienia, że zawsze staram się kończyć to co zacząłem czytać. Moim zdaniem Aldiss to rzecz dla czytelników o już wyrobionym guście, którzy wiedzą czego szukają w fantastyce naukowej. Ja sam nie znalazłem tego czego szukam, ale aż tak bardzo nie jestem rozczarowany. Ogólnie polecam, lecz nie wszystkim i od razu ostrzegam, że to może być dość mozolna lektura.
Pingback: Brian W. Aldiss „Kto zastąpi człowieka” – Blog Charliego Bibliotekarza