Przeczytałem tę książkę za namową znajomej. Sprawdziłem co tam o niej piszą na biblionetce. No i zupełnie nie rozumiem zachwytów. Mój Boże jak ja się z tym „Lektorem” męczyłem. Cała ta opowieść wydała mi się strasznie płaska. Płaska jak moje rodzinne mazowieckie strony (choć u mnie da się jeszcze czasem wypatrzeć jakąś samotną gruszę w polu). A w tej książce nie znalazłem nic, pustka. Nie wiem czy to przez język, czy może sposób narracji taki jakiś chłodny, obojętny. Autor nie potrafił wzbudzić we mnie żadnego zainteresowania i jakiejkolwiek emocji. Byłem zadowolony, że wreszcie skończyłem książkę. Choć obiecywałem sobie, że książek, które mi się nie podobają nie będę kończył. No ale z tym „Lektorem” to było chyba tak, że wciąż liczyłem aż coś się stanie. No i trochę się przeliczyłem. Cały czas miałem wrażenie, że mam do czynienia z tzw. sztuką dla sztuki. Niby jest wszystko – miłość, pożądanie, tajemnica. Kara za winy, wielkie pytania w stylu „Jak ludzie mogli robić coś takiego innym ludziom?” ale jak powiedziałem wcześniej to wszystko wydaje mi się jakieś takie płaskie, rozmyte, pozbawione głębszego sensu. Podobno film jest lepszy od książki – chociaż po tym co przeczytałem jakoś nie chce mi się znowu zagłębiać w tę historię.
Bilbo
charliethelibrarian