Lato, lato czeka! I jest cudnie i wspaniale. Niestety moje Drogie i moi Drodzy – ja uwielbiam upał w mieście i zdecydowanie taka pogoda jest dla mnie wspaniałą okazją do odczuwania żywota pełną piersią. Ciekaw jestem czy kojarzycie ten tytuł? A jeśli nie to ja Wam go przybliżę. Sięgnąłem po tę książkę na straganie, bo gdzieś zakuło jakieś wspomnienie, że kojarzę nie tylko nazwisko autora, ale i tę okładkę, która umówmy się niezbyt jest urokliwa. A statek kosmiczny wygląda jak żelazko.
I zacząłem byłem ją czytać i faktycznie okazało się, że ją w zamierzchłych czasach przeczytałem. To opowieść o kontakcie z Obcymi, ale nie taka jak w standardowej science and fiction. Bova robi świetny twist i buduje narrację wokół zbliżającego się do Ziemi obiektu ewidentnie zbudowanego przez Obcych. Perspektywę zyskujemy śledząc poczynania naukowców, astronomów, radiooperatorów, inżynierów i techników, z wielu państw świata.
Nie brakuje też walki wywiadów (to czasy zimnej wojny), które pragną zagarnąć tajemnice przybyszów ze sobą. Powolna akcja, brak jakiegokolwiek napięcia i snujące się wydarzenia mogłyby sugerować nudną książkę, ale tak nie jest.
Bova świetnie wyczuł jak wyglądałby kontakt z Obcą cywilizacją. Mam na myśli fakt, że nawet w tak ważnym dla ludzkości momencie rządy mocarstw patrzyłyby na koniec własnego nosa i myślały o doraźnych korzyściach i o tym jak wykorzystać technologię Obcych, aby dojechać wroga.
Na dobrą sprawę element science and fiction pojawia się dopiero w środku książki i co dziwne wcale mi to nie przeszkadzało. Książka ukazała się w 1981, a u nas w 1994. Zorientowałem się, że jest częścią cyklu, o nazwie Voyagers, niestety w Polsce ukazała się tylko pierwsza część.
Polecam wytrwałym. I miłośnikom nieoczywistego, ale też thrillerów politycznych i political fiction.
Pan Książeczka