Hej, hej. Dzisiaj tradycyjnie bez wstępów choć mogilizacja w Rosji pozwala mieć trochę optymizmu co do dalszych losów wojny. Oby Ukraina zwyciężyła.
Powrót do lektury z dzieciństwa, tfu! Lat młodości. Takie powroty bywają różne, ale przyznam się, że większego rozczarowania nie odczułem. Podczas czytania zadziwiająco dobrze pamiętałem klimat tej książki. Takiego miejsca dekadenckiego, gdzie narkotyki, alkohol, złe występki to standard życia porządnego obywatela. Ale opis dzielnicy mutantów hardkorowy w swym okrucieństwie.
Moim skromnym zdaniem jak na książkę napisaną ponad 60 lat temu to trzyma się bardzo dobrze. I mam taką obawę, że tłumaczenie mogło znacznie zubożyć dekadencką wymowę utworu, bo nawet polski tytuł zupełnie mija się z tym orginalnym The status civilization, który to wiele obiecuje, bo w Planecie zła istotnie chodzi o status. Jak to zwykle u Sheckley’a mamy mnóstwo humoru i to świetnego. Sam opis planety, na której bycie złym to prawo, a jeśli unikasz bycia złym to łamiesz prawo i tym samym masz przerąbane – miodzio. Podejrzewam, że w latach 60-tych w USA książka wywołała sporo szumu, bo i mamy tutaj opisany Kościół Szatana, który jak każda instytucja sformalizowana jest nudny i nie oferuje niczego poza formułkami i bezsensownymi rytuałami.
To książka wyśmiewająca uporządkowany świat, pokazująca, że każde społeczeństwo nawet to oparte teoretycznie na anarchii czyli odwrotności „normalnego” społeczeństwa wytworzy swoje struktury i hierarchię, Poza tym to książka o tym, że unifikacja, dobrobyt oraz brak chęci rozwoju prowadzi do stagnacji. Jest też tam dobry i mocny motyw przewodni związany z indoktrynacją, przekazem podprogowym i zniewoleniem obywateli w najgorszy możliwy sposób – poprzez ich umysły.
To była dobra podróż w przeszłość. „Planeta zła” pozostanie jedną z moich ulubionych książek. I (zdaję sobie sprawę, że to obietnica bez pokrycia) przeczytam ją kiedyś w oryginale. Polecam gorąco nie tylko maniakom starej s-f.
DobraFanfikcja
charliethelibrarian