Na piątkowy marcowy dzień historia wielce pouczająca o tym, że nie należy ufać aptekarzom, bo mogą nam wykręcić iście śmierdzący numer.

Nie mogłem uwierzyć w tę historię, dalej nie mogę w nią uwierzyć. Przeczytajcie koniecznie o parze zakochanych, którzy chcieli być jak Romeo i Julia, ale na szczęście dla nich skończyło się tylko na zabrudzonej pościeli oraz bardzo nieprzyjemnym zapachu. A para zakochanych bohaterów tego „dramatu”  żyła długo i szczęśliwie (taką mam nadzieję! )

Ta sensacyjna informacja pochodzi z Ilustrowanego Kuryera Codziennego nr 60, 1 marca 1926.

IKC1926nr601III

IKC1926nr601IIIa

 

Tragikomiczne „samobójstwo” zakochanych.

[quote style=”1″] Niezwykle komiczny wypadek wydarzył się onegdaj przy usiłowanem samobójstwie pewnej zakochanej pary w Stanisławowie.

Oto w 18-letniej córce właściciela sklepu pannie Sarze P. rozkochał się bezpamiętnie młody pomocnik sklepowy L., znajdując u ukochanej wzajemność uczuć. Miłość ta jednak natrafiła na zdecydowany opór ze strony rodziców panny, którzy nie chcieli zezwolić młodym na związek małżeński. Zrozpaczony młodzieniec postanowił wobec tych przeszkód popełnić wraz z ukochaną samobójstwo. W tym celu nabył w aptece silną truciznę na szczury, poczem udał się ze swą wybraną do hotelu. W wynajętym pokoju hotelowym spożyli truciznę, następnie ułożyli się w łóżku, oczekując zaś na śmierć — usnęli.

W międzyczasie zrozpaczona matka, przeczuwając grożące córce niebezpieczeństwo, przy pomocy policji rozpoczęła poszukiwania za zaginioną. Po dłuższym czasie odnaleziono ślady zaginionej córki, wiodące do hotelu.

Po otworzeniu drzwi pokoju hotelowego uderzyła przybyłych ostra, nieznośna woń, równocześnie ujrzeli desperatów, pogrążonych w głębokim śnie.

Zagadkę rozwiązano. Oto aptekarz, u którego niedoszły samobójca zgłosił się po truciznę, podejrzewając samobójcze zamiary, sprzedał zamiast trucizny środek nasenny, działający równocześnie jako silny środek przeczyszczający.

W ten sposób dowcipny aptekarz nie tylko uratował młodym życie, lecz stał się również bezwiednym swatem, gdyż rodzice panny wobec opisanego wydarzenia, zezwolili młodym na zawarcie związku małżeńskiego. [/quote]

Po przeczytaniu tej notki prasowej mnóstwo pytań przychodzi mi na myśl.

Czy istnieje taki środek, który jednocześnie nas uśpi i przeczyści nasze kiszki?

Czy młodzi w jakiś szczególny sposób obchodzili rocznicę zwycięstwa ich miłości nad sprzeciwem rodziców?

Czy zakochani mieli później jakieś pieszczotliwe określenia na siebie?

Jakie ślady zostawiała córka, przed pójściem do hotelu? Po jej wyjściu z hotelu możemy się domyśleć co to były za ślady, ale przed?

I na  koniec: Czy aptekarz został zaproszony na wesele?

Historia sprzed osiemdziesięciu lat a wciąż bawi. Wybaczcie moje proste poczucie humoru:)

Sprawa zakończyła się szczęśliwie dla wszystkich. Ocalono dwa życia ludzkie, młodzi wzięli ślub, rodzice odzyskali córkę i zyskali nowego zięcia, aptekarz sprzedał przeterminowaną trutkę na szczury, a prasa miała „pożywkę”.

Miłość zwycięży wszystko! Trzeba w to wierzyć! Nie poddawać się i do końca walczyć!

Tradycyjnie znalezione w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej.

Comments (11)

  1. Odpowiedz

    Najlepsze było później. Znudzeni brakiem dalszych romantycznych przeszkód dla ich związku i prozą życia młodzi małżonkowie wnieśli o rozwód siedem miesięcy później, zupełnie nie rozumiejąc, co ich napadło. Sorry mam wbudowanego cynika:]

  2. Odpowiedz

    hehe, naprawdę dobre ;-). Co prawda brzmi to jak typowy gag komediowy, ale jednak… jest to dobrze naoliwiony gag ;-)

  3. Odpowiedz

    Wspaniałe! To musiała być jakaś tajemnicza mikstura luminalowo – senesowa. A jeśli chodzi o pieszczotliwe zwroty – pewnie “moja Ty kupeczko” lub “mój Ty batoniku” :)

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.