Tytuł książki omawianej to "Rusałka". Macie więc wiślaną rusałkę autorstwa Krystyny - Szalewskiej - Gałdyńskiej. Źródło: http://kpbc.umk.pl/dlibra/doccontent?id=75051

Tytuł książki omawianej to „Rusałka”. Macie więc wiślaną rusałkę autorstwa Krystyny – Szalewskiej – Gałdyńskiej. Źródło: http://kpbc.umk.pl/dlibra/doccontent?id=75051

Hej, odnalazłem po długiej przerwie kolejny odcinek „Książek najgorszych”. Z licznika jaki zawarłem w tytule widać, że to już trzydziesty raz jak przytaczam Wam „perły” literatury polskiej okresu międzywojennego.

Dzisiaj Stefan Krzywoszewski i jego „Rusałka”

Wiadomości Literackie nr 4, 24 stycznia 1926 roku.

WL_1926_nr4_24_I_najgorsze WL_1926_nr4_24_I_najgorsze_2

Książki najgorsze

Biblioteka Dzieł Wyborowych. Redaktor Feliks Gadomski. Tom LV. Stefan Krzywoszewski. Rusałka. Warszawa, 1925; str. 137 i 3nl.

 Autor „Rusałki”, jak to się często zdarza grafomanom i podrzędnym pisarzom ma skłonność do zwierzeń osobistych.

Opowiadanie p. t. „Bluzka”, które udało nam się przeczytać w całości, zaraz na wstępie zapoznaje nas z wyglądem zewnętrznym autora:

„Na jego szerokiej, tłustej twarzy, obramowanej krótko przystrzyżonemi faworytami (Czekalski i Liński), malowało się bezmyślne zadowolenie”.

O kilka stron dalej znajdujemy zdanie oświetlające dokładnie charakter całego opowiadania:

„Z przerażenia serce przestało bić: ręka jej znalazła pod peleryną twarde brykle (?) gorsetu, obnażoną szyję (!) i część gorsu”.

Działo się to, jak widzimy, w czasach dość odległych, kiedy wytworne kobiety nosiły „brykle”, i kiedy pod peleryną można było znaleźć „szyję i część gorsu”. Ale nawet w tych czasach nie pisało się: „g d z i e… idziemy”, „mrok czynił s i ę coraz gęstszym”, „była przejętą” i t. d.

Niebrak w tej książce i bardziej bliskich aluzyj do obecnego życia autora. W nowelce „Dziwne zdarzenie” znajdujemy utwór niemiecki, którego ostatni wiersz brzmi:

„Dem bricht das Herz entzwei”.

Interesy z niemieckim językiem i kapitałem oraz spółka z p. Hertzem (ze ,,Sfinksa”) wylazły jak szydło z Krzywoszewskiego. Z bogatego arsenału zwierzeń osobistych warto jeszcze zacytować pełne szczerości westchnienie:

„— Dawniej każda nieznana (?) kobieta miała dla mnie powab — rozmyślał pan Konstanty. — Dlaczegóż dziś nie czuję w sobie żadnej ochoty? Kobiety nie zmieniły się. Ale zmieniłem się ja… Wyobraźnia moja znużyła się…”

 Święta prawda. Z wyjątkiem ostatniej uwagi o wyobraźni. Nie starzeje się to, co nigdy nie istniało.

Nowele Krzywoszewskiego dzieją się w świecie wytwornym. Oto próbka tej elegancji:

„Szalicki zbyt prędkim rzutem (?) wyjął swoje dłonie. Pani Zofja poprawiła się gwałtownie na siedzeniu…”!

Bohater tego opowiadania, zdystansowany w zaletach do pani Zofji przez własnego siostrzeńca (który, jak widzimy, nie przebierał w środkach, a raczej właśnie przebierał), udaje się do kawiarni, gdzie zaczepia prostytutkę, ale i tu dogania go Szalicki i powiada:

„Niczego kuropatwa! (?!) Warto ją oswoić. Zaraz wrócę do wuja”.

Stary rozpustnik idzie wobec tego do domu i po drodze spotyka jeszcze jakiegoś „wytwornego bruneta”, który się chwali:

„Ma być bajeczna zabawa. Same młode mężatki. Ani jednej matrony, ani jednej panny. Myślałem, że i pan będzie”.

Starzec idzie do domu i połyka ślinę. Mimo to śliny tej zostaje jeszcze tyle, że i cała ta nędzna książeczka ośliniona jest lubieżną ohydą. Jedynie trafne w tem dziełku są tytuły poszczególnych opowiadań: zwłaszcza „Zaraza” i „Chybiona zabawa”.

Należałoby jednak wprowadzić pewne zmiany. Na okładce książki powinno być i napisane „Zaraza”, „Bajka o rozpustnym i rycerzu” byłaby w środku, a „Chybiona zabawa” – to już nie tytuł, to istotna treść tej grafomańskiej bredni.

bt.

Autor książki. Całkiem sympatycznie wygląda. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Stefan_Krzywoszewski.jpg

Autor książki. Całkiem sympatycznie wygląda. Źródło: wikipedia.pl

Dostało się autorowi „Rusałki” dostało. Czy słusznie? Możecie się o tym przekonać naocznie, gdyż „Rusałka” jest dostępna w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej. Tutaj link:

RUSAŁKA

Jeśli znajdziecie chwilę, przeczytajcie. Kto wie? Może Słonimski nie miał racji i to fajna literatura jest? Nikt przecież nie jest nieomylny.

Zrobiłem też szybkie „dociekanie” (ang. research) w sieci na temat autora. Otóż Stefan Krzywoszewski był dość aktywnym literatem w okresie międzywojennym. Pisał nawet scenariusze filmowe. W bazie filmpolski.pl znalazł się taki oto opis filmu podług jego scenariusza.

[quote]Główna bohaterka – Kazia – kocha pana Miecia, golibrodę, lecz pewnego razu spotyka na przystanku tramwajowym „starzejącego się, ale zawsze przystojnego lowelasa z hrabiowskim tytułem. Pociągnięta przez doświadczonego zdobywcę serc, porzuci w szale miłości matkę i małego brata, pójdzie za hrabią w świat zbytku, prędko, jak to bywa, przeje mu się . . . opuszczona przezeń tak, jak sama opuściła narzeczonego, rzuci się pod koła tramwaju, zginie, wywoła w Don Juanie skruchę, pojawi mu się w wizji na tym samym przystanku, gdzie go ujrzała po raz pierwszy i gdzie skończyła młode życie, i jako wizja zaprowadzi go do razury, gdzie zwariowany narzeczony – fryzjer, nie mogący zapomnieć o ukochanej, wywrze na uwodzicielu w szaleństwie pomstę, przerzynając mu gardło.[/quote]

Tytuł filmu to „TAJEMNICA PRZYSTANKU TRAMWAJOWEGO”. Ze streszczenia fabuły można delikatnie wysnuć wniosek, że mamy do czynienia z arcydziełem polskiej kinematografii. Szkoda, że film się nie zachował.

A „Książki najgorsze” znalezione jak zwykle w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.