
Dobry dzień, dobry wieczór czy jak tam Wam pasuje, o której porze ten wpis przeglądacie. Dzisiaj będzie o książce, której proweniencji w moich zbiorach nie jestem w stanie określić. Znaczy się nie mam zielonego pojęcia w jakich okolicznościach nabyłem, zdobyłem ten egzemplarz. Czy przykuła mą uwagę okładka, trochę taka postapo. Czy może tytuł, który nawiązuje do Wellsa i też brzmi trochę jak koniec świata, czy też może fakt, że to książka zagramanicznej autorki (przynajmniej po imieniu można tak sądzić). Nie wiem moi drodzy i nie jestem w stanie Wam powiedzieć skąd. Za to Wam opowiem o wrażeniach po…

Zacznę od tego, że o wiele ciekawsze są okoliczności towarzyszące książce niż sama książka. Tak wiem to dość mocne słowa, ale będę się ich trzymał. Otóż Barbie Gill Graynor nie istnieje, a jak podają różne źródła na przykład Encyklopedia Fantastyki tłumaczką jest Grażyna Garztecka, która tak naprawdę jest autorką tej książki. Lubimyczytac.pl też jako autorkę podaje Grażynę Garztecką. Ja dogrzebałem się do artykułu Pani Marzeny Chrobak z UJ, w e-czasopiśmie „Przekładaniec” nr 37/2018, s. 125–142 Link do czasopisma: https://www.ejournals.eu/Przekladaniec. W którym możemy poczytać o czasach dzikiego kapitalizmu lat 90-tych i o tym jak wiele wydawnictw naginało rzeczywistość wydając polskie książki, polskich autorów jako tłumaczenia anglosaskiej na przykład literatury. To był naprawdę spory proceder. I tam znajdziemy informację, że Ostatnia wojna światów to polska książka. Polska Bibliografia Literacka za lata 1989-2012 wyraźnie mówi o sfingowanym tłumaczeniu przy haśle Grażyna Garztecka.

To na razie tyle mojego śledztwa. Przy okazji wpisywania nazwiska Garztecka, wyszła mi postać Juliusza Garzteckiego, który tłumaczył „Dobry Omen”, a sam był AKowcem, później agentem bezpieki, fotografem. Ogólnie mocno antypatyczna postać. Koleś w 1945 przekazał archiwum kontrwywiadu AK w ręce UB, ujawniając wszystkich znanych sobie pracowników II Oddziału AK. A później donosił na socjalistyczną opozycję do UB. Nie wiem czy Grażyna Garztecka ma coś z nim wspólnego, internetowe śledztwo tego nie potwierdza.
Choć wpis „biograficzny” na okładce wspomina o mężu Jay Wolfe Graynor (Juliusz Wilczur – Garztecki?), ale to jednak za mało i zbyt nikły trop żeby powiązać te dwie osoby.

Zorro