No i jak pisałem tutaj książka jechała i dojechała. Nie zwlekając zabrałem się do lektury. I kurczę, czytało mi się ciężko. Naprawdę bardzo ciężko. Jakoś tak nie mogłem wczuć się w klimat. Spróbuję wyjaśnić dlaczego. Otóż tutaj mamy więcej akcji. Fabuła niby bardziej dynamiczna, jakieś tam pościgi, jakieś zagwozdki czytaj odkrywamy tajemnice miasta, które jest jednym wielkim wrzodem, parchem i syfem. Główny bohater przeżywa konflikt tragiczny a mieszkańcy zdeformowanego miasta to zwykłe świnie (dosłownie i w przenośni). Główny bohater właśnie w drugiej części jakby dał sobie na wstrzymanie i coraz bardziej mięknie. Podążając cały czas śladem zabójcy swej ukochanej odkrywa w sobie niejednego skurwysyna (nie będę tutaj zdradzał szczegółów fabuły). Ogółem bardzo mało jest tego czego było całkiem sporo w pierwszej części czyli opisów rzeczywistości w jakiej przyszło się poruszać bohaterom. Jakoś tak ten czas oczekiwania stępił bardzo pozytywne wrażenia po części pierwszej. Aha i jeszcze naprawdę do dupy zakończenie – po prostu autor trochę za bardzo przekombinował. Przekombinował również w środku powieści kiedy to mamy opisane wojny obcych, które trwały miliardy, miliardów i jeszcze tak z miliard lat z okładem. Takie to było mdłe.
Aha i Charlie bibliotekarz i detektyw książkowy w jednej i niepodzielnej osobie (chociaż czasem wydaje mu się, że po wódzie na powierzchnię wychodzi ten drugi Charlie ale jeszcze go nie przyłapał osobiście), wykrył działania Wydawnictwa MAG, które polegały na UWAGA! UWAGA! ACHTUNG! ACHTUNG! bezczelnym rozbiciu książki na dwie części! Oryginał się nazywa Chasm City i jest sprzedawany w jednym egzemplarzu. Kto wie może lektura czytana od razu jednym tchem zostawiła by zupełnie inne wrażenie. A tak to po świetnej pierwszej części, druga słabo się prezentuje. No ale przecież mogłem też kupić obydwie od razu i wyszłoby na to samo. Tak czy siak książka przez swą drugą połowę mocno straciła na atrakcyjności.