ruth montogomery

ruth montogomery

Wyjątkowo będzie dzisiaj o książce, której jeszcze nie przeczytałem ale powiem szczerze, że chciałbym przeczytać. Wczoraj napisałem o podróżach w kosmos do innych galaktyk, gwiazd i planet. Dziś też będzie o podróżach ale takich bardziej hardkorowych. Co powiecie na książkę, która została napisana po TAMTEJ STRONIE. Tak, tak proszę państwa okazuje się, że można napisać książkę będąc zimnym trupem. Nie mam tutaj na myśli wydawania kolejnych płyt jak Majkel czy 2pac czy inny sławny artysta posiadający masę chciwych krewnych, którzy często zarobią więcej niż ci artyści przed śmiercią. Chodzi mi o książkę napisaną całkowicie  zza grobu. Autorka książki o bardzo wdzięcznym tytule „Ruth Montgomery writes again” czyli w wolnym tłumaczeniu „Ruth Montgomery znowu pisze” od dawna gryzie ziemię albo jest rozsypana na cztery strony świata. Ale jej dusza oraz jej Duchowi Przewodnicy są gdzieś tam i fruwają sobie w niebiesiech albo w dziesiątym wymiarze i postanawiają opowiedzieć jak to tam u nich jest. Czy mają na przykład wolne niedziele, albo czy można u nich na rowerze sobie pojeździć? Bardzo mnie to ciekawi, gdyż jako natura sceptyczna zakładam raczej, że nic po tamtej stronie na nas nie czeka. A jeśli już czeka to nie jest to na pewno nic przyjemnego. No ale wracając do książki. Otóż Ruth nie pisała jej w ten sposób, że usiadła sobie gdzieś tam na chmurce w niebie i machnęła kilkadziesiąt kartek. To nie jest takie proste. Pani Montgomery (świeć panie nad jej książką), przy pomocy trójki rodzeństwa, które posiada zdolności kontaktowania się ze zmarłymi wysyłała transmisje. Te transmisje były odbierane przez owo rodzeństwo, które siadało sobie przy stole i trzymało w rękach długopisy. A długopisami sterowała już świętej pamięci nieboszczka Ruth. Takie działanie nazywane jest automatic writing. I podobno sprawdza się znakomicie, tak przynajmniej twierdzą spirytualiści. Na stronie reklamującej książkę (link podam na końcu wpisu), możemy się dowiedzieć co owa przeduchowa książka będzie zawierać. Jak myślicie? Co chciała nam powiedzieć autorka, która pokonała tę nieprzekraczalną barierę życia i śmierci. Ruth na pewno będzie chciała nas przekonać, że jej książka jest prawdziwa i na przykład poda datę zgonu papieża albo innej ważnej osobistości. No bo skoro jest duchem to może naginać czas i przestrzeń. Może robić co chce podróżować w czasie, przechodzić przez ściany czy też podglądać orgię Charliego Sheena. Dlatego też drobna wskazówka dla nas czytelników a przynajmniej takich jak ja czyli niedowiarków znacznie zwiększyłaby wiarygodność autorki jako martwej od dawna kobiety. Cóż począć, że taki ze mnie niewierny Tomasz. Wracając do strony, która reklamuje owo wydawnictwo duchowe – z książki można dowiedzieć się następujących rzeczy:

  • Plany Niebios dotyczące planety Ziemia (a więc coś zostanie ujawnione, mam tylko nadzieję, że nie żaden koniec świata)
  • Niebiańską korespondencję od jakiś znanych medium (a więc nie tylko od Ruth)
  • porady jak pokonać strach i żyć pełnią Miłości (to jest dobre, to może się przydać)
  • odkrywa przed czytelnikami sekrety królestwa Duchowych Przewodników (nigdy bowiem nie wiadomo jakiego przewodnika będziemy potrzebować)
  • dodatkowe informacje, które mogą się przydać w życiu

Oprócz tego jakieś detale biograficzne na temat naszej martwej ale wciąż piszącej autorki. Dodam, że książka to e-book i można go zakupić za jedyne $18,88. Jeśli kiedykolwiek będę cierpiał na nadmiar gotówki i przez chwilę będzie mnie korciło aby zakupić ten stek bzdur, będę potrzebował kogoś kto mnie kopnie w dupę i powie, że połączyć się można z duchami za pomocą seansu spirytusowego a nie spirytystycznego. Z reguły nie osądzam książki po okładce no ale bez przesady. Wiem jestem stronniczy i nic na to nie poradzę. Może rzeczywiście Ruth jest tam gdzieś w górze, siedzi sobie na słupie telegraficznym i śmieje się z głupiego bibliotekarza, który ma klapki na oczach i  nie potrafi się otworzyć na świat cudów i mistycznych doznań.

A jeśli jakaś osoba wierząca poczuła się urażona wpisem to mówi się trudno.

P. S. Tutaj obiecany link

Comments (2)

  1. Gabi

    Odpowiedz

    A już myślałam że nic mnie nie zdziwi, a jednak…
    Jeśli kiedyś przeczytasz to „dzieło” napisz coś koniecznie!

    • charliethelibrarian

      Odpowiedz

      Heh, jak już wspomniałem jeśli kiedykolwiek będę cierpiał na nadmiar gotówki to naprawdę lepiej zrobię kupując sobie flaszkę :D
      Ale nie powiem, ze względów poznawczych i aby nie osądzać pospiesznie i bez żadnych argumentów korci mnie by przeczytać tę książkę.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.