Dzień dobry! Jak tam po majówce? Doszliście do siebie? Pamiętacie w ogóle, że było coś takiego? Ja miałem ciężko, ale majówkę miałem bardzo udaną. Dlatego też wracam do pisania o książkach przeczytanych, bo okazuje się, że zaległości do nadrobienia mam coraz większe, a nie mniejsze. Nie wiem jak to się dzieje.
Dzisiaj o książce, którą wziąłem byłem przez przypadek ściągnąłem z bibliotecznej półki w Będzinie. Dlaczego akurat z biblioteki w Będzinie? Ano dlatego, że często jeżdżę na różne szkolenia i staram się w miarę moich skromnych odwiedzin w bibliotekach wyrabiać sobie do nich karty (niejaki Paweł podsunął mi taki pomysł – za co serdecznie dziękuję).
I taką kartę założyłem sobie. Wiedziałem też, że do Będzina jeszcze wrócę, więc wypożyczyłem sobie dwie książki. Najpierw poczytacie o tej.
Będę szczery początkowe strony to jedno wielkie zdziwienie i zastanawianie się „O co tutaj kur*a chodzi?” Jakiś koleś podpięty pod pojazd napędzany alkoholem przemyca jakieś rzeczy z jednego końca dawnych Stanów Zjednoczonych na drugi, strzelają do niego Orbitalcy (kto to są Orbitalcy?), sam ma wszczepy w mózgu i każe się nazywać Kowbojem. I tak bez jakiegoś fajnego wprowadzenia dzieje się przez kilkadziesiąt stron. Chciałem już to odłożyć, ale pojawiła się druga postać – bohaterka (która jest znacznie bardziej interesująca niż Kowboj) i zaczęło się robić ciekawie i nawet wizja przyszłości została nakreślona znacznie szerzej (co jak wiecie Charlie bardzo lubi).
W skrócie – Ziemia przegrała wojnę z mieszkańcami Stacji Orbitalnych (Orbitalcy),
a teraz na gruzach dawnych państw istnieją quasi państwa zarządzane przez Korporacje Orbitalne. Ziemia jest bezlitośnie wysysana z zasobów, a jej mieszkańcy (Bagniaki) żyją na różnych poziomach – od skrajnej nędzy po luksus związany z pracą dla Orbitalców.
Nauka i technika poszły sporo do przodu – neurowszczepy, Wirtualna Rzeczywistość, terapie hormonalne, odnawianie organów, narkotyki znacznie poszerzające świadomość, światowa sieć informatyczna, w którą można się w całości zanurzyć – czyli moi drodzy cyberpunk pełną gębą. Bardzo podobnie jak w „Zmodyfikowanym Węglu”, jest jednak znacząca różnica – Williams napisał Okablowanych w roku 1986, a Morgan swój węgielek stworzył prawie dwie dekady później.
Williams całkiem sobie zgrabnie wykoncypował wiele rzeczy, ale przez ten totalnie badziewny początek (który chyba miał być w zamierzeniu takim tajemniczym otwarciem) mnie do książki zniechęcił. Dobrze, że jestem w miarę cierpliwy (he he)
i dałem jej szansę.
Akcja później wciąga i człowiek kibicuje Kowbojowi i drugiej bohaterce o biblijnym imieniu Sara, która ma mroczną przeszłość i bardzo wiele tajemnic. Razem rozpoczynają „powstanie” przeciw Orbitalcom, którzy Ziemi nienawidzą i z chęcią widzieliby wszystkich jej mieszkańców na śmietniku historii. Swoją drogą Williams pootwierał sobie mnóstwo furtek, które można wykorzystać w dalszych książkach,
a jego świat przedstawiony (mimo tego kiepskiego początku) jest bardzo bogaty
i spokojnie można stworzyć z tego kilka niezłych powieści z wieloma wątkami.
W ogólnym rozrachunku polecam, nie gorąco, ale też na pewno nie zimno.
Bazyl
charliethelibrarian
Bazyl
charliethelibrarian
DobraFanfikcja
Pingback: Orson Scott Card "Gra Endera" | Blog Charliego Bibliotekarza
DobraFanfikcja
charliethelibrarian
Jarek
charliethelibrarian
Agnes
charliethelibrarian