Ech, miałem wrócić do wirtualnej rzeczywistości, a tu nawet nie ma kiedy. W czwartek (22.10.2015) miałem seminarium na 19 Targach Książki w Krakowie. Wraz z koleżanką opowiadaliśmy zainteresowanym osobom (a była ich całkiem spora grupka) o literackich grach miejskich. Mam wrażenie, że prezentacja wypadła całkiem nieźle, ale wracając do braku czasu – udało mi się wieczorami uszczknąć trochę minut i w ramach odprężenia czyszczę sobie czytnik. Czyszczę w tym sensie, że czytam stare artykuły i wpisy, które w czytnikowych odmętach gdzieś się zapodziały. I w ten sposób trafiłem na antologię Michała Puczyńskiego.
Nie pamiętam skąd się u mnie wzięła (pewnie jakieś Book Rage czy inne promocje). Jak zobaczyłem okładkę książki na lubimyczytac.pl (nie to żebym reklamował serwis, ale póki co biblionetka.pl takiej opcji nie ma) to coś mi zaświtało, ale nie do końca.
Antologia Puczyńskiego to siedem niezbyt długich opowiadań (wszędzie znajduję informację o sześciu opowiadaniach, ale ja czytałem 7) utrzymanych w lekkim klimacie horroru, science and fiction, suspensu i czarnego humoru. Coś co akurat bardzo mi podeszło podczas tego szalonego i zapracowanego października.
Najbardziej spodobało mi się opowiadanie Mateusz żywych trupów czyli o zombiakach, które muszą sobie radzić z tym, że powstały z martwych, a nikt ich nie lubi (to w takim dużym skrócie) – może nie jakieś odkrywcze spojrzenie na ten temat, ale bardzo ładnie napisane i z ciekawym zakończeniem. Wiecie, że do zombiaków mam słabość.
Historia o wżurkach – małych, białych robaczkach z kosmosu, którymi zajada się cała ludzkość czyli Weekend z wżurkami (świetne słowo). Zabawna, ale jednocześnie niepokojąca opowieść o tym czego to ludzie nie zrobią, aby zapomnieć na chwilę o szarej rzeczywistości.
Pytanie pod zdjęciem jest samo w sobie głupie – ludzie łykają, wstrzykują, wąchają, wciągają, wcierają, zjadają wszelakie substancje pomocne w odrzuceniu szarej rzeczywistości. Autor tego bloga również nie jest wyjątkiem (żeby nie było – wspieram monopol państwowy, a nie jakieś kosmiczne robaczki).
I opowiadanko Boger – inteligentne, zabawne, przewrotne o zabawie w Boga lub Bogera jak kto woli.
Wymieniłem tylko trzy opowiadania, które naprawdę bardzo mi się spodobały, ale to nie oznacza, że pozostałe do kitu, wręcz przeciwnie. Małe przeszukiwanie sieci pokazało mi, że raczej to mój gust jest odmienny. Te trzy opowiadania najbardziej mi podpasowały.
Puczyński pisze lekko, bardzo ładnie składa zdania (jak to brzmi? skąd mi to w ogóle to głowy przyszło to ja nie wiem), sama antologia nie jest jakaś szczególnie obszerna – w sam raz na jeden wieczór. Autor stawia również dość trafne diagnozy co do kondycji gatunku ludzkiego (która niestety nie jest najlepsza).
Postacie występujące w książce Puczyńskiego mierzą się z beznadzieją tego świata, pustką i bezcelowością swoich istnień. Ta strona książki akurat najmniej do mnie dotarła, bo tych ludzi zwyczajnie nie mogę zrozumieć, na szczęście rzadko miewam poczucie pustki i bezcelowości, ale to może dlatego, że staram się w takową tematykę nie zagłębiać.
Ogólnie zbiór jak najbardziej na plus. Jest zabawnie, czarnego humoru całkiem sporo, ale też może być refleksyjnie. Bardzo miłe i pozytywne zaskoczenie. Polecam.
P. S. Już wiem skąd wziąłem książkę Puczyńskiego! Z wykopu!
P. S. 2 A tutaj macie link do wikipedii o tym grzybku duchu – polecam gorąco. To co ta roślinka robi jest niesamowite.
https://en.wikipedia.org/wiki/Monotropa_uniflora
Bibliomisiek
charliethelibrarian
Michał Puczyński
charliethelibrarian
Michał Puczyński
Mateusz
charliethelibrarian