
Witajcie piękni moi drodzy. Jak tam rzeczywistość powyborcza? Ja piszę te słowa w piątek popołudniu więc jak gdyby nie wiem co się może dziać w momencie, gdy wpis się ukaże. Oczywiście nastąpi edit, ale chciałbym, aby ta moja niepewność została na wieki, wieków uwieczniona w onlajnach. [EDIT. Także jak widzicie szału nie ma. Polski grajdołek i państwo z rozmoczonej dykty ma się znakomicie, a druga tura zapowiada się dość przerażająco.

Briana Stableforda możecie kojarzyć z książek, które opisałem TUTAJ, albo TUTAJ. Z cyklu, który naprawdę utkwił mi w pamięci. Co dostałem tym razem od niego?

Książka w Polsce ukazała się w 1990 roku, choć jej wygląd wskazuje na lata osiemdziesiąte (chodzi mi o cały ten sztafaż wydawniczy). Natomiast Stableford wydał ją pierwszy raz w 1981 roku. Nie będę ukrywał, że pierwszym moim skojarzeniem, gdy sięgałem po książkę był film „Gry wojenne”, który oglądałem jako dzieciak. A to nie jest jednak to samo.

To tradycyjna do bólu militarna science and fiction, w której mamy wojnę pomiędzy dwoma rasami ludzi i veichów, mamy ziemskiego wojownika uciekającego od bezsensownej rzezi, tajemnicze ruiny zostawione przez Obcych, do których trwa morderczy wyścig, bo być może w ruinach ukryta jest broń mogąca przechylić szalę zwycięstwa.

Stableford starał się stworzyć obraz skomplikowanego społeczeństwa kosmitów, wśród których główny bohater Remy odnalazł się i uwił swoje gniazdko, a sielankę przerywa pojawienie się ludzkiej ekspedycji naukowej, która pragnie znaleźć mityczne pozostałości miasta starożytnych Obcych.

https://retrosci-fi.tumblr.com/post/121831043969/why-are-people-always-calling-me-antisocial-im/amp
Nie jest to wybitna literatura, ot czytadełko o kosmosie. Szczerze mówiąc nie byłem szczególnie porwany przez akcję, bohaterów i cały obraz świata przedstawionego. Ewentualnie sam pomysł intrygi w miarę jakoś się broni, ale też bez szału. Nie polecałbym nikomu – ot zapomniana książka sprzed kilku dekad.