Dzień dobry! „Półeczka Syzyfa” chociaż opróżniana w miarę regularnie i tak ma imponujące rozmiary. Mam nadzieję, że lato dla Was jest łaskawe i staracie się korzystać ze wszystkich jego uroków i nic złego się nie dzieje i jesteście piękni, młodzi, bogaci, a jednocześnie mądrzy, dobrzy, cierpliwi i pomagacie innym. Chciałbym żeby Polska była pełna takich ludzi. Ale robimy swoje z materiałem, który mamy. I trzeba działać, nie stać w miejscu, bo akapity się same nie zapełnią.
A dzisiaj kolejna antologia polskiej literatury science and fiction. Wydana w roku 1988, we wstępie Andrzej Szatkowski zapewniał, że jest to antologia autorów już posiadających solidne miejsce w polskiej fantastyce, którzy będą godnymi następcami Lema i zmarłego w 1985 roku Janusza A. Zajdla (któremu jest dedykowana). Jak to wyszło? Jak odbieram ją ja, 33 lata po wydaniu? Tradycyjnie przegląd opowiadań poniżej.

Wiktor Żwikiewicz „Suweren – motyw falliczny” – Och, jakże modne dzisiaj słowo pada w tytule. I nie mam na myśli fallusa, ale owego osławionego „suwerena”, który zgotował nam 6 lat rządów pewnej partii. Ale wracajmy do opowiadania. Żwikiewicz ewidentnie do mnie nie trafia. Dziwne to opowiadanie, które zawiera sobie motywy potopu, postapokalipsy, mamy bio-łącza, bunkry, struktury zwane technosferami, a w wszystko to w stanie totalnego rozkładu. Do tego dorzucamy Mesjasza i mamy groteskowy przykład jak groteski nie uprawiać. Momenty zabawne są, ale wszystko tak nieskładne i polepione z kawałków nie pasujących do siebie, że zupełnie mi nie podeszło. Są dobre teksty, są trafione bon moty, ale to za mało, za mało.
Jerzy Grundkowski „Wyznanie Bepsossa Króla” – Bardzo dobre opowiadanie, o antyutopijenj społeczności, która równość stawia sobie ponad wszystko. Wydaje mi się, że ewidentne nawiązanie do socjalizmu. Klimat podróży króla do kraju Jagonów, duszna atmosfera społeczności, strażnicy patrzący na każdy twój krok czy aby czasem nie postępujesz wbrew prawu, które zdaje się bez sensu. Klimatyczne i niepokojące, ale ze średnim i mało interesującym zakończeniem.
Andrzej Zimniak „Rzeźbiarze o poranku” – Bardzo interesujący pomysł z telepatią, klonowaniem ludzi i ich późniejszym warunkowaniu psychicznym. Wnioski są naprawdę przerażające – tworzy się armię klonów posłusznych władcom, niszczy się osobowość. A psychotechnicy mają ogromną władzę i wcale nie wykorzystują jej w sposób dobry, pozytywny i moralny. Ogólnie opowiadanie o typie, który tworzy swoją kochankę. Fabularnie mało wciągające i porywające.
Marek Baraniecki „Gwiezdny kupiec” – Krótkie opowiadanie w stylu space opery byłoby nawet spoko, ale za dużo tropów, za dużo wątków i przekombinowane trochę jest przez co znacznie straciło na atrakcyjności.
Krzysztof Kochański „Nazywam się Mageot” – Magowie i ich potęga, która sprawia, że odcięta głowa robi nowe ciało, a ciało robi nową głowę. Nie za bardzo już kojarzę o czym to było. Ten motyw zapamiętałem. I nic więcej nie jestem w stanie Wam o tym opowiadaniu opowiedzieć. Wybaczcie mi.
Jan Maszczyszyn „Spokój przeklętych myśli” – To opowiadanie z tych dotychczas przeczytanych wydaje mi się na razie najlepsze. Chociaż też jest pogmatwane, pełne niedopowiedzeń i dziwnych nielogicznych zwrotów, a cała fabuła wyrwana z kontekstu. Zaraza, szalone umysły, kreowane światy i jeszcze poczwarki z Arrugath Thul! Optomaty czyli maszyny do wirtualnej rzeczywistości stworzonej w umysłach ludzi. Naprawdę jest z czego wybierać. Ale znów za dużo detali i szczegółów nie wyjaśniających niczego, a gmatwających wszystko.
Jacek Piekara „Vergor z Białego Zakonu (historia spisana przez Mistrza Hamrana i tłumaczona przez Ilrina mnicha) – Fantasy. Mnich, który złamał śluby i przeszedł na ciemną stronę mocy. Nawet dość wciągające, ale znów czegoś mi brakowało. Takiej dobrej klamry spinającej historię mnicha wyklętego. Poza tym dobrze i sprawnie napisane opowiadanko. Na razie drugie pod względem jakości w tym zbiorze.
Grzegorz Drukarczyk „Most nad Altemarą” – Na początku sobie pomyślałem: O! Drukarczyk od „Odkupiciela” jest. Będzie niezła jazda! I faktycznie była, ale momentami znów opowiadanie zasnute fantasmagorycznymi wizjami, w których gubi się sens i ja czyli czytelnik. Są tu świetne krwiste i soczyste fragmenty, ale brak spójności i świat przedstawiony sensu pozbawiony jest. Krwawe i mordercze Widowisko, które miesza wymiary? Światy? Czasy? Ogólnie naprawdę starałem się, ale to wszystko było pozbawione sensu.

Jacek Inglot „Dira necessitas” – Opowiadanie, które nadało tytuł całej antologii, a znaczy ten zwrot „okrutną konieczność”. I jak tam pan Inglot się sprawdził? Ano sprawdził się bardzo dobrze. Wreszcie konkret. Proste, ale dobrze napisane opowiadanie w klimacie space opery i dodatkowo zabieg fabularny w postaci zapisów przesłuchań pozwala na szersze przedstawienie świata. Ludzkość jest numerami, a państwo środka rządzi ludzkością – brutalnie tłumiąc wszelkie ruchy oporu, także tego kosmicznego. Jest akcja, jest świetny pomysł i przede wszystkim jest konkret! Jak dla mnie za mało szczegółów o świecie przedstawionym, ale i tak z tych okruchów wyszło całkiem niezłe uniwersum. Nie kojarzyłem Inglota od tej strony – stricte kosmos.

Andrzej Urbańczyk „Fantazja rzeczywistością” – Krótkie esej o tym jak w ciągu 20 lat zmienił się świat. Na przykładzie nowoczesnego jachtu – GPS, komputer pokładowy, baterie słoneczne, alemninium i tak dalej i tak dalej. Bardzo optymistyczny esej, że w XXI wieku to już będzie kosmos, a tu mamy katastrofę klimatyczną, chciwe korporacje niszczące planetę i pojebanych polityków, którzy nie myślą o niczym poza nakarmieniem własnego ego i przy okazji całej rodziny. Ech… Ulało mi się.

Maciej Parowski „Kino fantastyczne u nas A. D. 1985” – Nie będę się o tym tekście nadmiernie rozpisywał – ot analiza kinowa, ale to jest naprawdę dobra lista filmów do nadrobienia i obejrzenia przy okazji.
Andrzej Szatkowski „Trzy problemy fandomu polskiego” – Bardzo dziwnie się czyta o problemach polskiego fandomu sprzed 35 lat. O podziałach, o drobnych i większych niesnaskach. Zresztą bardzo podobnych do dzisiejszych. Nigdy nie byłem aktywnym członkiem żadnej grupy związanej z szeroko pojętą fantastyką dlatego też śmieszne wydają mi się przeszłe i obecne spory.

Podsumowanko! Odnoszę wrażenie, że te opowiadania pozbawione są jakiejś większej głębi i emocji. Nie są źle napisane, ale żadne w mojej duszy jakiejkolwiek struny nie poruszyło. I też mam wrażenie, że polscy pisarze w latach osiemdziesiątych starali się jak najbardziej zamydlić i skomplikować fabułę, opisy świata przedstawionego, aby ich teksty wyglądały na mądrzejsze niż są w rzeczywistości. Czy polecam? Tak, dla maniaków i czytelników lubiących się grzebać w przeszłości o przyszłości.
DobraFanfikcja
charliethelibrarian
Zorro
charliethelibrarian