A teraz drogie dzieci i drodzy dorośli czas na klasykę! I to taką przez duże KA, bo przecież nie ma chyba osoby na tej półkuli, która by nie słyszała o dziewczynce imieniem Alicja, miewającej różne przygody w tajemniczej Krainie Czarów. Słyszeć to na pewno wszyscy słyszeli, ale czy te przygody czytali?
Wiecie, że ja nie czytałem, aż do teraz? Alicja jest konstruktem na tyle obecnym w popkulturze, że funkcjonuje już praktycznie poza swoim oryginałem. Jest tyle nawiązań, przeróbek, ekranizacji, inspiracji, że książkę Carrolla czyta coraz mniej osób. I ja do takich należałem.
Aż w końcu przeczytałem, bo chcieliśmy z koleżankami z biblioteki zrobić pokój zagadek oparty na Alicji właśnie. Z racji tego, że jest lekturą (uzupełniającą).
I szczerze mówiąc nie wiem co Wam mam napisać. Może po prostu napiszę Wam prawdę dotyczącą moich odczuć po lekturze? Czytałem wydanie dostępne w mojej biblio z roku 1955 i oczywiście książka niezbyt zachwycała stanem swoim technicznym, ale kiedyś to na pewno musiało być piękne wydanie. Mogę chyba napisać, że to już klasyczne tłumaczenie Marianowicza Antoniego i ilustracje Olgi Siemaszko. Te dwie rzeczy niestety moi drodzy nie uratowały opowieści w moich oczach. Nie znajduję w tej historii nic. Może poza późniejszymi tropami, nawiązaniami w literaturze, sztuce, filmie (Matrix), muzyce…
To przebrzmiała historia i pewnie się mylę, ale nawet matematyczne konotacje oraz analogie i metafory nie uratowały tej książki dla mnie. Zaprawdę powiadam Wam, że większą wartość mają objaśnienia na Wikipedii o co chodziło Carollowi i skąd takie postacie (Szalony Kapelusznik, Kot z Cheshire) niż historia sama w sobie. Dziwne trochę, wszak lubię starocie, ale widocznie ten staroć w mych oczach miał zbyt dużą legendę i obrósł w zbyt dużo znaczeń, abym mógł go odczytać czystym i nieskalanym tak jak autor tego sobie życzył.
Ten absurd i groteska, które mają być tak mocnym atutem książki mocno się zetlały i straciły na swej wymowie. Nigdy nie patrzyłem na Alicję jak na historię dla dzieci (mamy tam narkotyki, wódkę i ogólnie niezłą jazdę jeśli chodzi o kwestie wychowawcze) więc tym bardziej odczuwam ową przestarzałość stylu.
Na pocieszenie dla siebie mogę dodać tylko tyle, że przygody Alicji w krainach wszelakich wciąż będą zasiedlały wyobraźnię wielu twórców i wciąż będą na nowo opowiadane. A tacy malkontenci i marudy jak ja znajdą gdzieś tam swoją niszę.
P. S. Jak zdobędę informację od dzieciaków, z którymi mam zajęcia o ich wrażenia po lekturze to na pewno coś skrobnę.
Rulez
DobraFanfikcja
charliethelibrarian