W dzisiejszym wpisie będą dominować surrealistyczne dzieła. Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

W dzisiejszym wpisie będą dominować surrealistyczne dzieła. Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Trzecia i ostatnia część tak zwanej Trylogii kosmicznej Borunia i Trepki. O dwóch poprzednich możecie przeczytać Tu i Tu. Wszystkie trzy części czytałem w wersjach z lat osiemdziesiątych, a więc przeredagowanych już przez autorów. Zastanawiam się jak wyglądały wersje oryginalne.

Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Paul Lehr (American, 1930–98). Best SF 73, paperback cover. Acrylic on board. Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Cóż mamy ciekawego w Kosmicznych braciach? Podobała mi się forma opisywania przygód dzielnej załogi Astrobolidu, czyli poprzez pamiętnik Daisy, a także UWAGA, dzięki sprawozdaniu kosmity! Dlaczego kosmita zdawał sprawozdanie? Otóż ludzkość napotkała inny gatunek istot myślących! I poznawaliśmy wydarzenia z punktu widzania kosmitów. Jest też druga część książki, która dotyczy Ziemi i walki ludzkości z bakteriami opartymi na krzemie czyli silikokami, które [spoiler title=”UWAGA SPOILER”]okazują się sterowane przez inteligentną istotę Silihomida. [/spoiler]

Teraz też będą spoilery! Praktycznie, aż do końca wpisu. Najpierw Wam jednak opowiem jak doszło o spotkania ludzi i obcej rasy. Po zbadaniu planet w układzie Proximy uczestnicy ekspedycji naukowej, dzięki odczytaniu i odszyfrowaniu planów tajemniczej rasy, która ów układ zamieszkiwała zbudowali pojazd o napędzie fotonowym, który był szybszy niż Astrobolid. Część ekipy wybiera się nową bryką w podróż do układu Tolimana, gdyż tam jest planeta, która wydaje się być ośrodkiem inteligentnego życia, bo dochodzą z niej różne sygnały. Oprócz planety nadającej sygnały w układzie Tolimana jest owa osławiona Juwenta czyli upragniony raj, do którego mieli trafić mieszkańcy Celestii. Po drodze ekipa z super szybkiego statku kosmicznego ma wypadek, ale zostaje uratowana przez tajemniczą siłę. I ogólnie dochodzi do kontaktu z obcą cywilizacją tak zwanych Urpian.

Czy tak wygląda Urpianin? Nie moi drodz to człowiek! A przynajmniej jego arterie. Źródło: http://polonalibrary.tumblr.com/post/119965434425/human-arteries-drake-james

Czy tak wygląda Urpianin? Nie moi drodz to człowiek! A przynajmniej jego arterie. Źródło: http://polonalibrary.tumblr.com/post/119965434425/human-arteries-drake-james

Urpianie to stara rasa, która swoje już przeszła, ma za sobą tysiące lat wysoko rozwiniętej cywilizacji. Wszystko konsultują ze swoimi Dublo mózgami oraz Wieczystą Pamięcią (czyli można powiedzieć ze Sztuczną Inteligencją, która jest konglomeratem i sumą wszystkich doświadczeń urpiańskich). Ogólnie to zimna, racjonalna aż do bólu rasa, która przestała już odczuwać emocje i zupełnie nie dogadują się z ludźmi. Urpianie posiadają zmysł radiowy, różnią się znacząco psychofizyczne od ludzi, ale w końcu po dość burzliwych przejściach została nawiązana nić porozumienia. I do Układu Słonecznego leci A-Cis: Urpianin, który najwięcej przebywał z ludźmi, a tymczasem na Ziemi owe silikoki, które atakują cały glob i niszczą go przystosowując Ziemię do swoich warunków życiowych wygrywają starcie. Ludzkość jest bezradna i ewakuuje się na Wenus oraz ma w planach ewakuację na Marsa. Sytuacja jest tragiczna, na szczęście Urpianie starają się pomóc.

Julian Krupa (American, 20th Century) Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Julian Krupa (American, 20th Century) Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Dobra nie będę opisywał fabuły. Przyznam się, że długo czytałem tę książkę. Podczytywałem fragmenty od czasu do czasu. Nie wciągnęła tak jak Zagubiona przyszłość. A przecież pomysły autorzy mieli ciekawe. Na przykład manipulacje genetyczne. Urpianie zapłodnili jedną z kobiet swoją wersją człowieka, który był skorygowany przez nich, został dopasowany by stać się pomostem pomiędzy Urpianami a ludźmi. Niestety Lu, bo tak nazywał się ów osobnik okazał się zbyt nieludzki dla ludzi. Niezrażeni nieudanym eksperymentem Urpianie chcieli nawet całą rasę ludzką potraktować w ten sposób to znaczy uczynić ludzi, bardziej na swoje podobieństwo. Zimnokrwistych, racjonalnych, oddanych całkowicie dobru ogółu. W społeczeństwie Urpian jednostka nie liczy się zupełnie, i gdy Pamięć Wieczysta uzna, że już wyczerpał się czas danej istoty, ta istota przechodzi do wieczności. Nie ma miejsca na smutek, nie ma miejsca na żal, ale też nie ma strachu, nie ma obaw. Wszystko przebiega sterylnie i bezboleśnie. Urpianie od stuleci nie rozmnażają się w sposób naturalny, a związki “osobnicze” to relikt dawnej epoki, odchodzący do lamusa.

Virgil Finlay, Spaceman Science Fiction. Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Virgil Finlay, Spaceman Science Fiction. Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Takiej wizji społeczeństwa przeciwstawili się Ziemianie nie chcąc uznać argumentacji o tym, że nowa rasa Ziemian, pozbawiona emocji i bardziej zsynchronizowana z Urpianami to “dobro wyższe”.

Przyznacie, że tematyka fascynująca i w sumie dość otwarta zwłaszcza, że manipulowanie genotypem jest w zasięgu ręki współczesnej nauki.

Sam opis heroicznej walki z silikokami mocno mnie nużył, a wizja Wenus jako planety pełnej wody bez stałego lądu jest kusząca choć zupełnie niezgodna z rzeczywistością. Zresztą sami autorzy przyznali, że nie zmieniali tego, gdyż musieliby zrezygnować z bardzo obszernych fragmentów książki.

Richard M. Powers, Man of Earth. Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Richard M. Powers, Man of Earth. Źródło: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Co jeszcze mnie zainteresowało. Otóż pojawiła się rysa na ludzkiej cywilizacji. Okazuje się, że nawet po kilku stuleciach dobrobytu, pokoju i cudownego rozwoju technologicznego w momencie, gdy w oczy ludzi zagląda zagłada natychmiast odżywają stare religie czy też tworzą się nowe, a ludzie zachowują się irracjonalnie i zdolni są do ogromnej przemocy. I taki wątek pojawił się również w książce. Ludzkość podzieliła się na wiele frakcji, każda miała swoją wizję ratunku. I doszło do konfliktu, a przecież ludzkość miała już nigdy więcej nie walczyć ze sobą.

Na koniec trochę psychodelii. Gahan Wilson (American, b. 1930). The Illustrated Man illustration. Źródlo: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Na koniec trochę psychodelii. Gahan Wilson (American, b. 1930). The Illustrated Man illustration. Źródlo: http://50watts.com/Fantastic-Plangent

Inną dającą do myślenia kwestią poruszoną w książce jest ludzki strach przed nieznanym. Ludzie obawiali się Urpian, podejrzewali ich o zesłanie silikoków, chęć zniszczenia ludzkości oraz niecne zamiary „wykastrowania” genetycznego całego naszego gatunku. Poruszona też została kwestia człowieczeństwa. Czy Lu i inni (gdyż byli inni), którzy zostali zaprojektowani przez Urpian mają prawo nazywać się istotami ludzkimi. Ten dylemat nie został w książce rozstrzygnięty, a autorzy moim skromnym zdaniem „prześlizgnęli się” nad tym tematem.

Ogólnie Kosmiczni bracia to świetna kopalnia pomysłów, idei i rozwiązań fabularnych, która jednak nie potrafiła we mnie wzbudzić jakiś głębszych emocji i na pewno książki nie czytałem z wypiekami na twarzy, ale nie zawsze tak trzeba. Pomimo tego, że książka za serce nie chwyta uważam, że warto znać Trylogię kosmiczną. Te książki zostały napisane w głębokich latach pięćdziesiątych i sam ten fakt powinien budzić podziw, autorzy posiadali bujną wyobraźnię, ogromną wiedzę i talent i za to należy im się ogromny szacunek.

Comments (5)

  1. Odpowiedz

    to były niezłe czasy dla science fiction, bo relacja wiedzy do czegoś, co uznawano za potencjalne możliwości ludzkości była bardzo fajna. Później było już coraz gorzej, aż stało się Dzisiaj, kiedy wiemy, że nic nie możemy ;-P. Zachęciłeś mnie – choć trochę przewrotnie – do trylogii Trepki. Pewnie z perspektywy wielu innych science fiction, zwłaszcza nowej fali, to już nie robi wrażenia, a jednak, zawsze to przyjemnie pogrążyć się w historii gatunku ;-). Szkoda tylko, że książka nie jest tak wciągająca jak mogłaby być.

    • Odpowiedz

      Były niezłe czasy, były naprawdę pionierskie i wszystko wydawało się możliwe. Ja wciąż jestem pod wrażeniem wyobraźni obu panów. I tego, że w tej odciętej od najnowszych trendów Polsce z lat pięćdziesiątych oni tworzyli fantastykę na wysokim poziomie. Ja zaczynam się właśnie teraz pogrążać w historii gatunku. Czytam sobie teraz akurat „Rakietowe szlaki” wydanie z 1958 roku… I to są zagraniczni autorzy a ja jestem zaskoczony, że ich wydano w Polsce w roku 1958. Czyta mi się ten zbiorek bardzo dobrze.

  2. Pingback: W poszukiwaniu straconej klasyki. Polska science fiction #2 (1954 – 1960) | Biblioteka Kruka Fantastyczna

  3. Paweł

    Odpowiedz

    Największym nieszczęściem tej trylogii jest jej trzecie wydanie (to z lat 80-tych) gdzie sami autorzy usiłując uwspółcześnić powieść niejako ją straszliwie skatowali. Czytałem tę serię (z wyjątkiem „Zagubionej przyszłości” – nie mieli jej w bibliotece) jeszcze chodząc do szkoły podstawowej w latach 70=tych) w wydaniu oryginalnym z lat 50-tych (z czarno-białymi ilustracjami p. Bohdana Bocianowskiego). Potem jako już dorosły chciałem ją jeszcze raz przeczytać i ucieszyłem się, że wznowiono ją … wypożyczyłem … i nie byłem w stanie przeczytać do końca tego co autorzy z nią zrobili, Pozmieniano nazwiska, dodane pseudomłodzieżowe zwracanie się do siebie (np. do Jarosława Rabca zwracano się pierwotnie Rosi, a w nowym wydaniu per Jaro), nazwy własne (nazwy planet), pewne wątki, pousuwano podrozdziały „Mówi A-Cis”, które wyjaśniały pewne wątki powieściowe już w trakcie czytania (te same zdarzenia z punktu widzenia Urpian, których A-Cis był przedstawicielem wyznaczonym do obserwacji poczynań Ziemian). Pozmieniano pewne zakończenia podrozdziałów i to w sposób, jakby je dopisywała osoba, która nie czytała wcześniejszych fragmentów – brak ciągłości narracyjnej.

    Podsumowując: polecam przeczytanie (a nie wysłuchanie, bo czytanie jednak wymaga większego skupienia i uruchomienia wyobraźni, a przy słuchaniu, to się zwykle rozpraszamy na inne czynności) WERSJI ORYGINALNEJ z lat 50-tych – to jest zupełnie inna jakość.

    A przy okazji (właśnie czytam oryginał) można zauważyć ile rzeczy autorzy przewidzieli: ekrany dotykowe, osobiste urządzenia łączności z projektorami obrazu, archiwa cyfrowe, Internet (Pamięć wieczysta), próby bezpośredniego połączenia mózgu istoty żywej z urządzeniami wspomagającymi (dublomózg), urządzenia mikrofalowe do rozpędzania tłumów (reflektor Green-Bolta z „Zagubionej przyszłości” – nota bene skonstruowany przez kapitalistów i w powieści, i w realu niestety ), bezstykowy napęd pojazdów (pojazdy poruszające się na planecie Błyskającej, poruszają się ja te na poduszce magnetycznej, translatory (powieściowe konwernomy) pracujące w czasie rzeczywistym itd.
    Czasami mam wrażenie, że różni realni naukowcy czerpią pomysły z literatury s-f i urzeczywistniają, to co autorzy s-f wymyślili (choć pewne rzeczy jak np. ten reflektor Green-Bolta, to mogli by pominąć) ;)

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.