Książka o gąsienicy alkoholiczce…

Brown bottle 1

Różne książki się na świecie ukazują. Smutne, wesołe, mądre, głupie – książki są jak ludzie – różnorodne i o różnych charakterach. Dzisiaj opowiem Wam o książce dla dzieci, którą znalazł pewien bibliotekarz/bibliotekarka w małym miasteczku w Stanach Zjednoczonych. Książka nosi tytuł „The Brown Bottle” czyli „Brązowa butelka”.

W piąteczek strzeż swoje zdrowie!

Ludziska, kiedyś to plakaty reklamowe nie tylko zachęcały do zakupów, ale przemycały również mądrości! Taka oto reklama na Polonie znaleziona. Z racji tego, że słowo drukowane świętym dla mnie jest to mam zamiar dzisiaj strzec swojego zdrowia! Nie pić wody, ani innych napojów szkodliwych. Tylko piwo!

Ziemowit Szczerek „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian”

Miałem wrzucać zdjęcia swoje z Krymu, ale je już wrzucałem. Także flaga Ukrainy. Źródło: https://flic.kr/p/594B8n

Miałem wrzucać zdjęcia swoje z Krymu, ale je już wrzucałem. Także flaga Ukrainy. Źródło: https://flic.kr/p/594B8n

Skończyłem Endymiona i akurat miałem pod ręką książkę Ziemowita Szczerka „Przyjdzie Mordor i nas zje…”. Książkę kojarzę z szumu jaki się zrobił po tym jak autor otrzymał Paszport Polityki właśnie za „Mordor” (taki skrót myślowy). Pomyślałem sobie A przeczytam, toż to Ukraina, byłem, coś tam widziałem, co nieco liznąłem, a jeszcze więcej łyknąłem, zobaczę sobie co też ten Szczerek zmajstrował.

Jerzy Pilch „Pod Mocnym Aniołem”

Alkohol. Jeśli czytacie tego bloga od dłuższego czasu to wiecie doskonale, że stosunek mam do tego związku chemicznego dość osobisty. Czy alkohol odwzajemnia owo uczucie? Raczej wątpię, bo to przecież tylko połączenie kilku pierwiastków. Ta substancja narkotyczna, która wpływa na błony komórkowe neuronów nie może mieć uczuć, nie może mieć świadomości, a przecież o alkoholu

„W kraju wiosny, pomiędzy rozkosznymi sady” Charlie pławi się w Morzu Czarnem i zażywa zabawy. Krymu część piąta i ostatnia.

Pierwszy wers jest z sonetu „Grób Potockiej”, a dzisiaj nie będzie o zwiedzaniu, dzisiaj będzie o plażowaniu, kąpieli zażywaniu i Krymu smakowaniu:) Nasz pensjonat znajdował się pięćset metrów od plaży. Plaży która miała być piaszczysta, a była hmm…. raczej połączeniem żwiru sypanego na polne drogi i kamieni ze strumienia. Nie była jednak taka najgorsza, bo

„Zombiefilia” – antologia

  Się porobiło moi drodzy, się porobiło. Polacy o zombie piszą! I to piszą bardzo dobrze, a jeśli nie bardzo dobrze to przynajmniej ciekawie i interesująco. Projekt „Zombiefilia” to dwudziestu dwóch autorów i autorek (w tym jeden ze Zgniłego Kapitalistycznego Zachodu), którzy postanowili machnąć dwadzieścia pięć historii, w których żywe trupy będą jeśli nie głównymi

Stanisław Lem „Niezwyciężony”

I znów Lem. Tym razem w klasycznej wersji. Klasycznej do bólu, ale to nie oznacza złego bólu oj nie, nie. „Niezwyciężony” to eksploracja kosmosu w starym dobrym stylu. Rakieta ma kształty rakiety (if you know what i mean), ludzie na statku kosmicznym mają funkcje i stopnie jak w marynarce, ludzkość podbiła całkiem sporą część kosmosu

Łukasz Śmigiel „Mordercy”

„Mordercy” to moja druga książka Łukasza Śmigla. „Decathexis” podobało mi się bardzo, i nie będę przed Wami ukrywał, że „Mordercy” również wzbudzili we mnie jak najbardziej pozytywne emocje, chociaż nie wiem czy pozytywne to odpowiednie słowo, gdy pisze się o opowiadaniach, w których zło i okrucieństwo są głównymi tematami. Śmigiel zaserwował mi prawdziwą karuzelę pomysłów.

Adrian Markowski „13 opowiadań o króliku”

Czasem wpadnie w moje łapki coś zupełnie niespodziewanego, coś na co sam raczej nigdy bym nie trafił. Tym razem niewielka objętościowo książeczka pana Markowskiego trafiła za sprawą koleżanki z pracy, która stwierdziła, że może mi się spodobać. I miała rację. „13 opowiadań o króliku” to miniaturki literackie, dziejące się w bezimiennym mieście, najprawdopodobniej u schyłku

Stephen King „Under the dome” („Pod kopułą”)

Zdałem sobie przed chwilą sprawę, że nie pisałem o żadnej książce Kinga na moim blogu, ale na pewno wielokrotnie o nim wspominałem. Dziwne to, bo pana Stefana to ja namiętnie czytywałem w liceum i trochę mniej namiętnie na studiach. Aha! Wcale to nie dziwne, bo gdy ja byłem w liceum to Internet był na kartki