Ach słodkie wspomnienie młodości! Na pewno każdy z Was ma takie chwile, momenty z dzieciństwa, które są bezcenne i często uruchamiają się pod wpływem określonych zapachów, dźwięków czy też specyficznych warunków jakie w danej chwili dzieją się. Macie tak? Ja też tak mam, ale może nie o tym będziemy rozmawiać dzisiaj.

Śliczny plakat. Naprawdę. Idealny do tego wpisu.

Będzie o książce, którą na sto procent przeczytałem nawet nie będąc nastolatkiem wyrośniętym (po prawdzie nigdy wyrośnięty nie byłem). To na pewno było gdzieś w czwartej klasie podstawówki. Takie przynajmniej mam mgliste wrażenie. Jeżu do tej pory przypominam sobie ciary jakie miałem czytając o powrotach zza grobu. Czy ciary były teraz?

Louis Creed często podśpiewywał sobie tę piosenkę The Ramones.

Od razu powiem Wam, że fazę na Kinga w swoim życiu miałem ogromną! swego czasu, ale to było też później niż czwarta klasa podstawówki. Do tej pory uważam, że King potrafi opowiadać historie. I to w sposób najbardziej oczywisty – jego historie są po prostu opowieściami, które pochłaniają czytelnika. Niczym pradawne zło na cmentarzu Indian kanibali. I jego historie można odbierać w sensie bardziej metafizycznym jako historie o ludzkich charakterach, dobru i złu.

Ramones nagrali też kawałek do ekranizacji „Smętarza…” w 1989. Jeden z ich większych hitów.

Jak czytało mi się ponownie „Smętarz…”? Specjalnie polowałem w Bibliotece Kraków (u siebie jej nie mam) na egzemplarz, który czytałem w latach dziewięćdziesiątych! Pojawiło się nowe tłumaczenie, ale ja chciałem sprawdzić to stare. Po pierwsze to wciąż świetna opowieść o rodzinie, o ojcu, o miłości, która chce przekroczyć barierę śmierci. Napisana w sposób żywy, plastyczny, ale z takim amerykańskim przytupem. Co do tego amerykańskiego przytupu – w tej książce jest tyle rzeczy z amerykańskiej codzienności – telewizji, muzyki, jedzenia, rzeczy, że ja przecież jak byłem dzieciakiem nic nie mogłem z tego zrozumieć. Teraz jak sobie czytałem to cyk! Sprawdzam w internecie i już wiem o co chodzi.

Koty są wdzięcznymi zwierzątkami, tak jak Church, który wrócił zza grobu. Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/786863366123011066/

Ciężko mówić, że się bałem czy też historia wywołała u mnie ciary. To już niestety nie te czasy, ale zostałem wciągnięty w odmęty szaleństwa powoli pochłaniające Louisa Creeda. I ta naturalność w tworzeniu klimatu grozy ze zwykłych wydarzeń. Te drobne rzeczy, które King wyłuskuje z otaczającej bohaterów rzeczywistości nadając im niepokojący i demoniczny charakter. Poza tym to książka o małym miasteczku w stanie Maine, w którym działo i dzieje się więcej niż zdrowy rozsądek może ogarnąć. King sprawia, że Maine staje się przeklętym miejscem, które z ogromną chęcią chciałbym kiedyś odwiedzić.

Church okazał się bardzo groźnym kotem, ale dopiero po powrocie zza grobu. Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/786863366123011066/

Poza tym to książka o zombie! Więc jak tu nie kochać książki o zombiakach. Polecam gorąco wszystkim!

Comments (2)

  1. Odpowiedz

    Jakimś cudem wciąż nie przeczytałam, choć to już kolejny raz ktoś mi poleca. Podejrzewam, że pewnie jest wypożyczona, gdy akurat sobie o niej przypominam ;). Mam nadzieję, że blisko poziomu „Lśnienia” :)

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.