Nic tak nie przyciąga jak piersi, a piersi w malarstwie przyciągają w dwójnasób. Jean – Baptiste Greuze, „Dwie siostry”, olej na płótnie

Dobry wieczór! Chciałbym Wam opowiedzieć o książce, którą przeczytałem w lipcu roku pańskiego 2016… Tak moi drodzy takie mam zaległości w opisywaniu przeczytanych przeze mnie książek. I powiem Wam szczerze, że zaległości zamiast maleć to narastają w tempie niemalże tak samo szybkim jak rośnie dług publiczny Rzeczpospolitej Polskiej.

Dzisiaj zdecydowanie malarstwo moralizatorskie jakie reprezentował Jean Baptiste Greuze. „Biały kapelusz” 1780

Mógłbym policzyć na palcach jednej ręki moje spotkania z literaturą science and fiction, która powstaje w kraju wina, sera i trufli, i Louisa De Funesa i wielu innych ciekawych rzeczy – na przykład takiego zespołu jak Nouvelle Vague. Posłuchajcie sobie, to francuski zespół, ale czasem śpiewa po angielsku. Tutaj cover The Clash „Guns of Brixton”.

Porzucamy muzykę i wracamy na tereny literek, które składają się w wyrazy, wyrazy układają się w zdania, a zdania w powieść science and fiction, która… co najmniej dziwna jest i nieźle ryje banię.

Naprawdę – cywilizacja, która bada inne rasy i cywilizacje za pomocą pobierania mózgów przedstawicieli innych gatunków (najczęściej takich, którzy już umarli) wszczepia je w stworzenia, które tym mózgom się najbardziej kojarzy i patrzy co się dzieje, pragną w ten sposób przywrócić trochę dzikości i niebezpieczeństwa w swoje uporządkowane życie, plus szukają kolejnej rasy do stworzenia pokojowego imperium estetycznego. Dają też tym nowym tworom moc do przekładania swoich marzeń na rzeczywistość – czyli to co się przyśni i wymarzy może pojawić się w realnym świecie. WTF?!

Chyba odkryłem malarza, którego dzieła bardzo mi się podobają. Jean Baptiste Greuze „Piersi młodej kobiety”

Bohaterowie powieści należą do przedstawicieli cywilizacji Runy, która tak sobie właśnie poczyna. I cała powieść kręci się wokół wieloryba, któremu wszczepiono mózg małego, tragicznie zmarłego chłopca i ten chłopiec/wieloryb – orka dokładniej pływa sobie w basenie i marzy i nagle jego marzenia zagrażają badaczom.

Po drodze mamy mnóstwo pitolenia. Nieźle odjechane psychodeliczne wizje i światy, które zaludniają jeźdźcy na lokomotywach, spalony olej, para buchająca z pysków lokomotyw (!).

Wydaje mi się, że te obrazy całkiem dobrze pasują przynajmniej do tytułu książki. Jean Baptiste Greuze „Dziewczyna z ptaszkami” 1780-182, olej na płótnie

Zaprawdę powiadam Wam „młoda” SF francuska (książka ukazała się w roku 1983) nie jest dla mnie. Najbardziej w tym wszystkim kuriozalne wydaje się posłowie, które jest o tyle ciekawe, że przybliża tytuły z francuskiej SF z lat sześćdziesiątych i trochę pisze o książce Jean – Pierre Huberta, ale absolutnie nie zgadzam się z twierdzeniem autorki posłowia, że „Obszar Marzyciela” to:

[quote] „[…] najciekawsza powieść J. – P. Huberta. Dość tradycyjna pod względem formalnym, posiada zarówno atrakcyjny temat jak i żywą, bogatą fabułę, a jednocześnie stanowi przykład środków wyrazu właściwych „młodej” francuskiej SF. Brutalna, drapieżna i prowokująca w stosunku do czytelnika, może spotkać się nawet z jego dezaprobatą, lecz nie pozwala mu na zachowanie obojętności.” [/quote]

Jean Baptiste Greuze „Portret dziewczyny”

Zgodzę się jedynie z tym, że spotkała się ta powieść z moją dezaprobatą, a nie wiem, w którym miejscach była owa powieść brutalna, drapieżna i prowokująca.

Dodam też, że książka ta została najlepszą powieścią francuskiej SF w 1984! Chyba tłumaczenie kiepskie, bo inaczej tego nie umiem wyjaśnić.

Na swoją obronę dodaję, że ten wpis powstaje niemalże 10 miesięcy po przeczytaniu książki i z trudnością wydobyłem z mojej łepetyny i mojego bibliotekarskiego serduszka jakieś wspomnienia i emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury. A jeszcze sobie przypomniałem, że przynajmniej książkę w miarę szybko i sprawnie się czytało. Na pewno nie brnąłem przez nią jak przez bagno…

Ogólnie nie polecam.

Comments (5)

  1. Rob

    Odpowiedz

    jak chcesz czegoś mniej nadętego to polecam”o czym marzą psyborgi” albo klasyka czyli „Planetę Małp”obie zdaje się są francuskie :) bo takich staruszków jak walka o ogień polecać chyba nie trzeba :)

  2. Pingback: Jacek Inglot "Polska 2.0" | Blog Charliego Bibliotekarza

Skomentuj charliethelibrarian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.