Cormac McCarthy "Droga"

 Ja to jednak jestem jakiś dziwny:) Wspominałem o ostatniej niedzieli, że była brzydka i ponura. I dlatego przeczytałem sobie książkę Szczygła na poprawę humoru:) Tak było, ale książkę Szczygła czyta się szybko. A niedziela wciąż była szara i paskudna. Dlatego wziąłem się za kolejną  książkę, o której wiedziałem, że raczej nie należy do książek obfitujących w humor. Tą książką była właśnie „Droga”. I jeśli już pastwię się nad tą okropną deszczową niedzielą to muszę napisać, że „Droga” idealnie się  wkomponowała w klimat owej szpetnej niedzieli.

Dobra wracając do książki. Postapokaliptyczny świat. Cywilizacja przestała istnieć po tajemniczej katastrofie, która zasnuła  niebo, wypaliła lasy i pola. Nic nie rośnie, nic nie kwitnie. Wszystko jest szare, ciemne, umierające oraz przykryte popiołem z niezliczonych pożarów. W tej scenerii rodem z mrocznego koszmaru dwóch wędrowców, ojciec i syn, przemierzają dawne Stany Zjednoczone (chyba to są Stany) w kierunku oceanu, który w wyobrażeniu ojca ma być ziemią obiecaną i wybawieniem i miejscem, gdzie można spróbować żyć.

Ich wędrówka jest długa, niebezpieczna i wycieńczająca. Mijają opuszczone domy, spalone miasta. Wszędzie króluje szarzyzna i śmierć. Nawet płatki śniegu są szare. Chłopiec ma zaledwie kilka lat, nie pamięta świata przed katastrofą. Jedyną jego rzeczywistością jest bezustanna wędrówka, krycie się w lesie przed obcymi i wieczny głód. Ojciec opowiada mu o świecie sprzed katastrofy. Utwierdza go też w przekonaniu, że obaj są dobrymi ludźmi. Wpaja mu pojęcia moralności związane ze światem przed katastrofą. Czy dobrze czyni? Na swej drodze natykają się na mniej lub bardziej zorganizowane grupy ludzi. Wszyscy, których bezimienny ojciec ze swoim równie bezimiennym synem spotykają są bez wyjątku kanibalami. W świecie, w którym większość zapasów żywności została już zjedzona, a pozostałe resztki kurczą się gwałtownie kanibalizm ma się bardzo dobrze. I nie jest to bynajmniej kanibalizm rytualny, lecz ściśle związany z przeżyciem. Nic nie ma prawa  się zmarnować.

Surowy i okrutny świat, w jakim przyszło dorastać chłopakowi nie ma przyszłości. Ojciec doskonale to rozumie i zdaje sobie z tego sprawę. Nie znajduje jednak w sobie na tyle siły, by wcześniej zakończyć  ewentualne cierpienia syna, który mógłby skończyć jako danie główne lub bardziej przystawka, bo raczej do dobrze odżywionych chłopak nie należy.

Wydawałoby się, że postapokaliptyczny temat został wyczerpany do cna w setkach filmów i książek. I „Droga” również nie  wnosi żadnej nowości do tego tematu. Bardziej chodzi tutaj o sposób opowiedzenia tej historii. Nie znajdziemy w tej książce informacji, jak skończył się świat. Nie wiemy co doprowadziło do tego, że ocalali ludzie polują na siebie jak na zwierzynę łowną. Czy była to wojna, wielka asteroida, gniew boży? Nic nie wiemy.  Ani słowa o polityce, strzępki zdań o dniach świeżo tuż po kataklizmie. Po dawnym świecie została jedynie „szara naga jama szara naga jama (cytat z pewnego polskiego poety). I co najważniejsze nie przeszkadzało mi to zupełnie. Ja, który lubię poznawać tło i świat w książkach, nie zżymałem się ani razu na lakoniczność opisów świata w trakcie katastrofy i krótko po niej. Nie interesowało mnie to zupełnie. „Droga” tym się różni od wielu książkach opisujących koniec ludzkiej cywilizacji. Inne książki starają się choćby w zarysie opowiedzieć co doprowadziło do zniszczenia świata, lub jak taki „Bastion” Kinga opisują krok po kroku czas apokalipsy.

Dawno nie czytałem książki, która tak sugestywnie, mocno oddziaływałaby na emocje czytelnika. Zasługą zdecydowanie jest język książki (nie znam oryginału, ale wydaje mi się, że pochwały należą się tłumaczowi). Oszczędny, mroczny i zimny. Praktycznie brak dialogów, jedynie zdania, które naprawdę oddziałują na czytelnika.

Niemal cała książka składa się ze zdań, które wwiercają się w mózg i zostają tam na długo. Na przykład takie:

„Spopielone trupy skurczone do wielkości dziecka, siedzące na gołych sprężynach foteli. Dziesięć tysięcy marzeń zamkniętych w grobowcach ich zwęglonych serc.”

„Droga” podobała mi się bardzo. Choć jako lektura na deszczową niedzielę nie była zbyt dobrym pomysłem. Na szczęście mogłem w każdej chwili wstać i zrobić sobie na przykład herbaty:) Ojciec z synem takiej możliwości nie mieli. I żyję w świecie, który póki co jeszcze nie rozpadł się na kawałki.

 

Polecam gorąco! I tych, którzy jeszcze nie czytali ostrzegam, że lektura do przyjemnych nie należy.

Comments (6)

  1. Odpowiedz

    Po lekturze czulam sie emocjonalnie przeczolgana i niezdolan do powtorzenia lektury w najblizszym czasie, ale umiescilam ja od razu wsrod ulubionych ksiazek.
    Inne ksiazki tego autora juz nie wywarly na mnie az takiego wrazenia.

    • Odpowiedz

      Oglądałem „To nie jest kraj dla starych ludzi” i film mi się bardzo podobał. Ciekawe jaka jest książka:)

      A „Droga” podoba mi się bardzo, ale nie jestem pewien czy chciałbym ją jeszcze raz przeczytać:)

  2. Anna

    Odpowiedz

    Dla uzupełnienia dodam, jest film. Z niego z resztą zdaje się pochodzi zdjęcie na okładce tego wydania książki. Viggo Mortensen jak zwykle znakomity.Na kolejną ponurą niedzielę..

Skomentuj charliethelibrarian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.