Tren „Ku przebaczeniu”
Wielkieś mi uczyniła zamieszanie w domu moim,
moja droga Ursulo tym pisaniem swoim.
Pełno go, a jakby czegoś nie było,
jedną książką wszystko się przeciążyło.
Tyś tak ładnie mówiła i ładnie pisała.
Poważneś zagadnienia dobrze poruszała.
To ten temat, to owy wdzięcznie poruszając,
i mądrymi tekstami głowę zaprzątając.
Sprawiałaś, że człowiek zaczynał się frasować.
Nad kondycją ludzkości swą głowę myśleniem psować.
Teraz wszystko się skończyło, iskry brakło,
jest może ciekawie, ale nie za bardzo.
Serce czasem coś fajnego znajduje,
ogólne wrażenie nuda i niedokładność psuje.
Czytać by Cię Ursulo można po kres wieków,
choć trochę przynudzasz pisząc do człowieków.
Wszytkie ludzkie wady umiesz wypunktować,
jednak science-fiction zaczyna brakować.
Czytelnik nie wie jaki gatunek czytuje,
obcości i nowości bardzo mu brakuje.
I wszytkie ludzkie rzeczy w książce znajduje,
ale zupełnie tego już nie czuje…
Ty może i dobrze Ursulo chciałaś,
niewolnictwo i szowinizm męski opisałaś.
Piszesz o prawdzie lokalnej i ogólnej,
piszesz o sprawie wszystkim ludziom wspólnej.
Robisz to dobrze, nie ma wątpliwości,
Lecz mały żal zostaje po przeczytaniu całości.
Nawet nie będę się tłumaczył z wyżej napisanych zwrotek, które nieudolnie naśladują mistrza Jana, który lipę lubi.
Cztery historie z uniwersum Hain. Losy dwóch planet Yeowe i Werel, które są bardzo blisko siebie (Ups! Czyżbyśmy skądś to znali? Patrz „Wydziedziczeni”). Ale tym razem jest o niewolnictwie oraz walce kobiet o równouprawnienie.
Werel to świat, w którym system społeczny opiera się na niewolnictwie. Mamy rasę czarnoskórych (sic!) panów, którzy trzymają pod butem resztę trochę bielszych ludzi. I tak ten skostniały system trwa od wieków. Nie zmienia niczego nawiązanie kontaktu z Ekumeną. Rozwój nowych technologii też nie ma żadnego wpływu na jakże wydajną niewolniczą gospodarkę. Dzięki rozwojowi technologii kosmicznych Werel kolonizuje pobliską planetę Yeowe i tam wprowadza bardzo okrutne niewolnicze rządy. Nie ma litości, a ludzie rodzą się i umierają w zagrodach. Dopiero po trzystu latach niewolnicy z Yeowe powstaną i zrzucą jarzmo i kajdany.
Momentami bardzo interesująca, lecz w większości sztywna i nudnawa książka. Najlepsze fragmenty dotyczą opisu planety Hain, z której pochodzi bohater jednego z opowiadań oraz opisu zwyczajów niewolników. Mocne akcenty to historie cierpień niewolników zwłaszcza kobiet, które służyły zarówno panom jak i niewolnikom do zaspokajania seksualnych potrzeb. Służyły również do rozpłodu.
Natomiast cała historia wyzwoleńczej walki jest banalnie i naiwnie napisana. Brakowało czegoś, pewnej autentyczności w tym wszystkim. Dlatego książka nie zostawiła po sobie najlepszego wrażenia. I tak jak napisałem w trenie „Ku przebaczeniu” nie ma science-fiction! Gdyby nie opis Hain czułbym się jakbym czytał opowiadania z Ziemi. Nawet podróż statkiem kosmicznym opisana została niemal jak podróż niewolniczym statkiem sprzed kilkuset lat. Dodatkowo próba usystematyzowania wiedzy o Werel w posłowiu do książki wypadła beznadziejnie i nienaturalnie.
Ale może to mój przesyt Ursulą. Na razie dam sobie spokój z jej pisaniem.
P. S. Aha i nie lekceważę tematu niewolnictwa, po prostu Ursula jak dla mnie nie podźwignęła ciężaru.
Marlow
charliethelibrarian
Rusty Angel
charliethelibrarian
Michał Stonawski
charliethelibrarian
Pingback: Ursula K. Le Guin "Czarnoksiężnik z Archipelagu" | Blog Charliego Bibliotekarza