
Kopiec Krakusa z widocznym fragmentem fortu „Krakusa”. Źródło: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/100686/f26cfe5b0596bb5077db7f7c0e19d9e5/
I znów uniwersum Ostatniej Rzeczpospolitej. Tym razem pełnoprawna opowieść, która po prostu wessała mnie i przykuła w stu procentach moją uwagę.

Fort w Brześciu nad Bugiem. Źródło: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/71389/f26cfe5b0596bb5077db7f7c0e19d9e5/
Wydawałoby się, że po dwóch pierwszych tomach, będę delikatnie zmęczony i znużony kolejną przygodą czy też przygodami Kajetana Kłobudzkiego i rebiaty, ale Kołodziejczak zaserwował mi takie wolty fabularne, tak barwny i klimatyczny świat, w którym jest jeszcze wiele rzeczy do odkrycia, do zbadania i do opisania, że po prostu nie sposób było się nudzić.

Płonący fort Benedykta. Źródło: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/96951/f26cfe5b0596bb5077db7f7c0e19d9e5/
W tej książce dostajemy trzy, a nawet cztery płaszczyzny fabularne – dalej towarzyszymy Kajetanowi w jego poszukiwaniach siostry, ale jednocześnie jesteśmy świadkami wydarzeń dziejących się w samym środków mrocznego i złowrogiego królestwa Barlogów – jesteśmy w Gehennie! Gdzie poznajemy Karla, któren to chłopaczyna stara się przeżyć w bardzo złym otoczeniu. Obozy koncentracyjne przy życiu w Gehennie to są letnie kolonie, ludzie będący pod panowaniem Barlogów powoli zatracają wszelkie cechy odróżniające ich od zwierząt. Ale też pojawia się jutrzenka nadziei – my ludzie jako bestie potrafiące się przystosować do każdych warunków zaczynamy przystosowywać się do specyficznych klimatów Gehenny. Nawet Barlogowie mogą zostać przez nas (ludzi) oszukani.
Wspomniałem o czterech płaszczyznach, a wymieniłem dwie – otóż jest jeszcze przybrany ojciec Kajetana, który prowadzi śledztwo związane z tajemniczymi zniknięciami matematyków.

Fotografia grupowa kadry oficerskiej i podoficerskiej 7 Batalionu Telegraficznego na tle Fortu Winiary (Cytadela) w Poznaniu. Źródło: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/75257/f26cfe5b0596bb5077db7f7c0e19d9e5/
Przenosimy się również na Marsa, gdzie ludzie założyli kolonię i osadnicy starają się przetrwać mimo braku pomocy z Ziemi. Jak dla mnie świetna wstawka – twarde science and fiction, które pozwala trochę odpocząć od tych wszystkich magicznych bitew, artefaktów, zaklęć, Planów i wymiarów. Miodzio – może trochę skromne miodzio, ale ujdzie.
Biała reduta to prawdziwa petarda, w której dzieje się wiele, wiele rzeczy z uniwersum zostaje wyjaśnionych, ale wciąż nie dotykamy sedna sprawy. Zresztą książka kończy się w taki sposób, że po prostu czuję mus przeczytania dalszych części. Na moje nieszczęście chyba trzeba będzie sporo poczekać.
Polecam gorąco, dla mnie to była czysta przyjemność i świetna rozrywka.