Trzecia i ostatnia część przemyśleń Świętochowskiego o Państwie Platona. Najciekawsza moim zdaniem. Pamiętajcie, że pisownię zachowałem oryginalną. Miłej lektury.
„[…]Wszelka utopia poruszać się może w dwóch kierunkach: wstecznym lub postępowym. Może ona bądź cofać rozwój urządzeń i stosunków społecznych, bądź go przyspieszać. Pomimo innych pozorów a właściwie wbrew błędnym wykładom jego teoryi, opartym na nieporozumieniu lub niezrozumieniu, Plato wytwarza organizacyę życia, którą ono albo już porzuciło albo wtłoczyć się w nią nie da, która jest albo przeżytkiem, albo formą sztuczną. Chociaż ciągle powtarza., że celem państwa ma być wyrobienie cnoty w obywatelach i zapewnienie im szczęścia, przedstawia ono w jego planie systemat gwałtów, przenikających do najdrobniejszych tętn życia, wielkie koszary, w których przebywają zdrowi, fizycznie wyćwiczeni, duchowo zmechanizowani, od pracy i myśli odzwyczajeni obrońcy ojczyzny. Piękny, waleczny, karny żołnierz jest dla niego ideałem człowieka. Jego „stróże nie są arystokracyą, nie są wyborem jednostek umysłowo i cieleśnie najdoskonalszych, lecz dorodną gwardyą, która ma głowy napełnione oczyszczonym olejem urzędowo skontrolowanej wiedzy, nic nie robi i o tem tylko pamięta, ażeby nie objawiać osobistej woli. Właściwie nawet nie są to ludzie żywi, ale raczej manekiny, fabrykowane według jednego wzoru na obstalunek. Nigdy ani przedtem, ani potem reglamentacya stosunków społecznych w teoryi i w praktyce nie była posunięta do dalszych granic przymusu i niedorzeczności, jak w utopii Platona. Najbardziej skrępowany karnością wojskową żołnierz ma więcej swobody, niż jego obywatel. Tylko zwierzęta, poddane ścisłej hodowli i tresurze; trzymane w klatkach i na uwięzi, łączone w pary chwilowo dla wyprodukowania żądanego potomstwa — przedstawiają dość bliskie podobieństwo ze „stróżami” jego państwa. Jak hodowca nie zastanawia się wcale nad pragnieniami konia i klaczy, tak samo Plato lekceważy zupełnie uczucia, popędy, słowem, odrębności charakteru członków politei. Wierzy zresztą, że zapomocą doboru i wychowania albo tylko „przekonywania” można urobić człowieka dowolnie, a stosując jedną regułę — upodobnić wszystkich. „Że żołnierze są także ludźmi i jako tacy powinni być traktowani — mówi F. Kleinwchter1)—to mu nawet nie przychodzi do głowy. Dla niego są to poprostu psy, które należy odpowiednio tresować, poskramiać i karmić, ażeby w swem psiem istnieniu czuli się możliwie szczęśliwymi i nigdy nie zapragnęli być czemś innem, niż psami.” Jest to znamienne, że Plato, który nadaje najwyższą wagę poznaniu, upatruje największą potęgę w mądrości, czyni filozofów prawodawcami i powierza im rządy państwa, nie ich przymioty chce utrwalać w potomstwie, lecz zalety zdrowych, dzielnych, ładnych samców i samic. Ten rzekomy „arystokrata ducha”(Voigt) uszlachetnia rasę ludzką tak, jak hodowca uszlachetnia końską: nie chodzi mu o to, ażeby źrebięta byty rozumne, lecz ażeby posiadały mocną budowę, piękne kształty i szybkość biegu. W jego państwie moralnem jest tyle moralności, ile w zarodowej stajni lub psiarni. Chociaż zakazuje związków płciowych między blizkimi krewnymi, co czyni także hodowca zwierząt, równie jak on dopuszcza wyjątki i uprawnia kazirodztwo, któremu nawet nie może zapobiedz, gdyż skutkiem zmieszania dzieci i przecięcia ich rodowodu, stosunki istotnego pokrewieństwa w jego społeczności zupełnie się zacierają.
Idea praw człowieka była wogóle starożytności nieznana i zaledwie przebłyskiwała mdłym brzaskiem w umysłach wyjątkowych. Państwo pożerało niemal całą swobodę indywidualną. Nikt wszakże nie nadał tej ofierze większej bezwzględności, niż Plato, który wprost nie pojmował, ażeby jednostka mogła posiadać jakiś samorząd i w jakimkolwiek wypadku przeciwstawić się ogółowi. Jeśli według niego „sprawiedliwość polega na tem, że każdy czyni swoje”, to nie znaczy, że sprawiedliwym jest ten, kto spełnia swoją wolę, lecz kto spełnia nakazaną. Przed jego oczyma człowiek, jako osobnik, znika, pozostaje tylko jako uzależniona komórka organizmu zbiorowego. Wątle dzieci, kaleki, starcy, wszelkie istoty bezużyteczne dla państwa powinny być albo zgładzone, albo pozostawione bez opieki, ażeby długo żyć nie mogły.
Trudno byłoby w dziejach znaleźć większe nieporozumienie i nieprawdziwszą bajkę, niż sława Platona z tego tytułu. Zwolennik wszechwładzy państwa i najsroższego gwałtu, wróg swobody osobistej, skrajny „archista”, bezwzględny reglamentator, który nie dopuszcza do muzyki nawet fletu i w zakazie używania instrumentów dętych czyni wyjątek zaledwie dla piszczałki pasterskiej, utylitarysta, wyrzucający bez miłosierdzia wszystkich i wszystko, co nie jest dla społeczności „użytecznem”, ojciec cenzury, nieprzyjaciel poezyi — uznany został za idealistę. Mniemany esteta wygłasza o sztuce sądy godne najniższego rzemieślnika. „Począwszy od Homera — mówi on w Politei — wszyscy poeci są tylko naśladowcami odbić doskonałości i innych rzeczy, nie dotykając wcale prawdy.” Malarz, przedstawiający wyroby ze skóry lub metalu, wcale nie zna się na nich i tworzy nie rzeczywistość, lecz jej pozór. „Naśladowca (artysta) nie ma pojęcia o tem, co naśladuje; jego praca przeto nie jest czemś poważnem, lecz zabawą.” Gdyby poeci posiadali wiedzę, zdobywaliby wyższą sławę, niż naśladowców. Homer ani nie założył miasta, ani nie obmyślił sposobu życia jak Pytagoras; gdyby był zdziałał coś pożytecznego, nie byłby tułaczem. — Poezya służy gorszej części człowieka, gdyż właśnie myślenie uwalnia nas od złudzeń. Jest ona nawet szkodliwa, kusząc ludzi lepszych do chwalenia tego w innych, co ganią w sobie, pobudzając ich do litości i śmiechu. To też wszystkie utwory poetyckie, działające na uczucia i namiętności, płody draźniącej muzy, liryki i pieśni epickie winny być z państwa wygnane i pozostawione w niem tylko hymny do bogów i na cześć zacnych mężów. Wtedy rozum zachowa swą naczelną władzę.
Niepodobna zejść na niższy poziom racyonalizmu. Nazwano Platona komunistą, przeciwnikiem własności prywatnej i rodziny. To już poprostu plotka historyczna ! Krąży ona zwykle bez wyjaśnienia, że Plato usunął ze swej reformy wszystkie warstwy pracujące, lud, rzemieślników, kupców, artystów, słowem, całe pospólstwo (banausia), które pozostawił w tradycyjnych formach życia ze zwykłymi stosunkami posiadania dóbr i małżeństw. Znosząc własność prywatną i wprowadzając wspólność kobiet w jednej klasie społecznej, nie czynił tego przez demokratyzm radykalny, do którego uczuwał zawsze wstręt, lecz dla zapewnienia wygód życia swym wybrańcom-„stróżom”. Na co im własność, jeśli cała masa pracująca zaspakaja wszystkie ich wymagania? Na co im żony i rodziny, które męczyłyby ich nudą i obciążały obowiązkami? Czy nie lepiej dostać co rok świeżą, piękną kobietę, która da wiele przyjemności a żadnego kłopotu, gdyż nie potrzeba jej nawet utrzymywać, a jeżeli będzie miała dziecko, zaopiekuje się niem przytułek?
Niepodobna wyobrazić sobie weselszego „komunizmu” i „socyalizmu”. Plato był oburzony widokiem wielu „trutniów” w ulu społecznym i ażeby ich wytępić, wytworzył i uprawnił daleko liczniejszą ich gromadę w postaci „stróżów”, którzy próżnują, karmią się pracą pszczół roboczych, no — i płodzą nowe roje.
Jego pasorzyty różnią się od dawnych o tyle, że co tamci musieli zdobywać własnymi zabiegami, ci dostają darmo od państwa i podczas gdy tamci są przedmiotem nagany lub pogardy, ci używają najwyższej czci i zaszczytów. E. Schmitt2 podziwia bystrość umysłu Platona, który, pozbawiając swoje szlacheckie rycerstwo własności, a jednocześnie zapewniając mu dostatki, zabezpieczył je od samolubnych pożądań, a niższe klasy od wyzysku i łupiestwa. Słuszniej wszakże określa tę reformę F. Kleinwachter3: „Ażeby żołnierzom nie zachciało się napaść spokojnych obywateli i odjąć im od ust kartofle i piwo, powinni codzień mieć pieczeń i wino.”
Odświeżanym dotąd wieńcem chwały na czole Platona jest jego równouprawnienie kobiet. Ale i tu nie trzeba zapominać, te on to równouprawnienie ograniczał do jednej, najwyższej klasy społecznej, że chciał wytworzyć obok rycerzy rodzaj amazonek, służących towarzyszom swem ładnem ciałem i pomocą w wypadkach lżejszego trudu. Kobiety innych warstw społecznych pozostawiał w dawnej zależności i gdybyśmy dziś zorganizowali państwo według jego wzoru, tylko arystokratki używałyby samodzielności — Pedantyczny reglamentator życia, systematyk gwałtu, twórca państwa, opartego na przymusie, wróg swobody myśli i czynu, rzezacz sztuki, tępiciel rozmaitości, zimny rezoner posunął do karykaturalnej przesady spartanizm, który zamierzył udoskonalić. W ciasne i równe przegródki jego politei nie mieściło się bujne, ogromnie zróżniczkowane życie ówczesnej Grecyi a tem mniej przyszłości. Popełnilibyśmy niesprawiedliwość, przykładając do jego utopii miarę dzisiejszą; ale właśnie oceniana historycznie wykazuje ona uwstecznienie rozwoju pojęć i stosunków społecznych. A chociaż niewątpliwie była matką późniejszych, które nawet nieraz przyznawały się do tego pochodzenia, przejęły one od niej tylko samą ideę doskonałej organizacyi spółżycia ludzi, niewiele zaś było tak bezdusznych i skamieniałych. Dodać trzeba, że suchej treści odpowiada w obu dziełach Platona zupełnie sztywna i nudna forma. Jego dyalog, uznawany bezkrytycznie za mistrzowski w swym artyzmie, jest bezbarwną i rozwlekłą gadaniną, w którą niby dla urozmaicenia a właściwie dla znużenia czytelników autor wstawia ciągle potakujące wyrazy swego naiwnego słuchacza. Wygląda on tem biedniej, że stoi obok niezmiernie bogatych i kunsztownych tworów literatury greckiej.
Podczas gdy Państwo i Prawa Platona były pierwszem płodnem ziarnem, z którego w późniejszych wiekach rozrosło się ogromne drzewo utopii republikańsko – komunistycznych, Cyropedya Ksenofonta stała się mniej płodnem nasieniem —monarchicznych. Król perski, odmalowany ze wszystkimi rysami doskonałego władcy na fantastycznem tle życia swych poddanych, służył potem nieraz za wzór przy wyrabianiu tego rodzaju idealnych modelów. Ich utopijność zaś polegała nie na odległej możliwości urzeczywistnienia jakiejś organizacyj polityczno-społecznej, ale na trudności pomieszczenia się wielu cnót w jednostce ludzkiej, które nieraz wystraszał z niej sam interes jej stanowiska.[…]”
1Die Staatsromane, 1891, str. 40
2Der Idealstaat, 1904, str. 7
3Die Staatsromane, 1891, str. 40
Agnes