Hejo, hejo. Dzisiaj też będzie krótko, bo wszak tylko opowiem Wam o drugiej części przygód Profesora Gąbki.
Jak wszyscy wiecie poprzednia wyprawa zakończyła się pełnym sukcesem – wszyscy wrócili szczęśliwie pod wawelski gród, a Smok znów został bohaterem. W drugiej części opowieści o Smoku mamy do czynienia z wieloma bardzo wciągającymi przygodami.
Otóż jak zwykle na prośbę księcia Kraka Smok musi za niego rozwiązać palący problem. A jest to sprawa wędrówki mypingów, które migrując ze swojego kraju podczas podróży przez Krakostan zachowują się jak szarańcza i pożerają wszystko na swej drodze. Dlatego też profesor Gąbka wraz ze Smokiem podejmuje wyprawę badawczą do mitycznej krainy mypingów, aby odkryć przyczynę tych migracji.
Najlepsza ekipa z krakowskiego grodziska – Smok Wawelski, Bartolini Barłomiej (już herbu Zielona Piteruszka) DR KOYOT (naprawdę didżejska ksywka) wyruszają w podróż. Po drodze dołącza do nich Marcin Lebioda poczciwy zbój, któremu nie poszczęściło się w stadle małżeńskim.
W książce narracja prowadzona jest dwutorowo – bo oprócz relacji z podróży smoczej ekipy, jesteśmy też świadkami ucieczki Największego Deszczowca i jego przydupasa pana Mżawki i ich wędrówki, której celem jest odzyskanie władzy w Krainie Deszczowców oraz zemsta najokrutniejsza na Smoku.
Znów miszmasz humoru, lekkiej groteski, pozytywnego przekazu (zwłaszcza historia miasta i królestwa Nasturcji). Łyknąłem tę książkę błyskawicznie. To był dobry czas
i śmiem twierdzić, że Pagaczewski może się wciąż podobać młodym czytelnikom, a nie tylko takim prykom jak ja.
P. S. Przy ostatniej części rzeknę kilka słów o nowym zbiorczym wydaniu książek.
zacofany.w.lekturze