Dobry, dobry! Jak tam summertime u Was? Mam nadzieję, że nie dotknęły Was żadne katastrofy, które ostatnio nawiedzają naszą Ojczyznę (nie mówię o rządzie, bo on dotknął wszystkich), ale o tych naturalnych. Trzymam za Was kciuki i dzisiaj zmniejszamy moją „półeczkę Syzyfa” o kolejną pozycję, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.

Dobrze się to czytało przy niewielkiej dawce bimbru z Hameryki pędzonego na kukurydzy. Źródło: archiwum własne :)

Zacznę może od tego, że Wydawnictwo MAG, ze swoją serią wydawniczą „Artefakty” robi naprawdę dobrą i pożądaną robotę. Mam kilka książek z serii, obecnie żałuję, że nie gromadziłem na bieżąco, ale uzupełniam sobie.

Będą dzisiaj zdjęcia zwyczajnej trawy :) Luis Villa del Campo

Po „Wszyscy na Zanzibarze” Brunnera przyszedł czas na trzecią z kolei książkę w serii Artefakty (Gibsona zostawiam sobie na inny czas). Pierwsza wydana w Polsce książka pani Sheri i jak dotąd jedyna, a „Trawa” jest pierwszą książką z tak zwanej trylogii Arbaiów o przygodach Marjorie Westriding. Książkę przeczytałem podczas pandemii, a że temat zarazy w niej się przewija wpłynęło to na pewno na jej odbiór.

Zdjęcie nosi tytuł „pampas grass”. Trawa z pampy?
Paul Bence

Ogólnie byłem bardzo zadowolony z lektury, czytało mi się szybko, opisy świata Trawy, której jest egzotyczny, mieszkają na nim dziwaczne, być może inteligentne stwory, a sama jego struktura społeczna choć wydaje się bez sensu to i tak patrząc na to co ludzie do tej pory wymyślili nie tchnie aż takim idiotyzmem. Nie chcę za bardzo się tutaj rozpisywać o fabule, ale mamy motyw zarazy niszczącej ludzkość, a tylko na planecie Trawa nic się ludziom nie dzieje. Zostaje więc wysłana misja arystokratów z Terry, którzy mają dogadać się z arystokratami z Trawy (bonami), żyjącym w izolacji i nie intersującymi się zupełnie planetą, na której żyją od pokoleń, no chyba, że chodzi o Polowanie – dziwaczny rytuał, w którym biorą udział Obcy (Hippae) ni to konie i wilki polujące na ni to lisy ni wilki. Jest jeszcze miasto kosmoport – nowoczesny, pełen technologii i naukowców chętnych do dzielenia się wiedzą, ale nie tam zmierza misja z Terry.

Nawet nie wiedziałem, że tyle rodzajów traw jest (żartuję wiedziałem). loren chipman

Wizja ludzkości rozporoszonej po galaktyce, ale zarządzanej z Terry przez tak zwaną Świętość – przerażający konglomerat Kościoła z władzą świecką i tego, że nawet w przyszłości fanatycy religijni będę niszczyć indywidualizm i doprowadzać do cierpienia i bólu setki tysięcy ludzi została przeze mnie kupiona choć nie bez krzywienia się. Cały czas się łudzę i mam takie wrażenie, że postęp i rozwój wymiecie jednak te zabobony na śmietnik historii, ale jak pokazuje obecna sytuacja religia i jej funkcjonariusze mają się świetnie nawet w XXI wieku. Wracając do książki – mamy też miasto opuszczone przez Obcych Arbaiów właśnie, a które badają mnisi ze Świętości. Jest tych wątków całkiem sporo, ale uważam, że Pani Tepper zgrabnie je poprowadziła.

Ech te trawy. Śliczne są.
Pawel

Ja mam tak, że jeśli coś mi się dobrze czyta to moje „zawieszenie niewiary” jest znacznie bardziej elastyczne niż w przypadku lektury nie wzbudzającej entuzjazmu. I jestem w stanie wiele wybaczyć, a przy tej książce do wybaczania trochę jest.

Ukochanemu Kostkowi, który już przeszedł za tęczowy mostek książka też się podobała. Źródło: wciąż krwawiące serduszko grubiańskiego bibliotekarza

Niemniej Tepper napisała książkę wciągającą, pełną emocji i wrażeń i czytało mi się ją bardzo dobrze. Polecam gorąco, ale pamiętajcie, żeby trochę sobie dać na wstrzymanie jeśli chodzi o logikę, naukowość i taki zwyczajny zdrowy rozsądek.

Comments (7)

  1. Odpowiedz

    Cudowne zdjęcie książki z trawą :). A książkę biere, skoro zachęcasz :). Choć pewnie te braki logiki będą mnie irytować, jak siebie znam :).

      • Odpowiedz

        W końcu się za nią wzięłam, po ponad roku :D. I rzeczywiście, jeśli chodzi o nielogiczności, to już na początku zwróciłam uwagę na drobny bezsens klimatyczny – nie wyobrażam sobie klimatu, w którym najpiękniejsza pogoda byłaby wczesną wiosną i wczesną jesienią – zgodzę się na wczesną wiosnę i późną jesień, tudzież na późną wiosnę i wczesną jesień, ale tak? ;). Niemniej jest to drobiazg i na razie (póki co przeczytałam 50 stron) wciągnęło mnie jak przysłowiowy ruski odkurzacz – świat, wątki, postaci. Dzięki za polecenie! W ogóle stwierdziłam, że wszamam całą tę serię wydawniczą (a przynajmniej to, co jest w mojej bibliotece) – na razie chapnęłam Neuromancera, który zrobił na mnie pozytywne wrażenie (choć bez szaleństw) i Wszystkich na Zanzibarze, które mnie jakoś nie przekonało (ale fakt, że niewiele przeczytałam i odłożyłam).

        • Odpowiedz

          Lepiej późno niż wcale :) Ja też mam taki pomysł, aby przeczytać wszystko :) Też przeczytałem „Neuromancera”. Za mną już kilka książek, ale dopiero się zbieram do opisania ich.

          Wczesna wiosna ma swój urok :) Jest tak bardziej rześko.

  2. Pingback: Walter Tevis „Przedrzeźniacz” – Blog Charliego Bibliotekarza

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.