Rewolucji w literaturze było setki, a pewnie będzie jeszcze więcej. Co chwila słyszy się o przełomowych dziełach, które obalą porządek starego świata i wskażą nowe kierunki działalności i rozwoju. Bardzo często z takimi rewolucjami rozprawia się Staruszek Czas, który bezlitośnie zasypuje kurzem arcydzieła oraz pokrywa swoją patyną manifesty. Co zostało po antologii Robimy rewolucję z roku 2000? Sprawdźcie.
Już kiedyś czytałem tę książkę, prawdopodobnie gdzieś w licealnych latach. Dlatego zacznę od opowiadań, które po zaledwie dwóch zdaniach przeczytanych od razu krystalizowały się w mej pamięci i wciąż mogłem przywołać emocje towarzyszące ich czytaniu. Jawnogrzesznica Ziemkiewicza, ciężko zapomnieć wizję Polski wybranej przez Pana Boga Naszego w Niebiesiech jako miejsca ponownego jego przyjścia. Wizję dość ironiczną i sarkastyczną, w której teokomputery, Boża Milicja oraz automatyczne maszynki do odmawiania różańców grają główną rolę. Zabawne to było, chociaż końcówka już mniej.
W mrokach pamięci mej dość dobrze zachowało się również opowiadanie Pilipiuka Przeciw pierwszemu przykazaniu jedno chyba z pierwszych, w których wystąpił Jakub Wędrowycz. Komuda i jego mroczna i makabryczna alternatywna wizja Villona oraz średniowiecznej Francji w opowiadaniu Tak daleko do nieba również momentalnie uruchomiła odpowiednie połączenia neuronalne. Komuda nie daje złudzeń, że do nieba ludziom zaiste daleko, a wszystko co ładne, niewinne i piękne zostanie bardzo szybko zbrukane, zgnębione i zhańbione. Jest jeszcze Sprawa Lokera Artura C. Szrejtera, której pewien wyidealizowany obraz miałem w swej pamięci, i na szczęście rzeczywistość i pamięć dość dobrze się zgrały. Opowieść o bogach, którzy muszą się odnaleźć we współczesnym świecie od razu nasuwa skojarzenia z Amerykańskimi Bogami Gaimana, z tymże Szrejert napisał opowiadanie kilka lat wcześniej. Aha i byłbym zapomniał, a przecież to opowiadanie, które od razu po przeczytaniu pierwszego zdania natychmiast rozjarzyło się w mej głowie, mam na myśli Ponurego Milczka Jacka Piekary – naprawdę kawał porządnego pisania.
Robimy rewolucję nosi podtytuł antologia polskich opowiadań sf, i została opatrzona wstępem Tomasza Kołodziejczaka, który przypominał trochę dzieje polskich twórców fantastyki w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Kołodziejczak wyjaśnia, że większość opowiadań zostało napisanych przez autorów związanych z legendarnym „Klubem Tfurcuf”. Dobrze, że padają takie słowa wyjaśnienia, bo naprawdę w całej antologii science and fiction jest zdecydowanie najmniej. Mamy sporo fantasy, co nie jest złe, ale nie można było innego podtytułu dać? Się po latach pytam? Wiem, że to kiepska rzecz do czepiania się, ale ja po tych nastu latach spodziewałem się większej ilości science and fiction. To tyle jeśli chodzi o największe rozczarowanie. Nie wróć! Nie rozczarowanie, bo do fantasy nic nie mam, ale lekki zawód. Bo to całkiem ciekawa i interesująca antologia, taki przekrój autorów, którzy byli aktywni w latach dziewięćdziesiątych.
Z opowiadań, które nie wróciły do mnie z otchłani pamięci, a które się teraz spodobały to Robimy rewolucję Drewnowskiego – proste, ale z ciekawą wizją opowiadanie o tym jak zaczynają i kończą rewolucjoniści. Tomasz Kołodziejczak i jego Wstań i idź to opowiadanie z potencjałem, ciekawym i bardzo kontrowersyjnym pomysłem, ale jednak czegoś w nim brakowało. Było takie oklepane w swej warstwie narracyjnej (za boga nie wiem o co mi chodzi z tym sformułowaniem, ale dobrze to brzmi) przypominało stylem lata osiemdziesiąte, ale w tym negatywnym znaczeniu (też za bardzo nie wiem o co mi chodzi).
Nie chciałbym tutaj robić wyliczanki opowiadań. Ogólnie podsumuję ten zbiór słowami mojemi własnemi, że jest to dziecko lat dziewięćdziesiątych i to widać. Wielu autorów, którzy zagościli w antologii nie pisze już więcej. Część przeszła od aktywnego pisarstwa literatury do działalności dziennikarskiej, publicystycznej, recenzenckiej. Natomiast kilka nazwisk to dzisiaj filary polskiej literatury fantastycznej. Zbiór na pewno w latach młodzieńczych podobał mi się bardziej, do dzisiaj jak wspomniałem wyżej, niektóre opowiadania potrafią wskrzesić iskry w mej duszy, ale część z nich zniknęła praktycznie zaraz po przeczytaniu nawet tym ponownym.
P. S. Dodam, że w zbiorze znalazły się opowiadania nominowane do nagrody Zajdla w roku 1990, które przegrały z Mniejszym złem Andrzeja Sapkowskiego czyli Jawnogrzesznica Ziemkiewicza oraz Ponury Milczek Piekary. Sapkowski miał ostrą konkurencję.
Ambrose
charliethelibrarian
Agnes
charliethelibrarian
Kruk Siwy
charliethelibrarian