Dobrze, że sobie zrobiłem przerwę w czytaniu wegnerowskich opowieści z meekhańskiego pogranicza. Dlaczego dobrze? Ano pewnie gdybym pociągnął Niebo ze stali tuż zaraz po dwóch zbiorach opowiadań, być może odczułbym przesyt i zmęczenie materiału tematyką, formą, treścią. A tak znów mogę dołączyć się do pochwalnych chórów i peanów ku czci.
Wegner w książce zafundował mi wciągającą akcję, dynamiczną narrację, znów tych samych bohaterów, których polubiłem z opowiadań. Autor w tej części skoncentrował się na losach Szóstej Kompanii Górskiej Straży, dziewczyn z czaardanu Laskolnyka, Wozaków i ich przeprawy przez góry oraz wojny z koczownikami.
Napiszę krótko: jestem pod ogromnym wrażeniem. Wegner to chłop, który umie opowiadać historie, potrafi człowieka przykuć i wciągnąć w wykreowany przez siebie świat. Nawet jeśli czasem tych wszystkich bogów, duchów, magii, walki, gonitw, walk na miecze, walk na słowa, walk na koniach i bez koni jest za dużo i człowiek czuje się przytłoczony to i tak jednym tchem (a raczej szybkimi ruchami gałek ocznych) połyka, pochłania treść książki.
Czytanie Nieba ze stali sprawiło mi niekłamaną przyjemność, wywołało prawdziwe emocje (naprawdę zaciskałem kciuki, gdy akcja dochodziła do punktu kulminacyjnego) Wegner zaserwował mi coś co jest bezcenne – totalne oderwanie od rzeczywistości i absolutne zanurzenie się w świecie książki. Co prawda czułem czasem przesyt tymi wszystkimi gadkami o honorze, o bohaterstwie, o powinnościach względem rodu i tak dalej i tak dalej, ale to naprawdę taki drobniutki minusik, który jest moim osobistym minusem, a innym może absolutnie nie przeszkadzać.
Historie, które opowiada autor to również próba spojrzenia na losy jednostki, na losy pojedynczego człowieka, będącego zaledwie ziarnkiem zboża w wielkich żarnach historii, ale czasem jest tym ziarnkiem, które wpadnie w odpowiednie miejsce i owe żarna zatrzyma. Wielka polityka, intrygi, mocarstwowe zapędy to wszystko też znalazłem w książce Wegnera.
W książce świetnie pokazane jest zderzenie kultur, cywilizacji, sposobów życia, wartości moralnych, które wśród różnych ludów i społeczności mogą się od siebie skrajnie różnić. I chociaż kibicowałem głównym bohaterom to dzięki Wegnerowi mogłem się również zapoznać z innymi spojrzeniami na świat i to ciekawie przedstawionymi.
I oczywiście humor. Podoba mi się poczucie humoru autora, które przejawia się zarówno w dialogach pomiędzy bohaterami jak i w opisach różnych sytuacji i zdarzeń. Naprawdę można się wielokrotnie szczerze i szeroko uśmiechnąć.
Brakowało mi trochę historii, całej tej otoczki, którą tak lubię czyli opowieści o wydarzeniach z dziejów Meekhanu czy też innych państw. Owszem występują w powieści, ale jak dla mnie w niezbyt wystarczającej ilości. Jestem zachłanny i chciałbym więcej.
Co nie zmienia faktu, że Wegner jest mistrzem. I polecam tę książkę gorąco każdemu.
Aine
charliethelibrarian
Onibe
charliethelibrarian
Pingback: Robert M. Wegner "Pamięć wszystkich słów. Opowieści z meekhańskiego pogranicza." | Blog Charliego Bibliotekarza
Agnes