Jak zwykle o czasie, jak zwykle w pełni punktualny Charlie dostosowuje swoje wpisy do aktualnych dat, wydarzeń i kalendarza:)
Tegoroczne żarty z okazji prima aprilis, które pojawiły się w mediach, jakoś mi umknęły. Może dlatego, że w weekend odcięty zupełnie od cywilizacji byłem. Na bieżąco z prasą i wiadomościami nie jestem, za to trochę lepiej orientuję się w tym, co się działo w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym roku. Jak mantra słowa me „wszystko już było!” powtarzam! Żarty prasowe z okazji prima aprilis to nie tylko domena dzisiejszych Internetów, gazetów i telewizjów. Osiemdziesiąt lat temu dobry dowcip również był w cenie.
Pierwszy z prasowych żarcików umknął mi zupełnie. Taki był mocno osadzony w realiach politycznych lat dwudziestych. Otóż na pierwszej stronie „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” zamieszczono zdjęcie i opatrzono je tytułem „Pływający kongres dyplomatów”. Notka prasowa poniżej zdjęcia donosiła, że politycy europejscy pływają sobie wspólnie na wycieczce dyplomatycznej.
Okazało się, że zdjęcie jest fotomontażem, a owi wszyscy politycy raczej na wspólną wycieczkę statkiem nigdy by się nie wybrali.
Informację o figliku zamieszczono w następnym numerze „Ilustrowanego…”
Drugi primaaprilisowy żart dotyczył już krakowskiego podwórka. Otóż w Krakowie miał pojawić się znany duet komików duńskich. Pat i Patachon to tacy Flip i Flap. Jeden mały i trochę grubszy, drugi wysoki i chudy. Święcili triumfy i byli bardzo popularni w latach dwudziestych. Nic więc dziwnego, że informacja o ich przybyciu do grodu Kraka, musiała wywołać spore poruszenie.
Notka jest sprytnie skonstruowana. Informacje o polsko – duńskim konsorcjum filmowym, problemach z załatwieniem wiz, podatku kinowym oraz ta rozbrajająca prośba o nie gromadzenie się podczas zdjęć. Jak napisano w następnym numerze „Ilustrowanego…”, tłumy wyległy na ulicę, aby oglądać popularnych komików filmowych. Żart się dziennikarzom bez wątpienia udał.
Często obraz powie więcej niż słowa. I dzięki dobrodziejstwom współczesnej technologii obejrzyjcie sobie moi drodzy Pata i Patachona. Niektóre gagi całkiem, całkiem.