Rzadko piszę tutaj o ważnych rocznicach, wydarzeniach historycznych. Nie lubię uderzać w patetyczne tony. Jednak dziś zrobię wyjątek.
Sześćdziesiąt sześć lat temu w nocy z drugiego na trzeciego października zakończyło się jedno z najkrwawszych powstań polskich. Hekatomba złożona bogu wojny. Bitwa bez precedensu w historii ludzkości. Nie będę tutaj się rozpisywał o tym czy Powstanie było potrzebne czy nie. Chciałem oddać tutaj hołd niewątpliwemu bohaterstwu żołnierzy AK i nie tylko tym wszystkim młodym ludziom, w większości znacznie młodszym niż ja teraz. Wszystkim cywilom, którzy cierpieli i umierali. Jedna z najlepszych książek jakie dane mi było przeczytać w tym moim krótkim życiu dotyczy właśnie Powstania. Mam tu na myśli oczywiście „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” Białoszewskiego Mirona.
Przez lata komuny powstanie było tematem tabu. Na szczęście pozbyliśmy się czerwonej zarazy i dziś można o tamtych wydarzeniach mówić z mieszaniną dumy, smutku i przerażenia. Dlaczego przerażenia? Bo to co zrobili Niemcy poraża. Poraża ogromem, poraża metodycznością z jaką Niemcy zabrali się do niszczenia miasta, które przed wojną nazywane było Paryżem wschodu. Nikt i nic nie zwróci nam zniszczonych przez Niemców dóbr kultury. Wiem, że to brzmi tak obcesowo ale taka jest prawda. Niemcy pozbawili nas ogromnej części naszego dziedzictwa narodowego.
Naprawdę nie lubię rozwodzić się nad takimi sprawami bo są one trudne i można o nich mówić w tak wielu aspektach, że nie starczyłoby czasu. Dlatego poniżej zamieszczam garść muzyki. Muzyka mówi więcej niż słowa. Mam nadzieję, że w to piękne słoneczne niedzielne popołudnie chwilka zadumy nie zaszkodzi.
A teraz trochę coś rozgrzewającego krew:
To tylko garść. Swoją drogą to co robią ludzie z Muzeum Powstania Warszawskiego zasługuje na jak największy szacunek.
papryczka
charliethelibrarian