Dobry wtorek macie? Ja mam dobry:) Jeśli nie macie dobrego wtorku to postaram się choć trochę przyczynić do poprawy nastroju. Dlatego przytaczam Wam kolejny odcinek „Książek najgorszych”.
Co prawda lwią część pracy wykonał przed osiemdziesięciu laty dziennikarz Wiadomości Literackich, który przeczytał książkę niejakiego pana Stanisława Salkowskiego i opisał swoje wrażenia. Ja tylko skromnie wyciągam ponownie na światło dzienne ową zacną rubrykę.
O ciężkiej pracy pana Salkowskiego również trzeba wspomnieć, bo on w końcu tę książkę napisał.
Stanisław Salkowski „Dźwięki duszy. Sonety”.
Wiadomości Literackie nr 26, 29 czerwca 1924 roku.
Książki najgorsze
„Dr. Stanisław Salkowski. Dźwięki duszy. I. (Sonety). Poznań, 1924; str. 114 i 6nl.
Nie wiem czego doktorem jest p. Salkowski, czy medycyny czy filozofii, ale w każdym razie minął się z powołaniem. Nie chcę przez to powiedzieć, że powinien być poetą, nie: p. Salkowski powinien zostać poprostu królem. Gdyby istniało królestwo grafomanów. Salkowski byłby tam czczonym i ubóstwianym monarchą.
Jak nędzne wobec „Dźwięków duszy” wydają się książki innych grafomanów. Trzeba nieraz parę stron przerzucić, żeby znaleźć jakiś idiotyzm. A jeśli i się już znajdzie, to są to przeważnie małe, biedne głupstewka w porównaniu z potęgą głuptactwa, zawartą w każdym sonecie Salkowskiego. Jego najwyższy majestat, najjaśniejszy pan grafomanji wielki książę na bzdurze, cesarz kretynizmu, doktór Stanisław Salkowski daje w swym małym tomiku temat do wielotomowych dociekań nad zwyrodnieniem umysłu ludzkiego i niepożyty żer dla stu tysięcy satyryków Europy i Ameryki.
Postarajmy się z całym spokojem i powagą zastanowić nad sonetem p. t. „Akademja”. w którym p. Salkowski powiada o Niemcach:
„Kuli szowinistyczne kultury frazesy
O niemieckiej wyższości, hakaty piwonię (!!)
Krzewiąc sztucznie, aby nas prowadzić w agonię
Przez Akademję Poznańską, rządów ekscesy”.
Co to znaczy? „Piwonie hakaty” — jakie to świetne i głębokie ujęcie rasy germanofilskiej. Pan Salkowski nie dla rymu zastosował słowo „piwonia”; o, nie — piwonia ma w sobie coś z piwa, więc budzi naturalną asocjację z Prusakami. Świetności tego wyrażenia nie zaćmią nawet ostatnie dwie linie wiersza, pozbawione pozornie sensu logicznego i gramatycznego.
Każdy przedmiot, każde wrażenie jest powodem do nowego utworu. Salkowski staje przed Bazarem w Poznaniu i z serca jego wyrywa się taki okrzyk:
„W Bazarze bawił Paderewski w wyzwolenia
Chwili, a później Haller i drugi Prezydent
Państwa. Od lat wielu Bazar życia ośrodek
Stanowi w Poznaniu, kultury swej nie zmienia.
W nim każdy w mieście ważniejszy incydent
Znajduje swoje miejsce, jak w pamięci przodek!”
Jest to porywające jako niezwykła melodyjność i polot, ale dlaczego Salkowski to, co jest poza nami, nazywa przodkiem?
Czasem obrazy jego wymagają wielkiej wnikliwości i sprytu. W wierszu p. t. „Rybacy” głupstwem jest, że autor mówi o łodzi, że „nie plami swego nazwiska”, trudniej jest jednak zrozumieć, co autor miał na myśli, pisząc o rybach:
„Ryby beztroskie na wierzch, chociaż oporne.
Podpłyną, sieć je pochwyci, jakby szydeł
Setki szyły obuwie na śmierci brankę (????)”
A więc sieć tak chwyta ryby, jakby setki szydeł szyty obuwie na śmierci brankę!
Powoli. Branka śmierci — jest to ktoś, kto jest w niewoli u śmierci, tedy ktoś umierający. A więc łapanie ryb czyni na p. Salkowskirn wrażenie, podobne do tego, jakie się ma, patrząc na stu szewców szyjących obuwie dla umierającej kobiety. Wielki umysł! Co za niepospolita łatwość narzucania obrazów. Płytki satyryk powiedziałby, że tylko szewc może mieć podobne myśli, kiedy patrzy na ryby, — ale my ze szczerym podziwem schylamy głowę przed tym potężnym kretynizmem.
W wierszu p. t „Serce” poeta mówi, że „zwalone trupy usuną krwi pszczółki”, ale jest to niczem w porównaniu do drugiego sonetu p. t. „Serce” (warjant), w którym niema ani jednej zbytecznej litery poza literą „n” w słowie „warjant”.
Pan Salkowski pojechał do Czech i tam zauważył, że „ze sklepień i ścian spływa odrodzenia rosa”, że:
„Katedra strzeże z zamkiem dróg poczynań jawy,
Nepomucen Święty oddala nieszczęść paszcze.
Palacky zbudził twych ziomków, w Germanji haszcze
Splątanych, niszczy Masaryk wrogie obławy”.
Są to wszystko rzeczy zupełnie zrozumiałe i jasne, i każdemu z nas podróż do Czech niewątpliwie nasunęłaby podobne wrażenia. Atoli pewne ustępy wymykają się mej spostrzegawczości. P. Salkowski wyznaje:
„Sen zwolna się skrada. Z siebie tworzymy pociąg.
Lokomotywę pierwszy przy oknie stanowi.
Wagony inni łączą przez głowę i nogi.
Z podróżnymi się bawi Morfeusz W rurociąg
Snu. Odpływ. Zaspany się zwraca ku domowi,
Zabłyśnie lęk, śmiechu łódź wiezie spokój jogi”.
Najbardziej zastanawia zabawa w „rurociąg”, którą uprawia Morfeusz. Co znaczy nagłe słowo „odpływ”? Łódź śmiechu, wioząca spokój jogi, przeraża mnie. Gdzie ona płynie?
Po czem można poznać, że jest zrobiona ze śmiechu? Dlaczego joga jest taki spokojny?
Jestem zmęczony i wyczerpany do ostatnich granic. Błagam czytelników „Wiadomości” o pomoc. W następnym numerze ogłoszę kilkanaście dalszych fragmentów dr. Salkowskiego. Kto nadeśle najlogiczniejsze i najdowcipniejsze objaśnienie tekstu, otrzyma 50 złotych, książkę p. Salkowskiego i uścisk ręki autora „Książek najgorszych””
bt.
Dostało się panu Salkowskiemu dostało. A przecież jego poezja jest mocno awangardowa i wydaje się sięgać, gdzie wzrok nie sięga. Wydaje się…
Konkurs został ogłoszony w następnym numerze. Ja Wam go przybliżę w następnym wpisie.
Książkę pana Salkowskiego można przeczytać w Bibliotece Jagiellońskiej. Tu jest karta katalogowa.
Tradycyjnie znalezione w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej.
Cyfranek
charliethelibrarian
Cyfranek
Pingback: “Książki najgorsze” – rubryka z “Wiadomości Literackich”. Vol. 19 | Blog Charliego Bibliotekarza