Dzisiaj kolejna recenzja. Naprawdę jest smakowita i ciekawa. Podejrzewam, że napisana przez samego Juliana Tuwima, ale mogę się mylić:)

Przedstawiam Wam pana Stefana Komornickiego i jego „Z wielkich dni. Poezje”. Czytajcie i śmiejcie się. Choć pewnie panu Stefanowi do śmiechu nie było.

Recenzja z numeru 4, 27 stycznia 1924 roku.

 

 

„Książki najgorsze

Stefan Komornicki. Z wielkich dni. Poezje. Lwów, nakładem autora, 1923; str. 227 i 3nl.

Groźny, zacięty, fanatyczny, o pomstę do Boga wołający, fachowy i wykwalifikowany grafoman. Dwieście dwadzieścia siedem stronic bezczelnych bzdur wierszowanych, przeważnie „patrjotycznych”. Gdyby grafomanja była karana (o, gdybym dożył tego cudownego dnia!), p. Komornickiego należałoby skazać na bezterminowe ciężkie roboty, twarde łoże, ciemnicę, suchy chleb i brudną wodę, pozbawienie praw do siódmego pokolenia i t. d. ad libitum. Prokurator mógłby oprzeć oskarżenie na podstawie pierwszej lepszej stronicy tego tomika, choćby na str. 14, gdzie jak wół wydrukowane są m. in.  strofy następujące: „Przebudzono wielkie dzwono (tak!), Wandę stróżkę i Kościuszkę; a dziecinę ułożono przy ołtarzu na poduszkę, przed Kościuszkę. Wionął tu zew: wszedł królewicz, książę Józef i Mickiewicz; a strzelano z arkebuzew (tak! tak!); trąbiono, jakby z dziewicz (tak! tak! tak!) dął Mickiewicz”.

 Autor opowiada następujące zdarzenie. — Po przebudzeniu „dzwona” (zdaje się, że chodzi o dzwonko śledzia), zawołano stróżkę imieniem Wanda i bohatera narodowego Kościuszkę, poczem dziecko położono przed ołtarzem. Akurat w tym momencie zjawił się książę Józef i Adam Mickiewicz. Dotąd jako tako wiemy o co chodzi. Natomiast historia o trąbieniu „jakby z dziewicz”, niskie przekręcanie słów dla uzyskania rymu, wmawianie w czytelnika, że ,,dziewicą” można trąbić Jak trąbą (ciekaw jestem, gdzie się przykłada usta), wszystko to jest smutne i przygnębiające. Właściwie świat jest bardzo ponury. Poco żyć? Coraz częściej myślę o samobójstwie. I tak wcześniej czy później każdego czeka śmierć.”

Recenzja jest prześmieszna. I nie ma w niej litości dla pana Stefana Komornickiego. A jeśli się nie mylę to pan Stefan Komornicki (jak mi wujek google) podpowiada wielce zasłużonym profesorem i doktorem był. Bibliofil i badacz historii Polski. Profesor UJ więziony w Sachsenhausen. Dlatego być może trochę litości w recenzji mogłoby być mile widziane. Ale oczywiście może był jakiś inny Stefan Komornicki, któren napisał owe wiersze. Choć wątpię. Przeszperałem sporo baz i innego Stefana Komornickiego nie znalazłem. Dlatego oddajmy mu szacunek jako naukowcowi, a pośmiejmy się z literata. Bo jak napisano w „Polskim słowniku biograficznym”:

„K. był badaczem bardzo sumiennym, gruntownym i ostrożnym w wysnuwaniu wniosków, a w pamięci tych, którzy go znali, pozostał jako człowiek niezwykle prawy i szlachetny, pełen wytwornego wdzięku w zetknięciu z otoczeniem. Wielki znawca i miłośnik pięknej książki (posiadał cenną bibliotekę fachową, w którą weszła biblioteka po Marianie Sokołowskim, a która dziś znajduje się w Gabinecie Rycin Krakowskiego Oddziału PAN), był kanclerzem kapituły Orderu Białego Kruka Tow. Miłośników Książki od chwili jego założenia w Krakowie w r. 1922. Był współpracownikiem Komisji Historii Sztuki PAU od 26 III 1914, a w r. 1923 jej sekretarzem.”

Ciężko uwierzyć, że takiemu człowiekowi zachciało się pisać wiersze i to z takim mizernym (przynajmniej według krytyka „Wiadomości Literackich”) skutkiem.

Jak zwykle „Małopolska Biblioteka Cyfrowa”.

Comments (11)

  1. Odpowiedz

    Oj, zacytowane fragmenty miejsca na litość nie pozostawiają. Dziecię na poduszce przed Kościuszką i trąbienie z dziewic (!?) stanowią zjawisko smutne i przygnębiające. Naprawdę nie wiem, czemu w takim razie płaczę ze śmiechu :D.

  2. Anna

    Odpowiedz

    :)))
    No, to mógł być jakiś inny Stefan; albo pan profesor popełnił ten tomik (zauważ, że sam wydał, co o czymś świadczy) jak jeszcze był nastolatkiem, potem przeczytał recenzje, zapłakał i wziął się za naukę, a potem zrobił karierę. Co potwierdza moją teorię z poprzedniego wpisu w temacie, że krytyka prześmiewcza w ostatecznym rozrachunku czyni dobro :)

    • Odpowiedz

      Za młodu wiersze mógł może i napisać, ale wydał już będąc po trzydziestce, będąc już z tak zwanym dorobkiem naukowym. Moim zdaniem pan Stefan chciał wstąpić na Parnas i podzielić się tym co mu w duszy gra.

      • Anna

        Odpowiedz

        A w takim razie wydaje mi się jeszcze mniej prawdopodobne, że to profesor. Taki łebski facet chyba by nie ryzykował publikacji takiego gniota, chodzi wszak o jego reputację. Na pewno zasięgnąłby jakiejś porady, skonsultował u kolegi od literatury, ja wiem.. oczywiście mogę się całkowicie mylić, ale wydaje mi się, że to tylko przypadkowa zbieżność imion i nazwisk.

        Apropos, znalazłam pana Stefana Saturnina Komornickiego 1887-1942, który był szlachcicem, historykiem sztuki, muzealnikiem i co tam jeszcze. To ten sam, czy inszy?

        http://www.sejm-wielki.pl/b/cz.I025539

        • Odpowiedz

          No właśnie o tego Stefana, by się tutaj rozchodziło. W „PSB” jest tylko jeden Stefek. A w Nukat.edu.pl znalazłem opis książki przez owego Stanisława popełnionej takiej: „Za Wisłę!…, za Wisłę!… : sztuka narodowa w 7 obrazach osnuta na tle 1863 roku / Stefan Komornicki.”.

          Więc może nie obce mu były literackie przygody.

  3. Odpowiedz

    słusznie autor recenzji dopytuje się o metody trąbienia za pomocą dziewic, co jak mniemam, nie jest tożsame z trąbieniem dziewic, określeniem niepięknym, ale chyba jednak używanym ;-). Fajne smaczki, a tekst faktycznie do przetrącenia ;-)

  4. Pingback: O typach, których nie lubię | Róbmy swoje!

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.