Dzień doberek moi drodzy. Po małym rozczarowaniu jakim okazała się “Witaj Ameryko” będzie miły powrót do książki, która zawiera po części opowiadania czytane przez mnie dawno temu. Dzisiaj wita nas Wielki Guslar! Miasto o chlubnej przeszłości, w którym obywatele starają się ciągnąć swoje żywoty w zgodzie najpierw z sowieckimi standardami i ideałami, a później w dobie dzikiego kapitalizmu rosyjskiego (przym czym ten kapitalizm był naprawdę dziki).
Bułyczowa lubię. Jego książki zawsze sprawiały mi przyjemność. Nie inaczej jest z opowiadaniami zebranymi przez wydawnictwo Solaris. Opowiadania są z różnych okresów twórczości. Co widać wyraźnie. Ta linia rozgraniczająca okres sowiecki i postsowiecki jest bardzo łatwa do wyznaczenia.
Co znajdziemy w opowieściach o Wielkim Guślarze? Kto nie czytał może się spodziewać dobrodusznego humoru, ironicznego spojrzenia na otaczający świat. Mnóstwa absurdu i groteski, ale podanego w ilościach pozwalających na bezbolesne i bardzo miłe przyswojenie. Galeria charakterystycznych postaci, mieszkańców sowieckiego miasta jest niczym menażeria w zadziwiającym zoo. Genialny naukowiec, który tworzy przełomowe wynalazki, mogące odmienić oblicze naszego świata i nie przykłada do tego zupełnie wagi. Jego kumpel i sąsiad, który myśli tylko o tym, żeby na rybki się wybrać i cały szereg ciekawych indywiduów. A wszyscy przeżywają dziwaczne przygody, które najczęściej prowokowane są przez genialnego naukowca chcącego rozwiązać problemy sąsiadów i przyjaciół.
Opowiadania zwłaszcza te pisane w czasach, gdy ZSRS miało trwać wiecznie i nieść szczęście i dobrobyt wszystkim narodom ziemi, są naprawdę bardzo inteligentne, podszyte kpiną i ironią z sowieckiej rzeczywistości, a wszystko to opakowane w język z pozoru neutralnie i pozytywnie wypowiadający się o panującym systemie. Czyta się je zupełnie inaczej niż opowiadania pisane w latach dziewięćdziesiątych. Tam już jest więcej dosłowności, nawet wulgarności (nie to, żebym kiedykolwiek był przeciwnikiem wulgarności, ale w opowiadaniach o Wielkim Guslarze trochę mi nie pasowała).Nie wiem czy Bułyczow pisał pod zmieniający się gust Rosjan czy może wreszcie zaczął pisać tak jak chciał. Widać tę różnicę w sposobie opowiadania historii o Wielkim Guslarze. Co i tak nie staje na przeszkodzie, by cieszyć się kawałkiem interesującej literatury.
P. S. Brakowało mi przy opowiadaniach jakiegoś komentarza. Z jakiego zbioru, które pochodzi, w którym roku zostało napisane. Takie rzeczy mogłyby pomóc się zorientować lepiej w twórczości Bułyczowa.
rob
charliethelibrarian
Fraa
charliethelibrarian
Onibe
charliethelibrarian
Onibe
Cyfranek
charliethelibrarian
Anna
charliethelibrarian